Dzisiejsza sytuacja z kolejnym odrzuceniem sejmowej, PiS-owskiej kandydatury Rzecznika Praw Obywatelskich jest oczywiście odzwierciedleniem bezpardonowej walki politycznej w Polsce. Poza tym jednak jest kolejnym dowodem na to, że w jej ogniu kompletnie giną zwykli ludzie. Rzecznik Praw Obywatelskich jest jednym z niewielu rzeczywiście rozpoznawalnych przez zwykłych ludzi symboli tego państwa. Na dodatek kojarzony jest on zazwyczaj pozytywnie. Mimo prób zdemolowania instytucji RPO przez prawicę w ostatnich miesiącach, pozycja w odbiorze społecznym nie uległa znaczącej degradacji.
Tak, można zgodzić się z diagnozą, że zwykłego człowieka mało interesują rozgrywki wokół Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądowniczej. Należy nad tym ubolewać, ale jest jak jest. RPO ich jeszcze interesuje. Działania mające na celu usunięcie dotychczasowego Rzecznika i wstawienie w jego miejsce jakiegoś twardogłowego konserwatysty układają się w cały cykl antyspołecznej polityki PiS.
Przez cały okres kryzysu wywołanego pandemią, kiedy można było naprawdę zreformować niesprawiedliwy kształt społeczeństwa, ułożony przez rządy neoliberałów, PiS w istocie nie zrobił nic. Wstawiał swoich ludzi na miejsca, które sobie upatrzył. To go interesowało.
Mimo zachęt i gotowych projektów ustaw, proponowanych przez lewicę. Sprawa umów śmieciowych ani drgnęła. Kobiety mają mniej praw, a nie więcej. Związki zawodowe wciąż nie są partnerem dla kapitalistów. O progresywnych podatkach nie ma ani słowa. Służba zdrowia jest w rozsypce. Jeżeli nie padnie całkiem, to tylko dlatego, że lewica zmusiła do choćby częściowej korekty planów jej zdemolowania.
Chodzi wciąż o to, co było wiadome od początku – PiS nie był, nie jest i nie będzie partią, która naprawdę chce zmiany obecnego systemu.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …