Moja Nanga
O (prawdopodobnej) śmierci polskiego himalaisty pod Nanga Parbat powiedziano i napisano mnóstwo słów. Wlewam w siebie i trawię te słowa od dwóch dni. I nie mogę opędzić się od myśli, że jeżeli moje życie w pewnej chwili zawiśnie na bardzo cienkim włosku, to otoczy mnie, jak w „Dniu świra” Koterskiego (scena na plaży) krąg nieżyczliwych, rozżalonych, szturchających mnie z groźnymi minami. Zrobią mi rachunek sumienia, zbadają wnikliwie zasadność akcji ratunkowej. Przeanalizują, że pomoc należy się w 44 procentach bo w 56 zasłużyłam sobie na swój los. Orzekną, że „się pchałam”, więc konsekwencje swoich czynów powinien ponosić każdy – i oczywiście, będą mieli rację! Przypomną wszystkie momenty, kiedy w swoim życiu nie zawsze byłam w porządku, więc można się było spodziewać,Czytaj dalej >>>