Jej gehenna trwała ponad dekadę, od 1,5 roku przebywa w więzieniu. 21-letnia Imelda Cortez wreszcie może wyjść na wolność. Urodziła dziecko z gwałtu w wychodku, po czym trafiła do szpitala. Tam oskarżono ją najpierw o aborcję, później o próbę zabójstwa noworodka, a ostatecznie o porzucenie dziecka. Antykobiece prawo złamało jej życie. Jej procesem żył cały świat.

Miała 17 lat kiedy zaszła w ciążę – jej ojczym latami ją gwałcił. Urodziła w wychodku, do którego pobiegła z powodu bólu brzucha. Twierdziła, że nawet nie wiedziała o ciąży. Spędziła w areszcie prawie dwa lata jako niedoszła morderczyni – groziło jej 20 lat pozbawiania wolności. Jej proces śledziły m.in. Amnesty International i Women’s Equality Center.

Imelda Cortez trafiła po nieoczekiwanym porodzie trafiła do szpitala, gdzie stwierdzono, że usiłowała dokonać późnej aborcji i pozbyć się dziecka. Później zarzuty zmieniono na porzucenie noworodka. Została osadzona w kwietniu 2017. Od 12. roku życia była gwałcona przez 70-letniego ojczyma, ale nikt jej nie wierzył. Dopiero badania DNA potwierdziły, że to on był ojcem dziewczynki urodzonej przez nastolatkę.

Sąd stwierdził, że z racji tego, że była ofiarą przemocy seksualnej, jej zachowanie mogło być uzasadnione – jednak uznano zarzut porzucenia, a także unikania opieki medycznej w ciąży za zasadny i wymierzono kobiecie skróconą karę 12 miesięcy więzienia. De facto oznacza to wyjście na wolność, ponieważ w areszcie spędziła już czas niemal dwukrotnie dłuższy. Kiedy wyszła z budynku aresztu, czekały na nią tłumy.
– To było bardzo poruszające i płakaliśmy z radości, widząc Imeldę przytulającą swoją córkę – mówiła De Leon. – Teraz nadchodzi bardzo ważny etap, bo Imelda musi otrzymać pomoc psychologiczną i socjalną z powodu przemocy, której od dziecka była ofiarą – tłumaczyła.

W sprawie jest jednak wiele bulwersujących szczegółów: dziecko Imeldy obecnie przebywa pod opieką babci, która nadal mieszka ze swoim mężem-gwałcicielem. Ten nie usłyszał dotąd żadnych zarzutów.

paypal

Z wyroku cieszy się inna kobieta pokrzywdzona przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości. Teodora Vasquez to jedna z siedemnastu kobiet skazanych na karę więzienia za aborcję, której nie dokonała – po prostu straciła dziecko. W więzieniu spędziła 10 lat z orzeczonych 30. W lutym tego roku Sąd Najwyższy nakazał jej uwolnienie.

– Takiego rozstrzygnięcia się spodziewaliśmy. Aktywnie uczestniczyłam w sprawie Imeldy i teraz jestem szczęśliwa, że wróci z nami. Jestem wdzięczna wszystkim grupom za wsparcie, jakiego nam udzieliły – powiedziała dziennikarzom.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…