O tym, jak bardzo dla władzy korzystne okazało się nadmuchanie tematu „strasznych LGBT dewiantów” okazuje się teraz, gdy cała Polska mówi o śmierci 39-latka w sosnowieckim szpitalu. Mężczyzna zmarł w kolejce, po 9 godzinach – jak twierdzi rodzina – z winy bezczynności personelu. Do szpitala skierował go lekarz pierwszego kontaktu już wtedy podejrzewając zator w nodze, który mógł zagrażać życiu pacjenta.
Minister Szumowski milczy jak zaklęty. Głos zabrał – w najbardziej lakoniczny, jak się dało sposób – wiceminister zdrowia Krzysztof Król. Stwierdził w krótkich żołnierskich słowach, że „wiele emocjonalnych doniesień w tej sprawie jest nieprawdziwych” i że „na SOR każdy ma poczucie pilności swojego stanu”. Próbował trochę grać starym numerem z „tymi wszystkimi ludźmi, co przychodzą na SOR z gorączką i katarem”, ale w przypadku 39-latka sprawa miała się trochę inaczej, bo najpierw prawidłowo poszedł po poradę do swojego lekarza rodzinnego, więc stanęło na „no tak, analiza zdarzenia musi być tutaj bardzo szczegółowa”. Upierał się jednak, że „z pewnością nie było tak, że pacjent siedział na krześle 9 godzin bez pomocy”.
A teraz czas na akcent osobisty. Dwa lata temu spędziłam na SOR dokładnie 9 godzin – i owszem, co jakieś dwie godziny ktoś pobierał mi krew i sprawdzał, czy żyję. Przywiozła mnie karetka z dwoma ratownikami w środku. Kiedy ratownicy zjawili się w moim mieszkaniu, sarkali, że „mam się więcej nie diagnozować przez internet” i że „to na pewno nie jest wyrostek”. Do karetki kazali mi schodzić na piechotę, bez wózka, bez pomocy, mimo bólu. Żartowali: i po co mi to było, i tak będę czekać w kolejce jak wszyscy. I cóż – mieli całkowitą rację. Pielęgniarka podstawiła mi wózek po 9 godzinach, kiedy już mdlałam, i zapewne czekałabym na korytarzu jeszcze dłużej, aż wszystkie procedury się przemielą, gdyby w międzyczasie nie zmienił się lekarz dyżurny. Bo ten nowy, świeży, względnie szybko złapał się za głowę i zarządził: „ludzie, na oddział i operować!”. Kiedy doszłam do siebie, napisałam skargę. Ale w odpowiedzi dostałam tylko wzruszenie ramionami – przecież w końcu otrzymała pani pomoc, żyje, oddycha, wyrostek wycięty, no więc o co ci, babo, właściwie chodzi? Generalnie o to, że ten konkretny zabieg nie jest w XXI wieku jakimś wielkim halo. A mimo to służba zdrowia nie dała rady ogarnąć tego banalnego tematu bez narażenia pacjenta na dodatkowe, niepotrzebne cierpienie, na poniżające traktowanie, bez wywoływania poczucia winy, że w ogóle przyszło mi do głowy wezwać pomoc. Ale fakt, daliście radę mnie ciachnąć na czas. 39-letniego Krzysztofa – nie.
SOR nie może stawać się rosyjską ruletką dla każdego, kto nie otrzyma na wejściu mitycznej czerwonej opaski, która oznacza, że tylko minuty dzielą cię od przejścia na tamten świat. Osoba dokonująca wstępnej selekcji również nie jest Duchem Świętym. Nie wie, ile osób aktualnie wyczekuje pod drzwiami, nie jest też w stanie wyczytać ze szklanej kuli, po jakim czasie i jak drastycznie może pogorszyć się stan pacjenta z zielonym. Pan X może zacząć słabnąć po 2 godzinach, pan Y być może wytrzyma 8.
Naczelna Izba Lekarska twierdzi, że Ministerstwo Zdrowia, planując budżet na 2019 rok, wzięło pod uwagę wskaźnik PKB za 2017. A to oznacza 10 miliardów złotych mniej niż wynosiłby rzeczywisty limit wydatków – czyli 4,92 procent. Tak, SORy działają tak jak działają dlatego, że wszystko rozbija się o kasę. Że pracuje tam garstka ludzi, którzy podczas niekończących się dyżurów muszą się dwoić i troić. Angażować sto procent uwagi na oddziale, na SOR i na przykład na bloku operacyjnym. Nieczułość wobec pacjenta? Internauci już wiedzą: to ona zabiła Krzysztofa. Tylko że ona również, jak wszystko, ma swoje przyczyny.
