Do domu pod Legnicą wtargnęło około 30 funkcjonariuszy, w tym antyterrorystów. Prowadzili postępowanie w związku z likwidacją linii do produkcji metamfetaminy. Ale nie to jest w tej sprawie najważniejsze. Na posesji znajdowały się dwa psy. Jednego mundurowi zabili na miejscu, drugiemu dwa razy przestrzelili pysk i nie pozwolili wezwać weterynarza. Wszystko działo się na oczach 13-letniego dziecka.
– Mimo wielokrotnych próśb ze strony właścicieli wśród około 30 przedstawicieli policji nie znalazł się jeden z minimalnym poziomem empatii, który udzieliłby pomocy konającemu, cierpiącemu i wykrwawiającemu się psu. Takie zachowanie świadczy wyłącznie o umyślnym sprawieniu bólu i cierpienia zwierzęciu przez „stróżów prawa”, które przybrało postać znęcania kwalifikowanego, a więc obliczonego na zwiększenie rozmiaru cierpień i czasu ich trwania – podaje Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. – Kompletnie nie interesuje nas w związku, z jaką sprawą policjanci wykonywali swoje czynności służbowe. Bez względu na to, czego dotyczyła sprawa, zwierzęta nie były niczemu winne.
– Policjanci bestialsko zabili psa a innego postrzelili w pysk – Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt złożył zawiadomienie do prokuratury ws. akcji pod Legnicą. Policjanci mieli wiedzieć, że psy są na posesji. KWP we Wrocławiu tłumaczy strzały agresją zwierząt @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/s0uqDH5s3s
— Grazyna Wiatr (@grazwiatr) 22 lutego 2019
DIOZ zawiadomił o sprawie prokuratora krajowego, ministra sprawiedliwości, ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz komendanta głównego policji.
Policjanci wyjaśniają, że po wejściu na posesję musieli się obronić, bo psy były agresywne.
Jeden z nich zginął na miejscu od strzału w serce, drugi przeżył, był operowany. Przez około 30 minut słaniał się po posesji krwawiąc, a policjanci żądali, aby na przestrzelony pysk założyć mu kaganiec.
– Kobieta odmówiła, powołując się na potrzebę humanitarnego traktowania zwierząt, co spotkało się z brutalną reakcją ze strony funkcjonariuszy policji, którzy uderzyli jej partnera – powiedzieli wrocławskiej „Wyborczej” inspektorzy DIOZ.
13-latek, który był świadkiem interwencji, dopytywał funkcjonariuszy, co z psami, na co jeden z mundurowych odpowiedział mu ze śmiechem „już nie żyją”.
– Sposób działania policjantów wskazuje na ich brutalność, sadyzm i całkowity brak poszanowania istot żyjących, zdolnych do odczuwania bólu i cierpienia. Bestialskie postępowanie policji potwierdza wyłącznie negatywną ocenę tej formacji, dokonywaną przez obywateli – twierdzi Konrad Kuźmiński, obrońca praw zwierząt z DIOZ. – Według nas policjanci przekroczyli swoje uprawnienia. Trzy tygodnie przed akcją policjanci byli już na tej posesji i wiedzieli, że znajdują się tam psy. Wtedy jednak nie stwierdzono zagrożenia, które mogłyby powodować. Jeżeli planowali kolejną akcję, mogli wezwać lekarza weterynarii, który podałby psom środek usypiający.
W dniu dzisiejszym z samego rana do @PolskaPolicja, @MSWiA_GOV_PL, @PK_GOV_PL, @MS_GOV_PL, @ZiobroPL, @jbrudzinski, @DPolicja trafiły zawiadomienia o zabiciu i znęcaniu się nad psami przez funkcjonariuszy #Policja, a także skargi i wnioski o wszczęcie postępowań wyjaśniających. https://t.co/D5B6MGxp8h
— Konrad Kuźmiński (@KuzminskiKonrad) 21 lutego 2019
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Producenci narkotyków nie trzymają do ochrony swojego biznesu ratlerków, tylko psich zabójców. Tak też zostały potraktowane. Niefachowość policjantów polegała na tym, że niecelnie strzelali do tego drugiego.
Jak widzę – wiesz najlepiej…
W takim przypadku nie trzyma się dwóch psów a sześć do dwunastu szkolonych do polowania na ludzi. Najlepiej nadają się do tego wilczarze irlandzkie. Psy muszą być trzymane w zamknięciu, niewidoczne dla kogokolwiek z otoczenia.
Dopiero wtedy gdy działają z zaskoczenia – są skuteczne.
A tu? Była to druga wizyta gliniarni na tym, podwórku i z raportu jaki sporządzili wynikało, że psy były spokojne.
Najzwyczajniej któryś ze stróżów prawa poczuł się jak na safari i postanowił sobie postrzelać, a że fachowiec musiał być marny – to udało się jedynie z psem który był bliżej.
Nie jest to pierwszy pokaz braku profesjonalizmu naszych gliniarzy.
Zwykle adresy mylą lub pozwalają się pozabijać (jak w Magdalence).
W zalinkowanym wpisie można obejrzeć zdjęcia DIOZ – na których widać, że to nie byli „psi zabójcy” a dom nie był rezydencją Escobara. Dzieciak w wieku szkolnym błagał o litość dla „swoich piesków”. Mam nadzieję, że za to opowiedzą. To nie pierwszy przypadek, kiedy nasza policja daje popis brutalności – czy to wobec zwierząt czy ludzi…