Ministerstwo Zdrowia nasila kampanię propagandową wymierzoną w strajkujące pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka. Domagające się godnych wynagrodzeń pracownice w opowieściach przedstawicieli rządu są roszczeniowymi egoistkami, które działają na szkodę małych pacjentów i doprowadzą niebawem do upadku lecznicy.
– Ponieważ sytuacja jest bardzo trudna, podjęliśmy decyzję o tym, że zamkniemy cztery oddziały, by przesunąć personel do tych klinik, w których mamy pacjentów wymagających opieki i by zapewnić im bezpieczeństwo i możliwość leczenia – powiedziała na konferencji prasowej dyrektor placówki, Małgorzata Syczewska.
– Jest to bardzo trudna decyzja, ale w tej sytuacji jedyna, jaką możemy podjąć. Robimy to z ciężkim sercem, ale pamiętamy, że na końcu tego naszego sporu są pacjenci i musimy przede wszystkim troszczyć się o nich, żeby warunki, które tu mają, w tej trudnej sytuacji były bezpieczne. To jest tym podyktowane – mówiła Syczewska.
– Chcą teraz więcej pieniędzy, niż postulowały wcześniej. Ewidentnie nie ma chęci porozumienia. Te dodatkowe żądania to 500, 600 tys. zł. Sytuacja jest fatalna. To, co zostało ustalone w sobotę, dziś zostało odwrócone. Argument jest jeden, że brakuje pielęgniarek i mają dostać pieniądze takie, jakie chcą – żalił się dziennikarzom Tombarkiewicz, który dodał również, ze każdy dzień strajku generuje stratę w wysokości 0,5 mln złotych, a całościowe koszty protestu rząd wycenia na ponad 5 mln. Polityk zapowiada, że już niebawem CZD nie będzie miało środków na bieżące wypłaty.
– Centrum Zdrowia Dziecka ma 337 mln długu, który narastał przez ostatnie 8 lat. Jeden dzień protestu kosztuje około 0,5 miliona złotych. Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, żeby przewidzieć co będzie dalej. Strajk grozi płynności finansowej CZD. Stawia to szpital wobec wielu pytań o jego przyszłość. Ta dramatyczna decyzja o zamknięciu oddziałów może być cofnięta, jeśli przywrócimy normalną pracę Centrum. Strajkujące pielęgniarki mogą odwrócić tę sytuację w jednej chwili – tak przedstawia swoją wersję minister.
– Jeżeli minister Radziwiłł uważa, że polska pielęgniarka jest chciwa, bo chce dostać 500 zł, pracując za dwie, to jakbym powiedziała, że polski polityk jest prawdomówny – powiedziała Nasiłowska.
– Bezpieczeństwa i życia się nie da wycenić. Granie na uczuciach rodziców, dzieci i innych pracowników, opinii publicznej, przedstawianie tego, jak się chce, jest nie na miejscu – podsumowała przewodnicząca pielęgniarek.
Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej
Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…
Rząd wydał ukaz, na mocy którego pielęgniarka musi mieć studia. Rząd nie zauważył, że wymaga to kilku lat nauki. A potem pracy za nędzne pieniądze. I nieważne, czyj to rząd.
No ale przecież minister jest nie z tego rządu. Z lepszego. Pełnego pogardy dla „roboli”. Chyba, że glosują na niego