Rząd, ale i opozycja ekscytują się nadchodzącą wizytą Donalda Trumpa. Liberałowie wypatrują ocalenia przed strasznym Kaczyńskim, rząd – uczynienia z Polski niemalże mocarstwa. Tymczasem Trump złożył swojego czasu Polakom pewną obietnicę… i oczywiście nie dotrzymał słowa.

Donald Trump podczas wiecu wyborczego / facebook.com/DonaldTrump/

Chodzi o to samo, co zawsze – obowiązkowe wizy dla Polaków udające się do Stanów Zjednoczonych. Dodajmy, niestanowiące gwarancji wjazdu do tego kraju. Wyrobienie dokumentu w paszporcie uprawnia do przyjazdu na punkt graniczny i ubiegania się o zezwolenie na wjazd, które może, ale nie musi zostać udzielone. Kosztów wydania wizy (ok. 640 złotych za turystyczną lub biznesową) w razie cofnięcia z granicy nikt nie zwróci.

Jako że Polacy od dawna marzą o zniesieniu wiz, a amerykańska Polonia to kilka milionów potencjalnych wyborców, Donald Trump zagrał wizowym argumentem w swojej kampanii wyborczej. We wrześniu, na spotkaniu z przedstawicielami polskiej społeczności Chicago obiecał: gdy zostanę prezydentem, zniosę wizy dla obywateli Polski w ciągu pierwszych tygodni urzędowania. Nawet tolerancyjnie przyjmując, że jako „pierwsze tygodnie” można policzyć tygodni dziesięć, nie da się zaprzeczyć: Trump albo kłamał od początku, albo, delikatnie mówiąc, nie traktował Polaków zbyt priorytetowo.

Rzecznik prasowy prezydenta Andrzeja Dudy próbował wybrnąć z mało budującej sytuacji na antenie radia TOK FM. – Temat jest skomplikowany i uzależniony od wielu czynników zewnętrznych. Czy pojawi się na spotkaniu prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem USA Donaldem Trumpem – zobaczymy – oznajmił. Przekonywał, są rzeczy ważniejsze niż wizy, że głowy państw zajmą się sprawami o znaczeniu absolutnie podstawowym, jak energetyka, współpraca wojskowa, kwestie „bezpieczeństwa szeroko rozumianego”.

Można rzecznika nawet zrozumieć, ciężko byłoby mu się przyznać, że mimo konsekwentnego udziału Polski w najbardziej wątpliwych przedsięwzięciach amerykańskiej polityki zagranicznej sprawa wiz wygląda, jak wygląda. Obywatele nie mają jednak prawa do narzekania. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski już snuje wizje, jak wizyta Trumpa uczyni z Polski pierwszoplanowe państwo NATO. A generał Herbert R. McMaster, doradca amerykańskiego prezydenta ds. bezpieczeństwa, obiecał, że Trump „wezwie wszystkie kraje, by stawiając czoło obecnym wyzwaniom czerpały inspirację z ducha narodu polskiego”, a do tego pochwali „odwagę Polaków w najciemniejszych okresach historii”. Doprawdy, czy można chcieć więcej?

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Wizy to sprawa polityki Ambasady, a nie prezydenta i Kongresu. Wiadomo, komu zależy, żeby uwalić Polakow. Ale też warto popatrzeć na naszych cwaniakow, ktorzy ten proceder iłatwiają. Czy ktos nie popatrzył tęsknie, stojąc w kolejce, na drugą stronę ulicy. No to ruszta kiepeła, jak rozum zlasowany.

  2. polskie polityczne kundelki szczekają z radości bo nawiedzi ich pan i władca który może nawet rzucić kość

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…