Przy zarobkach 5 tys. zł brutto na etacie, każdy odprowadza 1450 zł na składki i podatek. W sumie 29 procent ściąga z nas państwo. Dlatego piszę o 5 tysiącach, że łatwiej się to liczy, choć przecież połowa Polaków zarabia nie więcej niż 2 100 zł na rękę.

A piszę o tym, bo rząd zamierza za kilkanaście miesięcy wprowadzić superpodatek. Czyli trzy w jednym, PIT, ZUS i NFZ. Idea jest zacna. I na tym koniec. Poza pomysłem nikt nie zna szczegółów. Nawet ci, którzy nad podatkiem pracują. Rozpatrywanych jest kilka wariantów. Jedne z mniejszą, inne z większą liczbą progów podatkowych. Jedne korzystniejsze dla biznesu, drugie dla najmniej zarabiających.

Zamiast przedstawić coś spójnego, miesza nam się w głowach, wysyłając kolejne balony próbne z jakąś szczątkową informacją. A to, że gdy ktoś zarabia 5 tys brutto, to łapie się na 40-procentowy podatek. A to, że najbiedniejsi podatku prawie płacić nie będą. Pojawiają się enuncjacje, że jak ktoś ma zarejestrowaną działalność gospodarczą, to zamiast 1150 zł co miesiąc jak teraz, zapłaci najwyżej 500. Jak dodamy do tego wszystkiego wyborczą obietnicę, że kwota zwolniona z jakiegokolwiek podatku wzrośnie z 3 tysięcy z haczykiem do 8, to nasz mętlik w głowie osiągnie apogeum.

Jedno wszak jest pewne. Ponieważ rząd planuje zebrać z nowego podatku nie mniej niż z obecnego plus składki, to porzućcie wszelkie nadzieje na obniżkę wysokości daniny publicznej. Szydło potrzebuje kasy na pomysły emerytalne, „500+”, dopłaty do Świątyń Opatrzności Bożej i wzrost budżetu na zbrojenia. Bo przecież nie na państwowe, sprawnie działające usługi publiczne służące obywatelom. To wszystko nie napawa optymizmem podatkowym. Nie napawa nim też, że żaden przeciek nie wskazuje by ktoś pamiętał o ludziach, spłacających hipoteczne haracze bankom, ani o tych, którzy za własne pieniądze się edukują.

Nikogo z rządu nie rusza, że jak ktoś zarabia 3 tys. zł brutto i spłaca 1,5-tysięczny haracz kredytowy bankowi, a państwo ściągnie mu 900 zł, to będzie musiał przeżyć za 600 zł. Bo przecież zarabiając trzy tysiące, jest się według PiS krezusem.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Sorry ale to jakieś brednie. Owszem rząd dawkuje informacje i sprawdza w ten sposób reakcje opinii publicznej, ale póki co wszystko wskazuje na to, że zmiany pójdą w kierunku wprowadzenia prawdziwej progresji podatkowej. Czyli przy założeniu, że suma zebranych podatków ma być taka jak do tej pory, biedni zapłacą mniej, a bogaci więcej. Jeśli przy okazji chcą zlikwidować patologię opodatkowania działalności gospodarczej – liniowy PIT i ryczałtowy ZUS – to każdy przyzwoity człowiek, a już na pewno publicysta lewicowego portalu powinien takim zmianom kibicować, a nie szukać dziury w całym.

    PS. Jak ktoś zarabia 5000 brutto to należy do 20% najlepiej zarabiających. A hipoteczne haracze to kwestia do rozwiązania w inny sposób, nie przez ulgi podatkowe.

  2. Podatki zawsze płacili najbiedniejsi. A i teraz też będą płacić. No przecież PiSuary nie obetną sobie świeżo zdobytych pensji.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

AI – lęk czy nadzieja?

W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…