W międzynarodowym rankingu szkół wyższych – Best Global Universities, wśród tysiąca uczelni uwzględniono tylko 13 polskich. W tym 11 w drugiej pięćsetce.

Brama Uniwersytetu Warszawskiego/wikimedia commons
Brama Uniwersytetu Warszawskiego/wikimedia commons

W Polsce ponad połowa trzydziestolatków ma wyższe wykształcenie. Zdobywają je w ponad 430 krajowych szkołach wyższych. O tym, jaki jest ich poziom, świadczy coroczne zestawienie Best Global Universities przygotowane przez amerykańską firmę U.S. News & World. Report jest wykonywany w oparciu o 12 kryteriów dotyczących reputacji naukowej, publikacji i cytowań. Tegoroczna edycja wytypowała tysiąc najlepszych uczelni z 65 krajów.

Pięć pierwszych miejsc przypadło Stanom Zjednoczonym. Pierwsze miejsce zajął amerykański Harvard University. Po nim uplasowały się: Massachusetts Institute of Technology, Stanford University, University of California-Berkeley, California Institute of Technology. Szóste i siódme miejsce to brytyjskie Oxford i Cambridge. Reszta pierwszej dziesiątki to kolejne wszechnice z USA: Princeton University, Columbia University i University of California-Los Angeles.

A nasi? Są. Tylko trochę daleko. Najwyżej – na 319. pozycji – sklasyfikowano Uniwersytet Warszawski. 364. miejsce zajął Uniwersytet Jagielloński. Reszta poza pierwszą pięćsetką. Politechnika Warszawska 593. miejscu, Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie na 617. W ósmej setce znalazły się: Uniwersytet Wrocławski i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Miejsca w ostatniej setce zajęły też: Politechnika Wrocławska, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Łódzki, Warszawski Uniwersytet Medyczny, Uniwersytet Śląski, Uniwersytet Gdański i Gdański Uniwersytet Medyczny.

Statystyki zaś nieubłaganie pokazują, że bezrobocie wśród polskich absolwentów wyższych uczelni jest o kilka procent wyższe niż wśród reszty ich rówieśników.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Sporo mówią już kryteria, o które opiera się raport. Polskie uczelnie nigdy nie dogonią i nie zbliżą się w rankingach do najbardziej prestiżowych. Nie chodzi tu tylko o poziom wiedzy studentów, czy brak egzaminów wstępnych (powinny wrócić moim zdaniem). Nie jest przypadkiem, że na najwyższych pozycjach są szkoły z państw silnych (silny może więcej to i jest wyżej, on ustala kryteria). Poza tym przecież w okresie PRL poziom kształcenia na uczelniach technicznych w Polsce był dobry w skali światowej, ale jak wiadomo ,,rankingi” nie mogły przecież zawierać szkół z za żelaznej kurtyny ze względów politycznych. Czy naprawdę ludzie sądzą, że np studia z zakresu filologii polskiej czy ogólnie słowiańskiej są na harvardzie na wyższym poziomie niż w ośrodkach odpowiednio polskich czy rosyjskich?. Nie twierdzę przy tym, że w Polsce jest dobra sytuacja, ale do tego typu rankingów należy podchodzić z rezerwą

  2. Harvard University – uczelnia prywatna
    Massachusetts Institute of Technology – uczelnia prywatna
    Stanford University – uczelnia prywatna
    University of California-Berkeley – uczelnia publiczna
    California Institute of Technology – uczelnia prywatna
    Oxford – model mieszany
    Cambridge – uczelnia publiczna
    Princeton University – uczelnia prywatna
    Columbia University – uczelnia prywatna
    University of California-Los Angeles – uczelnia publiczna

    1. Harvard University – egzaminy wstępne
      Massachusetts Institute of Technology – egzaminy wstępne
      (dalej nie chciało mi się sprawdzać, ale nie wierzę, by nie było, co najmniej dla zagraniczniaków).
      Egzamin wstępny jest barierą co najmniej psychologiczną – motłoch wie, że nie zda, więc nie podchodzi, już co najmniej połowa „studentów” odpada. Poza tym jest najprostszym sprawdzianem wiedzy i Z ZAŁOŻENIA wyrównuje szanse na studia, w miarę obiektywnie sprawdza poziom wiedzy (oczywiście piszę TYLKO O EGZAMINACH PISEMNYCH, nie głupawych testach, a normalnych egzaminach zadaniowych, gdzie kandydat musi wykazać się, że coś wie, a nie losowo skreślać odpowiedź, czy egzaminujacemu w cztery oczy coś zabajerować).
      Nie czarujmy się: wiedza nie jest dla wszystkich! By co nieco z niej liznąć, trzeba wykazać się jej zrozumieniem (już nie piszę o zdolnościach jej tworzenia), a nie znajomością kopaczy piłkowych czy muzyki diskopolowej. A szczególnie nie jest dla takich, co to uważają, iż zaliczenie im się należy, bo oni się ciężko poświęcają chodząc na uczelnię.
      Zniesienie egzaminów wstępnych na studia przyniosło dwa strategiczne sukcesy: radykalny spadek bezrobocia wśród młodzieży (wszak studiują!) i radykalny wzrost wykształcenia w społeczeństwie (wszak „W Polsce ponad połowa trzydziestolatków ma wyższe wykształcenie” i co z tego że gówniane, ale kwit jest!). I ciche zwycięstwo nauki: wszak uczelnie płacone są od „łepka” – więcej motłochu = więcej szmalu. To, że skutki są tragiczne, nikogo (oprócz myślących) nie martwi. Przecież ci, co podjęli takie decyzje kończyli jeszcze porządne szkoły, teraz to już nie te same szkoły, a za jedno pokolenie to zostanie z nich tylko nazwa. Z pustego to i Salomon nie naleje, a do pustego łba, to i sam dobry Pambócek.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…