Zważywszy, iż minister Błaszczak ostatnio bardzo przejął się zachowaniem policji oraz stosunkiem jej funkcjonariuszy do kobiet, zwłaszcza należących do Prawa i Sprawiedliwości lub ich krewnych, mam dla niego pewną radę.
Sugerowałbym czym prędzej pochylić się nad jakością intelektualną i obywatelską szeregowych policjantów. Ich postawa moralna, do której minister zgłosił niedawno sporo zastrzeżeń jest, w dużej mierze, funkcją sprawności w tych obszarach Fakt, iż rośli, uzbrojeni mężczyźni biją podczas zgromadzeń kobiety z pewnością kłóci się z rozmaitymi fantazmatami konserwatywnych PiS-owskich umysłów, ale dobrze by było, aby minister Błaszczak spojrzał na problem trochę szerzej. Polskim policjantom przemocowe wybryki zdarzają się nader często. Wiele z nich kończy się po prostu kalectwem lub śmiercią osób, które akurat znalazły się w pobliżu. Najbardziej dobitnym przykładem z ostatnich dni jest przypadek Igora z Wrocławia, którego droga na jeden z tamtejszych komisariatów okazała się ostatnią w życiu.
Policjanci i chroniący ich za wszelką cenę tzw. system sprawiedliwości zawędrowali tak daleko, że, całkiem wszak niedawno, brutalnie pobili Przemysława Wiplera, którego chronił wówczas immunitet poselski. Jeszcze wcześniej funkcjonariusze skatowali Roberta Biedronia; można by wyliczać długo, a o jakże wielu ofiarach, które nie były postaciami publicznymi lub nie mają tak dociekliwych rodziców jak ojciec Igora, się nie dowidzieliśmy.
Problem polega na tym, że defekt moralny, który w tym wszystkim wychwycił minister Błaszczak to sprawa wtórna. Każdy ma prawo do własnej moralności, poglądów i filozofii. Tym jednak różni się państwo od przypadkowego skupiska ludzi, iż wszystkie te wartości i systematyki, podobnie jak temperament i osobowość, muszą być podporządkowane prawu. Tymczasem nikt tego polskiej policji nigdy nie powiedział i tego od niej nie wymaga, choć to przecież jej właśnie powierzono bezpośrednie egzekwowanie prawa w przestrzeni publicznej. Znakomita większość policjantów zachowuje się tak, jakby kwestia przywracania porządku przewidzianego prawem w ogóle ich nie zajmowała. Wszyscy kierują się jakimiś doraźnymi impulsami i jednorazowymi akcjami – a to demonstracja, a to mecz, a to eksmisja, a to ktoś prędkość przekroczył. Wtedy policjant albo wykonuje rozkaz, albo wyciąga taryfikator mandatów i sprawa się kończy. W działaniu policji nie widać ani krzty myślenia o prawie, są tylko procedury, a dla nich są one nie obowiązującymi regulacjami, tylko fakultatywnym konwenansem. A oni nie są przecież angielskimi dżentelmenami, żeby tak od razu się do konwenansu stosować, nieprawdaż?
Kompletne bankructwo policji jeśli chodzi o przywracanie porządku i faktyczną ochronę życia i zdrowia obywateli obserwowaliśmy nie raz. Niestety, znów wydarzyła się okoliczność, która potwierdza wszystkie najgorsze obawy dotyczące zarówno wyszkolenia, jak i stabilności mentalnej polskich policjantów. W miniony weekend stołeczni funkcjonariusze zostali wezwani na ul. Noakowskiego. Ich żałosna do bólu interwencja przyprawiła niektórych o pusty śmiech, a innych o zgrozę. Niepełnosprawnego umysłowo człowieka uzbrojonego w nóż nie potrafił obezwładnić cały patrol. Dźgali go mopem (sic!), rzucali w niego rowerem (sic!), w końcu, gdy się przewrócił po tym jak wyskoczył z okna, tłukli go leżącego swoimi pałkami tak długo, aż nie dał rady utrzymać noża w dłoni. Ostatecznie udało się rozstrzygnąć interwencję na korzyść policjantów, bo chory na głowę trzymający w ręku nóż wyskoczył z okna czym stworzył okoliczność umożliwiającą policjantom użycie metod stricte chuligańskich. No i wtedy wygrali.
