Pochodzenie klasowe jest dziedziczone, a mobilność klasowa nie jest zjawiskiem powszechnym. Najnowszy raport OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) potwierdził jeden z głównych zarzutów stawianych globalnemu sysemowi ekonomiczno-społecznemu przez antykapitalistyczną lewicę.
„W kapitaliźmie możesz być kim chcesz”, „Wystarczy zaradność i trochę oleju w głowie by osiągnąć sukces”, „Kapitalizm nagradza pracowitych” – to tylko niektóre z ideologicznych sloganów, serwowanych przez wolnorynkową progagandę. Z takim przekazem spotykamy się już od wczesnych lat dzieciństwa.
Jeśli jesteś dzieckiem robotnika, sam raczej też nim zostaniesz – przytrzyma cię „lepka podłoga” – mówią eksperci OECD, których opracowanie „Popsuta winda społeczna” nie pozostawia żadnych złudzeń – zjawisko uwięzienia na dole drabiny społecznej wciąż jest powszechne i nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić.
Mobilności społeczna to zdolność do przełamywania determinantów pochodzenia klasowego. Kapitalistyczna bajeczka mówi nam, że dzięki edukacji, a następnie ciężkiej pracy można osiągnąć każdy cel. Wystarczy, że odnajdziemy w sobie odpowiednią determinację. Jak jest w rzeczywystości?
Autorzy raportu OECD udowadniają, że kluczowym czynnikiem nie jest indywidualne nastawienie jednostki, a to kim są jego rodzice. Stabilność finansowa, a także psychologiczna wytwarzają w człowieku zespół umiejętności, który daje przewagę już na starcie. Przełamanie tych socjalizujących wpływów jest niezwykle trudne, a czasem wręcz niemożliwe. Pokazuje to przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie aż 67 proc. dzieci menedżerów zostaje menedżerami. Do grona 25 proc. najlepiej zarabiających w USA dostaje się tylko 10 proc. dzieci z najbiedniejszych rodzin i co drugie dziecko z grona najbogatszych.
Polska, a z krajów europejskich również Węgry i Portugalia znalazły się wśród krajów, w których problem dziedziczenia biedy jest poważny. Na drugim biegunie są: Islandia, Holandia, Szwajcaria, oraz, co ciekawe, Izrael, w którym tylko 17 proc. robotniczych dzieci zostaje robotnikami, a 27 proc. – menedżerami.
Awans klasowy nie jest najczęściej procesem, który odbywa się w jednym pokoleniu. Przejście rodziny o niskich dochodach do poziomu średnich dochodów zajmuje przeciętnie pięć pokoleń. Autorzy raportu zaznaczają jednak, że państwo może wspierać takie procesy. I tak, np. w Danii potrzeba do tego tylko dwóch pokoleń, co jest rekordem europejskim. Nieźle jest też w pozostałych krajach skandynawskich – tam można zostać klasą średnią w trzecim pokoleniu. Na Węgrzech – dopiero w siódmym.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
@kapitalizm -kanibalizm…
Nie doceniasz ciężaru układów nieformalnych…. Lepka podłoga istnieje pomimo państwa i jego zamiarów.
Z omówienia analizy OECD wynika, że oni marzą o tym, żeby nie było robotników, bo przecież po to sprowadzają hordy Afrykanów i innych niebiałych, żebyśmy mieli kim „menadżerować”. Znam naukowców z rodzin robotniczych i robotników z rodzin naukowców. Niestety, z rodzin „menadżerskich” jeszcze nic dobrego nie wyrosło oprócz przekrętaczy. Może więc lepiej, żeby zostało jak jest?
O to walczyliśmy w 89-tym roku
„MENADŻER” to pojęcie które niewiele mówi. „Menadżer” może odnosić się zarówno do dyrektora zakładu zatrudniającego kilkaset ludzi jak i do sprzątaczki, której nazwa ostatnio coraz częściej brzmi „menadżer powierzchni płaskich”. Wątpie, żeby w zachodnich krajach aż 83% ludziom udawało się awansować w szczeblu drabiny społecznej z klasy robotnika do wyższych sfer.
No z tymi „pokoleniami” to ktoś tu nieźle pofantazjował. 5 pokoleń to jest ok 100 lat, przez ten czas sytuacja ekonomiczna, społeczna, polityczna zmienia się tak, że na początku stulecia może istnieć całkowicie inny świat niż na jego końcu.