W ciągu pół roku na stanowisku prezesa związany z PiS Filip Rdesiński zraził do siebie większość załogi i cześć reklamodawców. Dlaczego? Wszystko przez dość toporną prorządową propagandę i czystki wśród pracowników. Stacja traci też słuchalność.
Informuje o tym „Gazeta Wyborcza”. Sprawa ujrzała światło dzienne za sprawą listu, jaki do parlamentarzystów PiS wysłała część pracowników stacji. Dowiadujemy się z niego, że w ostatnim czasie nastąpił wyraźny (z 6,8 proc. do 5 proc. według badań Radio Track) spadek słuchalności, a decyzje personalne prezesa doprowadziły do spadku jakości audycji, a także utraty zaufania społecznego jakim cieszył się w Wielkopolsce publiczny nadawca.
Z relacji pracowników wynika, że całe nieszczęście rozpoczęło się w marcu bieżącego roku, kiedy stanowisko prezesa objął były kandydat na posła i radny wielkopolskiego sejmiku – Filip Rdesiński. Nowy szef błyskawicznie rozpoczął instalowanie w stacji swoich ludzi. „Gazeta Wyborcza” opublikowała list z opisem tych praktyk, który wysłali do posłów PiS przerażeni całą sytuacją pracownicy.
„Od początku objęcia stanowiska prezes i zatrudnieni przez niego ludzie urządzają polowanie, jak to sami określają, na »lewaków i kodziarzy«. Przy czym cechy te są przypisywane ludziom, którzy nigdy z polityką nie mieli nic wspólnego i nigdy publicznie się nie opowiadali za jakąkolwiek opcją polityczną” – czytamy w liście.
Pracownicy ujawniają nazwiska osób, zatrudnionych przez prezesa Rdesińskiego mimo braku odpowiednich kwalifikacji. Znajdujemy wśród nich m.in. Arkadiusza Kozłowskiego, piastującego stanowisko dyrektora programowego, odpowiedzialnego za zwolnienie wieloletniego prezentera Mariusza Kwaśniewskiego. Kozłowski doprowadził do odejścia również szefa działu muzycznego Jędrzeja Świerczyskiego. Na liście ludzi prezesa jest też Witold Gładkij, obecnie dyrektor biura zarządu, Joanna Kardasz-Dyc zajmująca się promocją i marketingiem, Wojciech Sikorski – producent programu, Ziemowit Radogostowicz – nowy szef działu techniki. „Wszystkie personalne decyzje są podejmowane przez jednoosobowy zarząd, bez względu na doświadczenie zawodowe kandydatów” – twierdzą pracownicy.
List kończy się apelem o przywrócenie normalności w jednej z najpopularniejszych i najbardziej poważanych stacji radiowych w Poznaniu. „Prosimy o interwencję i zrewidowanie kompetencji prezesa Filipa Michała Rdesińskiego w kwestii zarządzania instytucją publiczną o tak dużym znaczeniu politycznym, kulturalnym i społecznym”.
Co na to politycy PiS? Wygląda na to, że nieszczególnie przejęli się sprawą. – Zazwyczaj anonimy wyrzucam do kosza. Jednak w tym przypadku uznałem, że być może część pracowników z różnych przyczyn obawiała się podpisać pod tym listem – mówi dla „Wyborczej” senator Robert Gaweł z Gniezna. – Wysłałem pytania do prezesa rozgłośni, by odniósł się do zarzutów. Otrzymałem obszerną odpowiedź. Dziś mogę powiedzieć tyle, że trudno się zgodzić z tezą, że w Radio Merkury są jakiekolwiek naciski ideologiczne. Natomiast pojedyncze wątki dotyczące problemów czysto zawodowych wymagają konkretnego przyjrzenia się sprawie. – komentuje polityk. Wszystko wskazuje więc na to, że „dobra zmiana” prędko poznańskiego nadawcy nie opuści.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
prawdziwe polowanie będzie 11 listopada