Po kilku dniach od pierwszych chaotycznych jeszcze odniesień o podejrzeniach ze strony urzędu UE, walczącego z nadużyciami finansowymi i korupcją, dziś znane są już szczegóły.
Weteran wszystkich niemal partii po prawej stronie sceny politycznej, miłośnik wystawnego życia i infant terrible rodzimej polityki, Ryszard Czarnecki, ma poważne problemy, choć konsekwentnie odrzuca zarzuty, twierdząc, że jest całkowicie spokojny o rezultat dochodzenia.
Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) to poważna instytucja powstała 28 kwietnia 1999 r. w celu zwalczania korupcji, nadużyć budżetu Unii oraz przemytu papierosów i alkoholu. Jej pracownicy poważnie traktują swoją pracę: dość powiedzieć, że od 2010 roku do budżetu Unii zwrócono 6,9 miliarda euro, ponad 2500 razy zwracano się do instytucji organów ściągania państw członkowskich w celu wszczęcia postępowań. Teraz na celowniku funkcjonariuszy OLAF znalazł się Ryszard Czarnecki, a podejrzenia są poważne, tym bardziej, że, jak twierdzi portal rp.pl, śledczy ustalili już kilka dość kompromitujących faktów.
Chodzi, najogólniej rzecz biorąc, o wyłudzenie poprzez nienależne pobranie z delegaci samochodowych ponad 100 tysięcy euro. Miałoby to się odbywać m.in., poprzez wystawiania i pobieranie zwrotów delegacji na trasie Bruksela – Jasło. Ustalono jednak, że Czarnecki mieszka nie w Jaśle, a w Warszawie, zaś mieszkanie po matce, które miał w Jaśle, a w którym się teoretycznie mógłby zatrzymać, nie figuruje w wykazie majątkowych, co mogłoby oznaczać, że je po prostu sprzedał. Podanie Jasła jako celu podróży wydłużało trasę o 340 kilometrów i oznaczało zauważalne zwiększenie tzw. kilometrówki.
To jednak nie koniec listy zarzutów. Dochodzą do tego banalne oszustwa, jakich miałby dopuszczać się polski europoseł. Polegały na tym, że pisał o przemieszczaniu się pożyczonymi jakoby samochodami, problem w tym, że właściciele pojazdów zaprzeczali, by pożyczali swoje samochody polskiemu oficjelowi. Europejscy śledczy swoje ustalenia uznali za na tyle poważne, że przekazali sprawę do polskiej prokuratury, ponieważ czyny Czarneckiego mogą być zagrożone wysoką karą do 8 lat więzienia.
Czarnecki twierdzi, że nikt do tej pory nie kwestionował jego rozliczeń, co ma być dowodem jego niewinności.
Oczywiście, powstaje pytanie, czy polska prokuratura, podporządkowana jednemu z kolegów politycznych Czarneckiego, będzie w stanie obiektywnie wyjaśnić zarzuty przedstawione Czarneckiemu przez OLAF.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Afer w Brukseli nie brakuje .
Gównojadów ci u nas dostatek!
31 lat dyktatury małych gnoi
„powstaje pytanie, czy polska prokuratura, podporządkowana jednemu z kolegów politycznych Czarneckiego, będzie w stanie obiektywnie wyjaśnić zarzuty przedstawione Czarneckiemu przez OLAF.”
Pytanie czysto retoryczne, chociaż cuda się zdarzają. Nawet NIK zaczął pracować nie pod dyktando prezesa wszystkich Polaków.