Ma swoje korzenie w przepracowaniu, w niewyspaniu, w ciągłym lęku o jutro, w opijaniu się hektolitrami kawy, bo kiedy dyspozytor gdzieś kieruje, nie można powiedzieć „pierdolę, nie jadę”. Na końcu tego łańcucha są pacjenci. Tak, również ci z gorączką i katarem, którzy często nie mają innej szansy na uzyskanie pomocy ambulatoryjnej i zrobienie badań. W przychodni „na macankę” nie da się stwierdzić na pewno, czy mamy do czynienia z zapaleniem pęcherza czy kamicą nerkową. Takich ludzi też kieruje się na SORy, gdzie wkurzeni, przemęczeni, źle wynagradzani są wszyscy: od pani rozdającej opaski i mierzącej ciśnienie, przez pielęgniarkę biegająca pomiędzy 60 oczekującymi osobami aż po lekarza dyżurnego, który po wielu godzinach pracy bez przerwy już nie widzi na USG zapalenia wyrostka i najchętniej wysłałby delikwentkę z bolącym brzuchem na kopach do domu.
Zgadzam się, że żaden pacjent nie powinien ponosić z tego tytułu konsekwencji. Ale czas przestać się oszukiwać: dopóki system ochrony zdrowia będzie niedofinansowany leżał i kwiczał, a SOR będzie robił za sortownię odsiewającą pacjentów, dla których nie ma ambulatoryjnej alternatywy, pacjenci będą te konsekwencje ponosić. I będą umierać. Raz przez niedopatrzenie pani z opaską, raz przez to, że lekarz nie zmienił skrajnie przemęczonego kolegi na czas. Raz przez to, że chirurg akurat ciął kogoś innego na bloku.
Czekając w środku nocy na USG gdzieś na fafnastym piętrze, zobaczyłam jednego z „moich” ratowników, tego bardziej niemiłego. Leżał na podłodze, żeby złapać chociaż 5 minut snu. Wszyscy jesteśmy ofiarami tego cholernego systemu.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
Aby polepszyć jakość słuźby zdrowia trzeba wdrożyć plan krótkoterminowy szybkowykonaly i długoterminowy rozłożony w czasie,plan krótko terminowy zakłada ściągnięcie z zagranicy pielęgniarek i lekarzy chcących pracować w Polsce poprzez nadanie im automatycznie obywatelstwa polskiego,im i ich rodzinom,uzależnienie studiowania medycyny na koszt państwa czyli nas wszystkich od konieczności pracy w Polsce aź do emerytury,trzeba także zreformować system płac w medycynie,pacjenci powinni płacić lekarzom tylko wtedy kiedy są zdrowi,jeżeli pacjent zachoruje wówczas nie płaci swojemu lekarzowi do czasu aż wyzdrowieje,plan długoterminowy zakłada utworzenie wielusettysięcy szkół średnich po ukończeniu których,będzie moźna podjąć pracę w zawodach pielęgniarki i ratownika medycznego,oczywiście szkoły te byłyby opłacane przez państwo pod warunkiem że absolwenci zdecydują się na pracę w Polsce,trzeba też zlikwidować izby lekarskie,które ubezwłasnowalniają lekarzy co do metod leczenia często w interesie koncernów farmaceutycznych,które utrzymują się z chorób,jak ludzie niezależnie od pochodzenia,narodowości,stanu społecznego czy posiadanego majątku musimy tego dopilnować ponieważ wszyscy mamy życie tylko jedno,chcemy je przeżyć zdrowo i jak najdłużej,bogaci ludzie nie chcą być finansowymi zakładnikami współczesnej medycyny,która żyje z ich niekończących się chorób natomiast biedni nie chcą umierać tylko dlatego źe ich na leczenie nie stać lub,kolejka w szpitalu jest zbyt długo,tylko jak największa ilość pracowników medycznych lekarzy,pielęgniarek i ratowników medycznych gwarantuje odpowiednie profesjonalne i szybkie leczenie pacjentów i wyklucza szantaź płacowy tych grup zawodowych,gdzie pieniądze podatników zamiast trafiać na wyposażenie szpitala i budowę nowych szpitali oraz operacje,leczenie i rehabilitację trafia do kieszeni lekarza na ekskluzywne wycieczki zagraniczne ,wille ,samochody za klikasettyśięcy złotych,ludzi młodych zdolnych naleźy uwrażliwiać na los chorego,nie mogą oni utożsamiać zawodu medycznego z wielkimi pieniędźmi ponieważ w medycynie zarabia się na chorobach więc lekarz czy pielęgniarka materialista to potencjalny psychopatyczny ludobójca działający na szkodę pacjenta,często doptowadzający pacjenta świadomie do kalectwa w celu czerpania nieprzerwanych zysków z niekończącego się nigdy leczenia,które jest nieskuteczne,lekarz z powołania nie może natomiast być zależny od izb lekarskich będących na liście płac koncernów farmaceutycznych,które utrwalają patologię medyczną i prześladują dobrych lekarzy,którzy skutecznie,szybko i tanio doprowadzają chorych do zdrowia,kaźdy człowiek posiadający sumienie musi doprowadzić do rządów pacjentów w szpitalach.
