Według „Rzeczpospolitej” polski rząd stara się o zwolnienie z więzienia w RPA Janusza Walusia. Rasista i neonazista odsiaduje tam wyrok dożywotniego więzienia za zabójstwo jednego z liderów ruchu przeciwko apartheidowi. Polskiej prawicy to jednak nie przeszkadza, a niektórzy politycy mówią o Walusiu: ostatni „wyklęty”. O jego zwolnienie apelowała też grupa posłów Kukiz ’15.
Janusz Waluś może już wkrótce opuścić południowoafrykańskie więzienie i zostać deportowany do Polski – donosi „Rz”, powołując się na dwa źródła w RPA. Dziennik informuje, że działania polskich władz zostały podjęte jeszcze za rządów Platformy Obywatelskiej. Teraz jednak sprawa nabrała dynamiki, gdyż sąd przychylił się do wniosku Walusia, który od kilku lat starał się o rezygnację z obywatelstwa RPA. Morderca ma nadzieję, że tamtejsze władze nie będą chciały trzymać w zakładzie karnym osoby, która posiada tylko polski paszport.
Skąd w polskich władzach tyle empatii wobec zdeklarowanego rasisty i zwolennika apartheidu? Otóż Janusz Waluś w więziennej celu czuje się bardzo źle. Jego córka wystosowała w ubiegłym roku dramatyczny apel do Prezydenta RP, w którym zwraca uwagę, że na życie jej ojca w więzieniu dybią mordercy. „Co może być pilniejszego dla 63-letniego człowieka, cierpiącego na początki depresji, w sytuacji kiedy więzienne warunki bezpośrednio zagrażają jego życiu? Kilkakrotnie organizowano tam zamachy na życie mojego Taty” – czytamy w liście Ewy Waluś. Jak widać, słowa te zrobiły wrażenie na politykach polskiej prawicy. W 2016 roku grupa posłów Kukiz’15 zwróciła się z prośbą o interwencję do Ministerstwa Sprawiedliwości. Według Sylwestra Chruszcza, Bartosza Józwiaka i Tomasza Rzymkowskiego terrorysta odsiedział już swoje i czas zwrócić mu wolność. W tej sprawie interweniował również herszt polskich narodowców, Robert Winnicki, oraz związany z nacjonalistami historyk Jan Żaryn. – Podejmuję działania, ale nie chcę mówić o nich publicznie, bo ważniejszy od chwalenia się jest dla mnie efekt – powiedział ten ostatni „Rzeczpospolitej”. „Ostatnim wyklętym” Walusia nazywają Artur Zawisza oraz były kandydat na prezydenta Grzegorz Braun.
Kibice Rakowa pojawili się w Opolu z flagą „Naszym wzorem Janusz Waluś” #ultras #2liga pic.twitter.com/sHmPefUNbt
— Krzysztof Wilk (@MojeWielkieMecz) November 5, 2016
Porównanie do żołnierzy NSZ ma w intencji prawicy nakreślić pewną ciągłość antykomunistycznego oporu, którego ostatnim ogniwem jest właśnie Waluś. Skomentował to na łamach „Dziennika Opinii” lewicowy publicysta Jakub Majmurek.
[alert type=”info” title=”Jakub Majmurek, Dziennik Opinii”]Nie jestem fanem mitu żołnierzy wyklętych, ale porównanie Walusia do nich uważam za obraźliwe dla ich pamięci. Czym innym jest walka z komunizmem (jakkolwiek oceniamy jej sens) w powojennej Polsce, gdzie małe partyzanckie oddziały osaczone są przez aparat państwowy sprzymierzony ze sprawującym hegemonię w regionie mocarstwem, czym innym mord na cywilnym polityku, reprezentującym grupę emancypującą się ze stuleci kolonialnego podporządkowania. Mordujący Haniego w 1993 roku – dwa lata po rozpadzie ZSRR – Waluś walczy nie ze śladowo wtedy istniejącym „międzynarodowym komunizmem”, ale z przerażającą go perspektywą przyznania podstawowych ludzkich praw czarnym w RPA.[/alert]Do sprawy odniósł się również dr hab. Rafał Pankowski, socjolog z Collegium Civitas. – Nagłe zainteresowanie Walusiem niestety świadczy o fascynacji przemocą polityczną. Takie zachwianie norm moralnych w polskiej polityce jeszcze niedawno było niewyobrażalne – komentuje współtwórca stowarzyszenia „Nigdy Więcej”. – Moda na Walusia może też wypływać z konkurencji między środowiskami skrajnej prawicy i ścigania się na radykalizm – uważa Pankowski.
