Stanisław Gądecki

Odwracanie kota ogonem jest w dyskusji sztuką niełatwą, ale skuteczną. Postawienie zdumionego przeciwnika przed ścianą argumentu, że to, co powiedział znaczy zupełnie co innego, przynosi doskonałe skutki. Do stosujących ten błyskotliwy chwyt odnośmy się z szacunkiem – to efekt wielokrotnych treningów i umiejętnie stosowanej bezczelności. Nie dziwota zatem, że funkcjonariusze polskiego Kościoła katolickiego władają tym orężem nad wyraz skutecznie, bo za plecami mają lata treningów, no i bezczelności całe wiadra.

Arcybiskup Stanisław był uprzejmy napisać do wiernych list na Adwent. W piśmie tym koty odwracane są ogonami do góry tak biegle, że aż dziw bierze.

Hierarcha bierze w obronę zmarłego papieża Jana Pawła II oskarżanego o co najmniej bierność wobec docierających do niego informacji o seksualnych przestępstwach w łonie organizacji, na czele której stał. Niektórzy mówią tez o tym, że nie tylko pozostawał bierny, ale też zamiast przynajmniej zlecić dogłębne zbadanie bulwersujących spraw, to aktywnie chronił hierarchów, na których ciążyły okropne oskarżenia. Gądecki zatem pojawiające się wątpliwości nazywa „atakami” nie odnosząc się ani słowem do istoty zarzutów i jednym tchem uznaje, wbrew dość przekonującym świadectwom, że „padł ofiara tych oszustw”. Dla Gądeckiego papież, dziś święty, wcale nie był mocarzem myśli i wpływu na kościół, a biedną, kompletnie oderwana od życia ofiarą. Obalił podobno komunizm, zniszczył berliński mur, z największymi tego świata chodził pod pachę na spacery i decydował o losach świata, ale poza tym był łatwowierny jak dziecko. „Nie pozwólmy zniszczyć dobrego imienia Świętego Jana Pawła II”, wzywa Gądecki, nie dopuszczając, że może istnieć inne imię papieża jak tylko dobre. Koci ogon w górze.

Następnie hierarcha marszczy nos z powodu protestów przeciwko decyzji TK, skazującej kobiety na tortury. „Protesty te charakteryzuje liczny udział młodzieży, wulgarny język, agresywność i niechęć do Kościoła oraz dewastowanie pomników i elewacji świątyń”, pisze Gądecki. Ojej, naprawdę, wulgarny język? Oświadczam uroczyście, że wulgarny język w porównaniu z językiem nienawiści używanym do tej pory przez część duchownych pod adresem środowisk, które uważają za podludzi, jest nieledwie pieszczotą. Skarżenie się na brzydkie słowa jest bezczelnością. Drugi koci ogon w górze.

No i na koniec Gądecki naucza: „Żądanie prawa do zabijania nienarodzonego dziecka, szczególnie wtedy, gdy wiemy, że urodzi się ono niepełnosprawne, jest niegodne człowieka. Dla osób wierzących w Boga takie żądanie jest złem moralnym, jest grzechem. Tymczasem pośród protestujących są także ludzie, którzy określają się jako wierzący”.

Serio? Przecież nic innego od lat nie mówią zwolennicy aborcji na życzenie kobiety. Aborcja nie jest przymusem, a prawem. Jeżeli ktoś z powodów religijnych uważa ją za zło, to niech jej po prostu nie robi. Ale też niech niewierzących nie zmusza przy pomocy aparatu państwowego do stosowania się do jego zasad. A teraz arcybiskup łapie tego nieszczęsnego trzeciego kota, odwraca do góry ogonem i udaje, że nic się nie stało.

Jako się rzekło na początku, odwracanie kota do góry ogonem jest cenną umiejętnością. Nie dodałem jednak oczywistego wniosku, że stosowanie jej nie przysparza stosującemu wiarygodności.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …