Pracownicy firmy Clover z RPA strajkują już od dwunastu tygodni. Ich protest spotkał się z przerażająco brutalną reakcją kierownictwa firmy.

Firma Clover to południowoafrykańska, mleczarska potęga, założona w roku 1898, której udziały swego czasu były bardzo wysoko notowane na giełdzie w Johannesburgu. Były, bo zostały wycofane z giełdy, kiedy firma została przejęta przez społkę Milco z Izraela.

Izraelska Central Bottling Company, która kupiła większościowy udział w Clover właśnie poprzez Milco – swoją południowoafrykańską filię – znajduje się bezpośrednio na ziemiach ukradzionych Palestyńczykom i jest powiązana z przestępstwami przeciwko nim.

Bojkot, ścieżka sądowa

Dwanaście tygodni temu pracownicy Clover rozpoczęli strajk – zarówno ze względu łamanie praw pracowniczych, jak i fakt, że Clover finansuje Izrael. Pracownicy, którzy w większości są muzułmanami, świadomi, że pracują na rozwój izraelskiego apartheidu a w konsekwencji – cierpienia Palestyńczyków. Rozpoczęli nie tylko strajk, ale również otwarty bojkot produktów tej firmy.

Odwiedzali popularne w Kapsztadzie sklepy takie jak Shoprite, Spar, czy Boxer i rozmawiali z klientami, przekonując ich do niekupowania mleczny

niektóre sieci sklepów postanowiły wycofać ze swojego asortymentu produkty firmy Clover, by nie wspierać izraelskiego apartheidu

ch wyrobów Clover. Większość klientów posłuchała i w akcie solidarności zarówno z pracownikami jak i Palestyńczykami, zrezygnowała z zakupu produktów finansowanej przez Izrael.

 

„Bojkoty stanowią kluczowy element akcji protestacyjnych pracowników, podnoszenia świadomości i budowania szerszej solidarności z akcjami strajkującymi. W czasach apartheidu bojkoty konsumenckie i bojkoty w ogóle miały kluczowe znaczenie w sporach przemysłowych” – mówi Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Ogólnego RPA (Giwusa).

Pracowników w ich walce – oraz Palestyńczyków – wsparło ponad 60 organizacji. Jednocześnie związek zawodowy wkroczył z firmą na ścieżkę wojenną również w sądzie.

Agresywny odwet firmy

W poniedziałek 7 lutego 5000 tysięcy strajkujących pracowników firmy Clover zostało zaatakowanych przez jeżdżących taksówkami bandytów. Strajkujący byli chłostani pasami, bici i rozbierani, trzech zaatakowanych potrzebowało hospitalizacji. Dwóch z nich  zamknięto w pomieszczeniu wewnątrz zakładu, gdzie, podobno przy udziale kierownictwa firmy, byli godzinami bici. Oczywiście ochrona budynku firmy ani reszta personelu nie zareagowała, nawet kiedy pracownicy byli bici do krwi. Paru ochroniarzy przebąknęło podobno, że mają poczekać na przyjazd policji.

W związku z napadami na pracowników policja zaaresztowała dwie osoby. Nie do końca jasny jest udział firmy w tym koszmarze, trudno jednak uwierzyć w czysty przypadek, zwłaszcza biorąc pod uwagę relacje bitych wewnątrz budynku pracowników. Jak zeznaje lider Giwusa, Mametlwe Sebei również menadżerowie firmy nie zareagowali w żaden sposób i to nie oni wezwali policję i karetkę.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…