Ustawa o in vitro miała być ukłonem PO wobec liberalnego elektoratu. Po ośmiu latach hamletyzowania i wdzięczenia się do Kościoła – czego szczytowym objawem było powierzenie prac nad projektem Jarosławowi Gowinowi – u schyłku swojej drugiej kadencji Platforma postanowiła zademonstrować przywiązanie do neutralności światopoglądowej państwa. I uchwaliła ustawę, która coraz bardziej przypomina „kompromis aborcyjny”. Nowy Rzecznik Praw Obywatelskich właśnie zaskarżył ją do Trybunału Konstytucyjnego.
W języku prawniczym 13-stronicowy wniosek Adama Bodnara mówi o naruszeniu zasady państwa prawa, zaufania obywateli do państwa i prawa, prawa do prywatności i swobody decyzji o posiadaniu potomstwa oraz ochrony praw nabytych. W rzeczywistości – mówi o bigoterii, która legła u podstaw założeń ustawy.
Nowe prawo nie pozwala na korzystanie z procedury in vitro przez kobiety samotne. Jest ona dostępna tylko dla małżeństw i konkubinatów – to ostatnie to efekt pracy bardziej postępowych posłów nad projektem, którego filozofię nakreślił Gowin. Adam Bodnar pyta jednak: co z singielkami, które mają już w klinikach in vitro zamrożone zarodki, powstałe z połączenia ich komórek jajowych z plemnikami anonimowego dawcy? Lekarze szacują, iż 5 proc. klientów klinik leczenia niepłodności stanowiły kobiety niepozostające w stałym związku. Podpisując umowę z kliniką, kobiety te nie wiedziały, że w przyszłości prawo nakaże im wylegitymować się posiadaniem partnera, który weźmie na siebie trud bycia ojcem ich dziecka. Nowa ustawa stawia takie kobiety przed wyborem: raptownie szukać faceta, przestawić jakiegoś „lipnego tatusia”, który zechce zaryzykować wzięcie prawnej odpowiedzialności za nieswoje dziecko – albo zaakceptować nie tylko fakt, iż nigdy nie będą mogły zostać matkami, ale także, iż ich zarodek zostanie oddany „do adopcji”. Co oznacza, iż inna kobieta, bez ich wiedzy i zgody, urodzi i wychowa ich biologiczne dziecko – ustawa mówi, iż po 20 latach niewykorzystane zarodki mogą zostać przekazane innym parom bez zgody dawców komórek.
„W rezultacie kobieta, która poddała się wstępnej procedurze i na podstawie umowy cywilnoprawnej klinika pobrała jej komórkę rozrodczą i wytworzyła zarodek z tej komórki i komórki anonimowego dawcy, zostaje postawiona w sytuacji, w której niewykorzystanie tej komórki przez okres 20 lat (a to wykorzystanie w przypadku nieposiadania partnera jest w świetle ustawy niemożliwe) prowadzi do przekazania zarodka do dawstwa” – wywodzi rzecznik -„W konsekwencji, wbrew woli dawczyni komórki rozrodczej, a nawet bez jej wiedzy, inna kobieta może urodzić pochodzące z tej komórki dziecko”. Bodnar proponuje, aby przepisy przejściowe wyłączyły z obowiązku „okazywania partnera” kobiety, które posiadały zamrożone zarodki w dniu wejścia w życie ustawy, czyli 1 listopada. Rzecznik dodał też, iż w przyszłości oddzielnego rozważenia wymagać będzie kwestia niedostępności procedury in vitro dla samotnych kobiet.
Rząd zrzuca maskę
Dzisiejszy dzień przejdzie do historii jako symbol kolejnej niedotrzymanych obietnic przed…
He he, ale tu feministyczna cenzura. Nie spodziewałem się. Nawet komentarz napisany dla śmiechu, że ustawa dyskryminuje mężczyzn, ocenzurowaliście. Strajk.eu jest tak śmiertelnie poważny w walce ideologicznej z mężczyznami, że banalny dowcip odebrano jak zamach na prawa kobiet i ocenzurowano. Bucha cha cha… Macie zero poczucia humoru! Banda ponuraków-cenzorów. A kysz! Niech się tu pojawią normalni ludzcy ludzie, a nie fanatycy ideologiczni!
Ustawa o in vitro przede wszystkim dyskryminuje singli – w dokumencie nie ma ani słowa o in vitro dla mężczyzn.