Interpelacje w tej sprawie do ministra środowiska skierował niezastąpiony Jan Dziedziczak. Masowo przychodzą do niego ze skargami rolnicy, którzy alarmują o stratach w uprawach spowodowanych przez ptaki. Ornitolodzy uważają pomysł za absurdalny, ponieważ w niektórych rejonach żuraw jest obiektem międzynarodowych badań naukowych.
– Rolnicy skarżą się na szkody w uprawach spowodowane przez żurawie. Ochrona gatunkowa tych ptaków przyczyniła się do wzrostu ich liczebności, a co za tym idzie zwiększenie żerowania na uprawach rolnych – mówi Dziedziczak. Twierdzi przy tym, że szkody poczynione przez żurawie mogą sięgać nawet kilkunastu procent upraw. Ale, jak zaznacza, poprzez wpisanie żurawi na listę gatunków łownych, nie domaga się ich odstrzału – chodzi tylko o to, aby rolnicy zyskali możliwość przyznania prawa szacowania szkód i pobrania odszkodowań, a opinia publiczna źle zrozumiała jego intencje po tym, jak pracownicy kancelarii Sejmu błędnie zatytułowali jego pismo do Henryka Kowalczyka: – Nie było moim celem szkodzenie ptakom, wręcz przeciwnie, chodzi o wpisanie żurawi na listę zwierząt chronionych, za których szkody płaci odszkodowania Skarb Państwa. Obecnie na tej liście są bobry, rysie, wilki, żubry i niedźwiedzie.
Badacze przyrody jednak zwracają uwagę na to, że populacja ptaków z roku na rok maleje. Przeciwko ryzykownym regulacjom zaprotestowali przede wszystkim ornitolodzy z rejonu Leszna, gdzie prowadzone są już od wielu lat liczne międzynarodowe projekty edukacyjne i naukowe wokół żurawi.
– Nikt nie zna skali strat w uprawach. Brakuje też naukowych danych na ten temat z terenu Polski, Pojawia się pytanie czy ewentualna wypłata odszkodowań w jednostkowych przypadkach zniszczeń upraw musi się wiązać z umieszczaniem tego gatunku na liście gatunków łownych? W świetle obowiązującego prawa żuraw, podobnie jak niemal wszystkie gatunki ptaków, jest prawnie chroniony. Pomijam tutaj inny aspekt, że jest to gatunek na swój sposób symboliczny, by nie powiedzieć charyzmatyczny – mówi Grzegorz Lorek, stojący na czele Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Najwięcej żurawi żyje na Warmii i Mazurach (mniej więcej koło 20 tys. par).
Na stronach Sejmu czytamy, że interpelacji Jana Dziedziczaka nadano bieg.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Ale daliście czadu z mową miłości!
To ja tak dla odmiany trochę mowy nienawiści: poproszę obie strony o przedstawienie racjonalnych danych.
Jeśli historyk może rządzić krajem, to i politolog może nać się na żurawiach. Towarzysz Lenin mawiał, że państwem może rządzić i sprzątaczka. Ale PiSdzielcom nawet do sprzątaczki daleko.
A czy przypadkiem wśród nich nie panuje ASF? Jeśli tak, to polecane są ferie w warmazie czy innym białostockim. Na polowaniu. W końcu wszystkie zwierzątka są równe, ale świnie są równiejsze. Dzikie też.
PiSior to powinien być gatunek lowny!