Tak długo jak policja będzie najemną grupą ulicznej chuliganerii, którą akurat do załatwiania swoich spraw najmuje państwo czy samorząd (wystawić mandat, eksmitować na bruk, skonfiskować komputer, pobić protestujących), a nie samodzielnie myślącą instytucją od przywracania przewidzianego prawem porządku i profilaktyki przestępstw, będziemy cyklicznie narażani na krwawe cyrki frustracji, lęku i przemocy policjantów. Ministerialne nakazy bardziej życzliwego traktowania kobiet w trakcie pałowania jakiegoś zgromadzenia na nic się nie zdadzą. Policji potrzebna jest prawdziwa dobra zmiana. Na początek, niech jej pan Błaszczak wyjaśni po co istnieje.
Na koniec warto dodać, że grając według dresiarskich zasad policjanci w końcu się doigrają. Nie zawsze bowiem potencjalnie niebezpieczne okoliczności stworzy jakiś psychicznie chory czy pijany. W końcu kiedyś trafią na prawdziwego przestępcę, a wtedy czeka ich niechybna zguba. Zdarzyło się tak na przykład w 2003 roku, gdy kilkunastoosobowy oddział antyterrorystów został rozgromiony przez dwóch gangsterów ukrywających się w willi w Magdalence. W końcu, w obliczu przeważających sił wroga, obaj kryminaliści ponieśli śmierć po wielogodzinnej bitwie. Straty po stronie nieprzyjaciela były jednak dużo większe.
Ilu jeszcze Igorów i ilu antyterrorystów musi zostać zabitych, aby polskie MSW się opamiętało?
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
Pan Redaktor jest bardzo wrażliwy skoro to co spotkało pijanego Wiplera (który w momencie pobicia nie pełnił funkcji posła a rolę pijanego ojca) i uderzenie Biedronia traktuje jako skatowanie.
Wypadało by zachować pewne proporcje bo boje się, że jak tak dalej pójdzie to za 60 lat kiedy Pan Wipler umrze (życzę mu aby żył jak najdłużej) Pan Redaktor napisze nekrolog, w którym będzie napisane, że w wyniku brutalnego pobicia w 2015 (?) roku przez Policję, po 60 latach mąk i męk nieludzko skatowany i od tamtego czasu niepełnosprawna ofiar zmarła tragicznie w otoczeniu wnuków i prawnuków.
Aż się wzruszyłem!
Komentarz o tym, że Policja działa według dresiarskich zasad to rozumiem komplement dla dresiarzy!
Czyżby próba podlizania się Redakcji czy po prostu prywata Redaktora?
Według mnie polska Policja należy do spokojniejszych i na razie nie można mówić o systemowym prześladowaniu i biciu innych. Zwłaszcza w trakcie interwencji. Widać tam czasami złe przeszkolenie ale na pewno nie brutalność.
Gorzej rzeczywiście bywa na Komendach – ale to też niestety kwestia braku w przeszkoleniu i dużej fluktuacji kadr.
Skąd u Pana Redaktora nagle żal nad Igorem Pikusiem – to ten co zginął w Magdalence?
Jak nie Policja to pewnie koledzy bo go odstrzelili. Mnie jednak bardziej żal Policjantów.
A skoro Pan chce żeby Policja i MSW się opamiętali to może warto zacząć od siebie?
Mam nadzieję ze spotkasz się kiedyś z brutalnością policji i odczujesz to na swojej skórze pieprzony ignorancie..
Nie żebym był fanem polskiej, czy jakiejkolwiek, policji, ale czepianie się patrolu, że użył mopa do obrony przed nożownikiem jest głupie. Czego mieli użyć? Broni służbowej?!
Właśnie chłopaki odeszły od procedur i go nie zastrzeliły, tylko próbowały obezwładnić tak, żeby nie zrobić mu krzywdy i przy okazji nie dostać nożem. Użyli tego, co mieli pod ręką i akurat mop ze względu na swoja długośc był chyba dobrym wyborem.
Czy to wina samych policjantów, czy też wymagań, jakie im się stawia, od takich fiskalnych – mają „mandatować” kierowców, a nie pouczać, do statystyk, które są ważniejsze niż właściwe załatwienie sprawy. Czyli ilość, a nie jakość. Tak długo, jak będą rozliczani z papierów i procedur, tak długo będą postępować bezmyślnie, a frustracja, połączona z możliwością użycia instrumentów nacisku, będzie dawała takie właśnie efekty.
PS. Za akcję w Magdalence odznaczono przełożonych, którzy wysłali tam ludzi bez doświadczenia i bez wcześniejszego rozpoznania. To też sygnał dla podwładnych …