Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i prezydent spotkali się w środę z emerytowanym amerykańskim generałem. Wynik spotkania był do przewidzenia – straszenie Rosją.
Paweł Soloch szefujący BBN dziękował za to, że „mamy wysuniętą sojuszniczą obecność w postaci czterech batalionów oraz amerykańskiej brygady” i w rozmowie z dzienniakrzami podkreślał, że rzeczony amerykański generał Philip Breedlove „był osobiście bardzo zaangażowany, inspirował myślenie w tym kierunku, by wyjść poza ustalenia szczytu w Walii, które mówiły o zapewnieniu sobie możliwości szybkiego przerzutu sił i reagowania – to koncepcja szpicy, która została podważona przez rosyjską strategię utrudniania dostępu, głównie przez budowę sił rakietowych, na co zwracały uwagę szczególnie czynniki wojskowe”. Solocha cytuje portal TVN24.
Koncepcja realizowania polityki obronności przed zapowiadaną przez prawicę nieubłaganą rosyjską agresją militarną poprzez rozlokowanie kilku tysięcy żołnierzy obcych państw na terytorioum Polski, to oczywiście kuriozum, ale przynajmniej widać w tym jakiś czynnik stricte wojskowy. Tymczasem to, co opisywał Soloch w dalszej części swojej wypowiedzi sprawia, że prowojenna propaganda zaczyna osiągać jakość disco-polo.
Relacjonując wczorajsze spotkanie: szef BBN zwrócił szczególną uwagę na fakt, iż Breedlove uświadamiał ich w sprawie „rosyjskich działań podprogowych”. Zaś składa się na nie głównie „wywieranie presji na państwa, przy zatrzymaniu się poniżej progu podjęcia przez te państwa decyzji o obronie militarnej” – cokolwiek to znaczy. Na tym jednak nie koniec.
– Transformacja, która dokonuje się w NATO, musi uwzględniać te czynniki. Chodzi o cyberwojnę, o działania propagandowe, ale też działania podprogowe, polegające na demonstracji wojskowej, która wymusza określone reakcje ze strony państwa poddawanego takiej presji – dodał Soloch cytowany przez TVN24.
Na koniec Soloch usiłował wyjasnić najprościej, jak się da: chodzi o to, aby Rosję traktować jak pańśtwo prowadzące wrogie działania wojenne, choć tego nie robi. Oczywiście, wyrażone to zostało w sposób niezwykle zagmatwany. Szef BBN zakomunikował, iż „Rosjanie są mistrzami w nieprzekraczaniu tej czerwonej linii, za którą się rozpoczyna konflikt zbrojny, a uzyskiwaniu efektów, jakby ten konflikt zbrojny miał miejsce”. Ot taka, racjonalizacja polskiego pobrzękiwania szabelką – to nie my, to Rosja, która nie przekroczyła czerwonej linii, ale uzyskuje efekty.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Bzdury.najwiekszym zagrozeniem jest zachod a glownie niemcy.to oni pociagaja za sznurki i szczuja jednego przeciw drugiemy by sie nienawidzili a oni niemcy czerpia wtedy z obu korzysci.to ich stara taktyka.niemcy to zlo najwieksze na swiecie