Mimo krytyki, jaka płynie z tego powodu ze strony organizacji antyfaszystowskich z całego świata, w Rydze po raz kolejny 16 marca odbył się marsz pamięci łotewskich żołnierzy SS. Rząd ani władze miejskie nie zaryzykowały konfliktu z nacjonalistami, jaki nastąpiłby w razie zablokowania wydarzenia.
Żyjący jeszcze weterani Legionu Łotewskiego Waffen SS oraz członkowie i sympatycy organizacji nacjonalistycznych w liczbie około tysiąca przeszli tradycyjną trasą z kościoła św. Jana do Pomnika Wolności w samym centrum Rygi. Wśród demonstrantów byli parlamentarzyści bloku Ojczyźnie i wolności / Ruch na rzecz niezależności narodowej Łotwy – Wszystko dla Łotwy!
Marsz przeszedł z łotewskimi flagami państwowymi (były także delegacje zaprzyjaźnionych nacjonalistów z Estonii, Litwy i Szwecji ze swoimi sztandarami) i śpiewem szowinistycznych pieśni w ścisłej obstawie policyjnej. Odbył się po raz dwudziesty piąty. Podobnie jak w latach poprzednich, antyfaszyści – działacze miejscowi oraz goście m.in. z Niemiec – nie otrzymali zgody na przeprowadzenie kontrpikiety w pobliżu miejsca, gdzie marsz się kończył. Mogli jedynie stać za barierkami oraz w sąsiednim parku z plakatami potępiającymi SS.
– Cieszy to, że zwolenników SS było w tym roku około trzy razy mniej, niż w latach ubiegłych – napisała na Facebooku Ałła Bieriezowska, działaczka antyfaszystowska z Rygi, jedna z kilkudziesięciorga uczestników symbolicznego kontrprotestu.
Marsz co roku wywołuje międzynarodowy skandal – z oficjalnymi słowami potępienia występują m.in. dyplomacja rosyjska oraz izraelska. Dlatego w 2019 r. rząd łotewski uznał za stosowne wydać komunikat, w którym podkreśla, że oficjalnym dniem pamięci poległych w walkach za ojczyznę jest w tym państwie 11 listopada, zaś 16 marca mają miejsce tylko uroczystości „prywatne”, w ramach obowiązującej wolności słowa i poglądów. Przekonuje również, że o ile nazizmowi jako takiemu należy się potępienie, to już nie wszystkich łotewskich żołnierzy Hitlera należy mierzyć jedną miarą.
– Kluczowe jest, by odróżnić tych, którzy popełnili zbrodnie od tych, którzy zginęli w walce, w bitwie. Dziś, zamiast tworzyć nowe linie frontu, musimy wspólnie wyciągać wnioski z tragicznych lekcji historii, by uniknąć upolitycznienia, radykalizmu i upowszechniania się idei ekstremistycznych – tak rząd w Rydze kończy swoje, cokolwiek kuriozalne, oświadczenie (w jaki bowiem sposób przyzwalanie na marsze ku pamięci SS ma zapobiegać upowszechnianiu się idei skrajnie prawicowych?).
Legion Waffen SS złożony wyłącznie z Łotyszy został sformowany w 1943 r. Początkowo był jednostką ochotniczą, następnie Niemcy rozpoczęli przymusowy pobór do niego. Liczbę ochotników szacuje się na ok. 1/3 stanu osobowego formacji, co daje kilkadziesiąt tysięcy osób. Legion brał udział m.in. w oblężeniu Leningradu i zwalczaniu radzieckich partyzantów na okupowanych ziemiach rosyjskich i białoruskich. Łotewscy historycy przekonują, że jego żołnierze działali z patriotycznych pobudek. Zupełnie inaczej polityka historyczna tego państwa podchodzi do Łotyszy, którzy walczyli w Armii Czerwonej oraz radzieckiej partyzantce. Ich traktuje się jako „terrorystów” i „okupantów”.
W tym kontekście dość pozytywnym zaskoczeniem jest postawa prezydenta Łotwy Raimondsa Vejonisa, który raczej zniechęcał do maszerowania 16 marca, przypominając, że dzień pamięci poległych za wolną Łotwę wypada w listopadzie. Jeszcze w 2012 r. prezydent Łotwy Andris Berzins bronił idei marszu weteranów Legionu Łotewskiego i twierdził, że należy im się szacunek, nie potępienie.
Niemieckie plany powojennej dominacji na Europą Wschodnią nie przewidywały żadnych form niepodległości czy autonomii dla krajów bałtyckich. 50 proc. Łotyszy i cały lud Łatgalów, zamieszkujący wschodnią część kraju, miały zostać wysiedlone na Syberię bez względu na to, ilu przedstawicieli tych narodów walczyło po stronie Hitlera.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„Wolnościowcy” i naziści to jedna rodzina. Od zawsze i na zawsze.
Łotysze słyną z tradycji najemniczej, najpierw byli hunwejbinami bolszewizmu, potem Adolfa. Tradycja taka.
To, że Łotysze mają poebane we łbach, to nic nadzwyczajnego. Nie są w tym osamotnieni. Ale gdzie są liczne organy unijne, które śledzą każdą nieprawomyślną wypowiedź czy inną formę propagowania totalitaryzmu. Tu ani słowa potępienia.