Janusz Waluś wyemigrował do RPA tuż przed stanem wojennym. Prowadził hutę szkła, lecz jego działalność skończyła się plajtą. Potem pracował jako kierowca. Wstąpił do neonazistowskiego Afrykanerskiego Ruchu Oporu, organizacji odpowiedzialnej za przeprowadzenie kilku zamachów terrorystycznych. 10 kwietnia 1993 r. zastrzelił Chrisa Haniego, który nie tylko był politykiem czarnoskórym, ale w dodatku przewodził południowoafrykańskim komunistom. Został skazany na śmierć, karę zamieniono ostatecznie na dożywocie. Ostatni wniosek o uwolnienie został skasowany przez południowoafrykańskie Ministerstwo Sprawiedliwości.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Sprawa Walusia nigdy specjalnie w Polsce nie miała rezonansu. Polityczny morderca, dziś raczej terrorysta. Podobnie jak ten, którego zamordował. W walce o wyzwolenie bronią słabszych jest terroryzm i w samej Polsce, od nieudanego zamachu w Paryżu na cara Aleksandra, po Stefana Okrzeję i bojówki PPS to nic szczególnego. Podobnie postępowali w międzywojniu komuniści, a przez kilkadziesiąt lat ich nazwiska zdobiły nazwy ulic. Sam Waluś odsiedział 23 lata. Wkrótce minie ćwierć wieku i z pewnością uzyska ułaskawienie. Problemem jest jednak tworzenie kolejnego frontu nienawiści i gloryfikowanie morderców, kreowanych na bohaterów za zabijanie walczących o wyzwolenie własnego kraju, jeśli jeszcze deklarują się jako komuniści. Zatem brunatny faszysta jako patriota, a czerwonego komucha do ziemi. To jest filozofia narzucająca styl myślenia w Polsce. To droga do katastrofy, destabilizacji i poróżnienia Polaków.
Jednocześnie martwa cisza i zmowa milczenia wobec przetrzymywanych w zagranicznych więzieniach złapanych na przemycie narkotyków polskich obywatelach. Podobnie cicho o owym nieszczęśniku z USA, skazanym za rzekome molestowanie pasierbicy. Tutaj żadna polska władza nie przejawia krzty zainteresowania. I nie jest istotne, czy siedzą słusznie, czy w wyniku prowokacji, albo mafijnej próby wykorzystania ich do przerzutu narkotyków. Po prostu, nikt na tym politycznego interesu nie zrobi. I na tym polega nasza totalna obłuda.
O żołnierzach wyklętych, a raczej nieszczęsnych, porzuconych beztrosko przez zachodnich sojuszników, o których nikt się nigdy nie upomniał, warto spokojnie porozmawiać. To kolejny przykład, od powstania styczniowego, kiedy emigracja zachęca do beznadziejnej walki, ale swoją pomoc ogranicza do zaklęć i ewentualnej modlitwy za poległych. Trzymanie na Kresach partyzantów, nastawionych na nierówną walkę, bez względu na dzisiejsze mocarstwowe ględzenie, skazywało ich na przegrana, prześladowania, zsyłki i śmierć. Być może taką przyszłość szykują nam również obecni, z patriotycznym bełkotem i bezczeszczeniem religii, przez jej polityczne nadużywanie. Ostatnio mnożą się opowieści o okrutnych prześladowaniach z czasów komuny, kiedy miliony ludzi pedzonona pochody pierwszonajowe i siedzenie na akademiach ku czci. I takie farmazony opowiadają poważni działacze Norymberga II, dla których Polska w latach 1944-1989 jako państwo nie istniała. A zatem nie mogła podpisać prawnie żądnych międzynarodowych umów, łącznie z określeniem granic. Poważni, profesor KUL i ex senator. Ciekawe, że nie złożyli zdobytych w tym czasie świadectw fałszywej wiedzy, którą tłoczono w biedne patriotyczne główki niewinnych dzieci. Podobnie jak ci weseli .którym wstrętne komuchy kazały kraść księżyc. I takie teksty idą i znajdują poklask. Przyjdzie zapewne pora, kiedy lokatorzy bloków wystąpią o odszkodowanie za męki wycierpiane w mieszkaniach zbudowanych za Gomułki i Gierka. Pole dla martyrologii szykuje się ogromne.
podejrzewam że macior szuka następcy za misiewicza , aja mam nadzieję że sprawiedliwi w RPA będą szybsi i ukatrupią su…na
Cóż, Mandela też był terrorystą, mordercą i rasistą, ale po lekkiej korekcie swoich zapatrywań został noblistą i pieszczochem świata. Za Hanim bym łez nie wylewał – wzywał do takich działań, jakie doprowadziły w Zimbabwe do rzezi białych i ruiny gospodarki. A Waluś już swoje odsiedział – działania na rzecz zwolnienia go z więzienia są raczej humanitarne, nie wydaje się wam, lewaczki?
brawo
Zgadza się – proponuję karę śmierci.