Wczorajsze obchody 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej starałam się obchodzić szerokim łukiem – ani wpatrzony w prezesa jak w słońce smoleński lud „niepokornych”, ani drwiąca z „ciemnogrodu” publiczność nigdy nie były i nie są z mojej bajki. Jestem przekonana, że Platforma Obywatelska zrobiła za mało, żeby wyjaśnić przyczyny katastrofy i że walnie przyczyniła się do snucia księżycowych teorii spiskowych. Nie wynika to w moim przekonaniu z faktu, że poprzedni rząd chciał jakąś „prawdę” zataić – zmiksowanie modelu taniego, tekturowego państwa ze skrajną arogancją, która zresztą pogrzebała PO, dały po prostu takie rezultaty. Nie twierdzę w żadnym wypadku, że w Smoleńsku doszło do zamachu, nie mam potrzeby podnoszenia tej kwestii, ale samo stawianie postulatu „poznajmy wreszcie prawdę” wydaje mi się nie tyle może uzasadnione, co zrozumiałe. Tyle, że to w ogóle nie jest postulat Prawa i Sprawiedliwości.
„Musimy to wszystko opisać, musimy znać fakty. Musimy ustalić fakty także w tym sensie, o którym mówi się w ramach porządku państwowego, a więc procesowo czy przez odpowiednie organy państwa” – powiedział wczoraj Jarosław Kaczyński podczas swojego przemówienia. Jednym słowem – „fakty”, są znane, a przynajmniej zna je prezes. „Ustalić” należy je tylko w ramach porządku prawnego, w dodatku jest to działanie poniekąd dodatkowe. Kiedy prezes Kaczyński mówi o „sprawiedliwości”, okazuje się, że tenże porządek prawny w zbadaniu okoliczności sprawy i ewentualnych późniejszych zaniedbań jest w gruncie rzeczy mało istotny. „Jeśli chodzi o kodeks karny, to pamiętajmy, że będą mijały lata, przedawnienia, nie zawsze będzie można go zastosować” – mówił wprost lider partii rządzącej. Ważniejsza okazuje się „odpowiedzialność moralna”; to, że „musi zostać dokonane moralne napiętnowanie”.
Kogo chce Kaczyński piętnować już teraz, o kim „prawdę” zna prezes? Ano, o tych, co nie lubili PiS przed tym, jak spadł samolot. „Tragedia smoleńska nie wzięła się znikąd. (…) To bawienie się zapałkami, ten przemysł pogardy, to wszystko co się z nim wiązało. Z całą pewnością istnieje związek pomiędzy tym, a tym co wydarzyło się w Smoleńsku” – mówił wyraźnie.
Okoliczności tragedii, w której zginęli przecież przedstawiciele i przedstawicielki wszystkich ówczesnych ugrupowań parlamentarnych, będzie więc wyjaśniać zupełnie od nowa – bo dotychczasowe śledztwo to „pozór”, „udawanie” – partia rządząca, która deklaruje, że wszystko już wie. Winni tragedii w Smoleńsku są ci, którzy gardzili PiS. To jest „prawda”, to są „fakty”, które znajdą się w szkolnych podręcznikach, które będą nas straszyć z pamiątkowych tablic i pomników, którymi będzie nas karmić publiczna telewizja. Jarosławowi Kaczyńskiemu, ba – nawet Antoniemu Macierewiczowi! – nigdy nie chodziło o żadne ustalenie faktów. Obóz „smoleński” zawsze używał tragedii do tego, żeby realizować bardzo konkretne cele polityczne – pokazywać krytykę ich partii jako postawę zbrodniczą, a samych siebie jako niezłomnych i niepokornych wojowników o wyższe wartości. Dość to obrzydliwe, bo zginęło tam jednak 96 osób.
Demokracja czy demokratura
Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…
Wczorajsze „Krzywe Zwierciadlo”.
Scena przywitania Prezesa z Prezydentem.
Polecam.
obóz smoleński? Raczej sekta – tam wszystko wg mechanizmów sekty działa
Pełna prawda?
Trzeba by zacząć od tego jak idioci latający ruskim samolotem obrazili się na Ruskich, przestali się szkolić u Ruskich a tych, co ich Ruscy szkolili wylali z roboty.
Potem można opowiedzieć o tym, jak polskie jaśniepaństwo przestrzega przepisów ruchu drogowego i lotniczego.
Potem o tym, jak na wyścigi planowali rozpocząć na grobach polskich jeńców kampanię wyborczą.
No i dopiero na koniec o tym,jak przekonane o swej niezwykłości jaśniepaństwo próbowało za wszelką cenę lądować we mgle.
Proponuje jako punkt wyjścia postawić pytanie: dlaczego nie rozbijają się inni?