Nie tylko w Moskwie, ale w wielu większych miastach Rosji przetacza się fala demonstracji ludzi, którzy nie chcą pracować dłużej.
Organizatorami protestów jest lewicowa opozycja, zarówno parlamentarna, jak i pozaparlamentarna. Władza robi dobrą minę do złej gry, choć widać pewną nerwowość w szeregach rosyjskich neoliberałów. Mityngi protestacyjne zorganizowano w 90 miastach Rosji, jak podają źródła związane z komunistami. Według obserwatorów w demonstracjach uczestniczą ludzie do tej pory politycznie bierni, nie będący członkami lewicowych organizacji.
Według danych niezależnego ośrodka badania opinii publicznej Lewada Center 37 proc. Rosjan gotowych jest wyjść na ulicę protestując przeciwko reformie emerytalnej.
Protesty miały ostatnio miejsce m. in. w Czelabińsku, Jakucku, Tule, Niżnym Nowgorodzie i w Moskwie. W Penzie policja zatrzymała organizatora protestów z Lewego Frontu, Wiktora Chomca.
Komunistyczna Partia Rosyjskiej Federacji występuje z żądaniem przeprowadzenia ogólnorosyjskiego referendum, choć już trzykrotnie odrzucano jej wniosek pod formalnymi zarzutami. KPRF przeformułowała więc referendalne pytanie i ponownie złoży je do odpowiednich organów.
Publiczne media starają się pomniejszyć skalę protestów, jak też starają się przeciwstawić swoją narrację pokazując propagandowe tematy o szczęśliwie pracujących od lat emerytach.
Wobec narastającej fali protestów najważniejszy człowiek w Rosji czyli Władimir Putin milczy, choć 20 lipca powiedział, że nie podoba mu się „żaden wariant związany z podwyższeniem wieku emerytalnego”. Można zauwazyć, że podczas protestów demonstrujący starają się oszczędzać prezydenta, choć żądania o jego dymisji oczywiście są.
Lider komunistów Gennadij Ziuganow na mityngu w Moskwie powiedział: „Oficjalnie ogłaszamy rządowi: nie przeforsujecie tej reformy. Zrobimy wszystko, żeby poderwać kraj, który powiedział „NIE!”
Część obserwatorów jest zdania, że sytuacja wokół podwyższenia wieku emerytalnego da prezydentowi pretekst do dymisji rządu Miedwiediewa i generalnej rozprawy z neoliberałami rosyjskimi.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Putin ma autentyczny kłopot: z jednej strony reforma emerytalna musi być przeprowadzona, im szybciej, tym lepiej, bo jej brak grozi wielkimi problemami finansowymi i stopniowe staczanie się do lat 90-ch. Z drugiej strony z badań centrum badania opinii Lewada około 90% Rosjan wypowiada się przeciw tej reformie (podaję tę informację za niemieckim „Zeit”). Ludziom trudno się dziwić, bo oni dostaną w wyniku tej reformy mocno po kieszeni. Teraz, po osiągnięciu wieku emerytalnego większość Rosjan pobiera emeryturę i dalej pracuje. Zarabiają więc podwójnie. Gdy wejdzie reforma to na takie podwójne dochody trzeba będzie poczekać 5 lat dłużej w przypadku mężczyzn i 8 lat w przypadku kobiet. I myślę, że właśnie ta „niesprawiedliwość” wobec kobiet irytuje wielu Rosjan.
Komuniści i związki zawodowe żądają utrzymania dotychczasowego wieku przejścia na emeryturę, a powiększającą się dziurę w budżecie emerytalnym zapelniać z dochodów, które dotychczas lokowano w różnych funduszach i rezerwach, które ratowały Rosję przed skutkami sankcji i różnych „embargów”.
Symptomatyczne jest to, że łapka w łapkę z „populistami” idą rosyjscy „demokraci” na zachodniej licencji, którzy do czasu zanim obecne władze zaczęły mówić o reformie, wzywały do o wiele bardziej radykalnej reformy.
Trochę to przypomina nawoływania działaczy Solidarności w stoczni gdańskiej w latach 80-ch do zaprzestania eksportu statków do ZSRR i do „reformy” gospodarki;)