Zaskoczenia nie ma: w sondażach prowadzi pisowski prezydent. Nieprzyjemną jednak niespodzianką dla partii Kaczyńskiego jest prognozowana frekwencja wyborcza.
Radość Andrzeja Dudy i jego promotorów, czyli środowiska Zjednoczonej Prawicy, jest o tyle zrozumiała, że na kilka – kilkanaście dni przed wyborami prezydenckimi, prowadzi on przed pozostałymi o kilka długości. 52 proc z tych, którzy wyrażają pewną lub prawdopodobną chęć uczestnictwa w wyborach zagłosuje na Andrzeja Dudę. Potem długo, długo nic i jest kandydat Szymon Hołownia, skrzyżowanie człowieka znikąd, kandydata niezależnego i publicysty katolickiego. Ten otrzymałby 14 proc.
Następnie, kłębi się plankton polityczny, który zbiera mniej niż 10 proc. głosów. Są wśród nich: nacjonalista Krzysztof Bosak – 7 proc., Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydat PSL (6 proc.) i łeb w łeb mkną Małgorzata Kidawa-Błońska, która w różowych snach liberałów miała zagrozić, albo nawet wygrać z Dudą (5 proc.) i kandydat Lewicy Robert Biedroń – tyleż samo.
Ten rozkład głosów na poszczególnych kandydatów byłby niepełny, gdyby nie rzucić go na tło prognozowanej frekwencji. Pewny udział w wyborach zadeklarował co piąty Polak (21 proc.), prawdopodobny – 16 proc., co razem daje dużo mniej niż połowę uprawnionych do głosowania. O wiele więcej, bo aż 46 proc deklaruje, że do wyborów nie pójdzie. 16 proc jest niezdecydowanych.
Powstaje zatem sytuacja, w której PiS prze do wyborów nie bacząc na to, jak wybrany prezydent Duda będzie wyglądał po wyborach – ze słabą legitymacją, bagażem upokorzenia i pod ostrzałem międzynarodowej krytyki. Ale jeżeli się na to nie zdecyduje, PiS może stracić jeśli nie wszystko, to bardzo wiele.
Jedno jest pewne – wybory prezydenckie kompromitują cała klasę polityczną w Polsce.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Na lewicy powinny wystrzelić korki od szampanów, skoro kandydatka śmiertelnie wrogiego obozu skrajnej reakcji sięgnęła dna i znajduje się w politycznej agonii.
Miejmy nadzieję, że następnym razem lewica wystawi dobrego kandydata. Np. kogoś na miarę Ikonowicza.
A pisałem od początku, że wystawienie Biedronia przez lewicę – to strzał w stopę? Podobnie jak Kichawy-Bońskiej przez KO. Można by rzec Wart pałac paca. Kabotyn i kuchta…
Panie Wiśniowski! Ten „plankton polityczny” – Bosak, wyszedł na trzecią pozycję. Ale dla pana to nie stanowi problemu. A to, że „bojownik” „lewicy” osiągnął eliminujący i jego, i reprezentowane przez niego marzenia klasy robotniczej – dno sądaży, to żaden problem. Bo to absolutna prawda, panie Wiśniowski, że klasa robotnicza marzy wyłącznie o zadach swoich współtowarzyszy walki o wyuzdaną wolność seksualną? Innych wszak problemów w „już wolnej” Polsce nie ma! Uff. „Lewico” w zadach głupców i niespełnionych karierowiczów uwięziona. Chce mi się rzygać.
Przyłączam się do ciebie w kwestii „rzygania”, serdecznie pozdrawiam.
O zdziczeniu narodu świadczy to, że żydowski katotaliban ściga się z krypto katotalibanem.
Zdaje sie że wszystko jedno co się napisze i tak wszystko usuwcie z automatu.To jak z zeszytem skarg i zażaleń w kabarecie dudek.