To może być przełomowy wyrok. Sąd uznał, że właściciel firmy ochroniarskiej nie miał prawa zawierać z pracownicą 20 kolejnych umów-zleceń. Podwładnej należała się umowa o pracę. Związkowcy zwracają uwagę, że problem jest znacznie szerszy i dotyczy całych rzesz pracowników, którzy są przymuszani do pracy na śmieciówkach przez nieuczciwych pracodawców. Walka z procederem dopiero się rozpoczyna.
Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”. Pani Katarzyna pracowała w agencji ochrony mienia. Na początkowym etapie zatrudnienia zawarła z pracodawcą umowę o pracę na czas określony. Potem jednak właściciel zaoferował jej umowę-zlecenie, mimo, że zakres obowiązków i charakter wykonywanej pracy nie uległ zmianie. Pracownica, stając przed wyborem utraty źródła dochodu lub podpisania niekorzystnej dla niej umowy, wybrała to drugie rozwiązanie. Przez kolejnych sześć lat zawarła z właścicielem 20 umów-zleceń, średnio trzy rocznie. W końcu zgłosiła sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy. Tam dowiedziała się, ze powinna złożyć pozew o ustalenie stosunku pracy. Postępowanie, które rozpoczęło się w lutym 2015 roku, znalazło finał kilka dni temu. 22 czerwca sąd orzekł, że pomiędzy panią Katarzyną a jej pracodawcą zachodził stosunek pracy, a więc była pracownicą, a nie zleceniobiorczynią, a zatem powinna być zatrudniona na podstawie umowy o pracę. Teraz właściciel musi uregulować zaległe składki za okres, w którym bezprawnie zatrudniał pracownicę na umowie cywilnoprawnej. Sprawę monitorował Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Wyrok, który zapadł w sprawie pani Katarzyny, według działaczy związkowych powinien stanowić początek walki o wyeliminowanie patologii.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…