Rysa na monolicie rządzącej koalicji

Minister Nauki, fot. wikimedia commons

Jarosław Gowin niezadowolony z nominacji trójki kontrowersyjnych kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Po pierwsze, bo z nim nikt niczego nie uzgadniał, po drugie, Porozumienie nie jest nimi zachwycone.

Dystans wobec trójki kandydatów do TK: Krystyny Pawłowicz, Stanisława Piotrowicza i Elżbiety Chojna-Duch wyraził wiceprezes Porozumienia Gowina – Marcin Ociepa. Jak informuje portal interia.pl, Ociepa miał powiedzieć, że „ta informacja dla nas jest nową informacją i muszę przyznać, że zaskakującą. Ja nie jestem entuzjastą – mówiąc szczerze – tych kandydatur, natomiast będziemy słuchać argumentów naszego koalicjanta w tej kwestii”.

Z kolei Jarosław Gowin powiedział, że postulowane przez partię Kaczyńskiego kandydaci nie byli konsultowani z jego partią, ale, jak zapowiedział, niedługo spotkają się z posłami PiS i „będziemy rozmawiać z koleżankami i kolegami z PiS o tych kandydaturach”, co zapowiada , przekładając język eleganckiej polityki na codzienny, niezłą awanturę. Tym bardziej, że Gowin puścił pod adresem PiS lekką, ale wyraźnie brzmiąca groźbę: „Bez naszych głosów zapewne nie będzie w tym Sejmie większości do powołania tych trzech kandydatur. A potem będziemy rozmawiali z naszymi partnerami z Solidarnej Polski i PiS”, co może zapowiadać sprzeciw nie tylko samej partii Gowina, ale też sugestię, że do sprzeciwu będzie namawiał partię Zbigniewa Ziobro.

Takie postawienie sprawy przez koalicjantów mogą świadczyć o tym, co przewidywali eksperci zaraz po wyborach: PiS, mimo wygranej w ostatnich wyborach parlamentarnych, nosi w sobie zarodki klęski w następnych wyborach, co powoduje, że rozgorzeje walka o przywództwo na prawicy związanej z pisowską narracją. Gdyby rozdźwięk wokół kandydatur do Trybunału Konstytucyjnego miał przerodzić się w otwarty konflikt, Jarosław Kaczyński znalazłby się w wyjątkowo trudnej sytuacji.