„Przede wszystkim lekarz z przychodni powinien WEZWAĆ POGOTOWIE I ZLECIĆ TRANSPORT PACJENTA Z ZAGROŻENIEM ŻYCIA, PODEJRZENIEM UDARU NIEDOKRWIENNEGO I POWODU ZAKRZEPICY!”
Nic zatem dziwnego, że polscy lekarze – rzekomo skrajnie deficytowi i rozchwytywani – są pierwsi do strajku, a ostatni do pracy. Nie bez powodu powstała sytuacja, w której budżetówka zapewnia wyższe od sektora prywatnego płace, a emigracja ogranicza się do śladowych rozmiarów.
Wszyscy jesteśmy ofiarami tego cholernego systemu.
Zamiast pisać takie truizmy, Niech sie Pani Redaktor zastanowi….
CO JEST POWODEM TAKIEGO STANU?
I czy nie jest to skutek działań niejakiego BUZKA, któremu Strajk by bez mała odbyt wycałował???
Trzeba PAMIĘTAĆ KOMU to zawdzięczamy.
A pozbawiać państwo wpływów zaczęto niemalże od początku kolejno obniżając stawki podatkowe przedsiębiorcom i najlepiej zarabiającym (myśląc w pierwszej kolejności o sobie).
Wszystkie podwyżki stawek NFZ szły i idą w płace panów doktorów, a po bandaże chorych czekających w kolejce do zabiegowego – goni się do pobliskiej apteki bo..,,jest pan/pani nieopłacalny”…
Obcinanie stawek ma miejsce w przypadkach jej przeszacowania (jak to było w przypadku stentów) kiedy to nagle okazywało się że zabiegu z ich zastosowaniem wymaga 40% pacjentów kardiologicznych… Mógłbym podać jeszcze kilkanaście takich przykładów kiedy to szpitale dopuszczały się takich kantów…a jestem tylko pacjentem, który ma uszy i słucha co wokół mówią… kiedy myślą że nikt poza ,,swojakami” ich nie słyszy.
Zwykły Polak z klasy robotniczej i klasy średniej i tak nie ma już kasy by łożyć na służbę zdrowia. Trzeba by zebrać pieniądze z progresji podatkowej, ale dla naszych „elit” to jest nieakceptowalne.
jeszcze bardziej, za radą niejakiego Schetyny, obniżmy podatki, a pieniądze na pewno znajdą się na wszystko, z rakietami nie-wiedzieć-przeciw-komu włącznie
„Do szpitala skierował go lekarz pierwszego kontaktu już wtedy podejrzewając zator w nodze, który mógł zagrażać życiu pacjenta.”
Konował pierwszego kontaktu powinien był wypisać skierowanie do szpitala, z którym chory udałby się na izbę przyjęć właściwego oddziału, a nie na SOR, gdzie trafiają ludzie bez zdiagnozowanych wcześniej podejrzeń.
„Mężczyzna zmarł w kolejce, po 9 godzinach – jak twierdzi rodzina – z winy bezczynności personelu.”
Nic w tym dziwnego, skoro zawód lekarza, będąc jednym z najlepiej opłacanych na rynku, nie wiąże się z praktyczną odpowiedzialnością. Patologiczna samorządność niszczy obraz tego fachu.
Tys prowda
Przede wszystkim lekarz z przychodni powinien WEZWAĆ POGOTOWIE I ZLECIĆ TRANSPORT PACJENTA Z ZAGROŻENIEM ŻYCIA, PODEJRZENIEM UDARU NIEDOKRWIENNEGO I POWODU ZAKRZEPICY!
Chory w ciągu dwóch godzin byłby pod kroplówką i po wszystkich badaniach łącznie z tomografią.
Jeżeli wystawił po prostu skierowanie do szpitala nie podkreślając pilności zlecenia, a pacjent doczołgał się na SOR o własnych siłach – to nie ma się co dziwić że mając poważniejsze przypadki (w teorii) personel olał chorego co skończyło się śmiercią.
Poza tym – jeżeli odpowiedzialność zawodową pozostawimy w gestii korporacji pracowniczej (nie ważne której, medyczne, prawniczej, urzędniczej) to już koledzy zadbają by podejrzany o spartolenie zadania wywinął się Temidzie.