Rządzący od stycznia tego roku socjalistyczny rząd w Hiszpanii zapowiedział zmiany w kodeksie karnym, po których jakakolwiek gloryfikacja reżimu gen. Franco będzie zakazana.
Ostatnie symbole minionego reżimu znikną z przestrzeni publicznej. Rząd planuje również ekshumację zwłok przeciwników faszystowskiej dyktatury pochowanych po ich zamordowaniu przez reżim w masowych grobach.
Generał Francisco Franco rządził Hiszpanią od zakończenia wojny domowej w 1939 roku aż do swojej śmierci w 1975 roku. Spuścizną jego faszystowskich rządów było więzienie i egzekucja dziesiątek tysięcy ludzi. Wielu z nich zostało pochowanych w masowych grobach. Wcześniej w wywołanej przez niego wojnie domowej trwającej w latach 1936-39 zginęło pół miliona ludzi.
Proponowana reforma doprowadziła do wściekłości prawicowców, szczególnie skrajną prawicę skupioną wokół ultranacjonalistycznej partii Vox. Zarzucają oni rządzącej koalicji ugrupowań lewicowych, że jej działania to atak na wolność słowa i chęć odwrócenia uwagi od spowolnienia gospodarczego.
„W demokracji nie oddaje się hołdu dyktatorom, ani tyranom” – ripostuje Adriana Lastra, sekretarz generalna Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), największego ugrupowania wchodzącego w skład rządu socjalistycznego premiera Pedro Sancheza. I zapowiada, że rząd zamierza ekshumować zwłoki ofiar Franco zakopanych w masowych grobach i usunąć wszelkie symbole reżimu Franco, jakie jeszcze znajdują się w przestrzeni publicznej.
W październiku zeszłego roku poprzedni rząd Sancheza doprowadził do przeniesienia szczątków byłego dyktatora z mauzoleum wojny domowej w Hiszpanii, w którym Franco został pochowany w 1975 r., na niewielki prywatny cmentarz.
Dokonuje się również defrankizacja nazw ulic. W Madrycie, po trwającej rok batalii sądowej, w czasie której przeciwnicy defrankizacji chcieli zablokować zmiany, usunięto tabliczki z ulic nazwanych na cześć frankistowskich generałów Jose Millana-Astraya oraz Miguela Garcii de la Herranza. Zmieniono również nazwy kolejnych 50 ulic, alei oraz placów.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Zupełnie jak u nas dekomunizacja…
O ile ktoś próbuje nawoływać do eksterminacji grup etnicznych – to faktycznie powinno być zakazane.
O tyle, samo krytykowanie demokracji, czy postulowanie rządu autorytarnego czy monarchii – już nie.
Bacząc ile się u nas mówi o „zbrodniczych systemach totalitarnych” to dość dziwne, ze mamy orła z koroną. Korona symbolem demokracji nie jest. Hipokryzja level hard.
I tu na siłę próbuje się wprowadzić pojęcie systemu totalitarnego i to rzekomo mającego się różnić od innych, „lepszych” systemów niedemokratycznych. Oczywiście kolonialistyczni zbrodniarze się z tej definicji wyślizgnął. To elastyczne pojecie do, którego wsadza się tego kogo się nie lubi.
Tylko, że pochwała nie franco jest praktycznie równe z nawoływaniem do eksterminacji, bo to jest to co on robił. To tak jakby mówić, że pochwała nie Hitlera w kontekście krytykowania demokracji jest spoko, bo to nie jest nawoływanie do przemocy. Z tym, że wszyscy wiemy, że jak ktoś pochwała Hitlera, to pochwała jego czyny, to samo z franco. Nie uważam, że samo mówienie takich rzeczy powinno być karane, ale posługiwanie się tą retoryką do politycznych celów już tak. Tak samo uważam, że to świetna sprawa, że zmienili te ulice itp. bo pozostałość tych nazw to jak plucie codziennie w twarz rodzinom ofiar, które tam żyją i patrzą na tą gloryfikację morderców.
Ten pomysł jest głupi – reżim Franco nie był dobry ale to nie powód aby za pochwalanie go karać ludzi. Wolność słowa jest bardzo ważna i nie powinna być ograniczana.
P.S. uważam że chwalenie komunizmu też nie powinno być karane.