Minister Zalewska nie ma sobie i MEN nic do zarzucenia w sytuacji nadciągającego strajku nauczycieli w całym kraju, a niskim płacom w sektorze jest winna PO. Uważa, że może spokojnie objąć funkcję deputowanej Parlamentu Europejskiego, bo spełniła się całkowicie na stanowisku rządowym w Polsce, a jej reforma ma się świetnie. Zapowiada też, że da zdecydowany odpór karcie LGBT w Warszawie.

W wywiadzie jaki w sobotę rano ukazał się na jednym z portali minister edukacji Anna Zalewska najwyraźniej wątpi, czy zapowiadany na kwiecień strajk nauczycieli będzie odmową pracy na wielką skalę i uniemożliwi egzaminy gimnazjalne.

– Poczekamy na wynik nauczycielskiego referendum, który może przybierać różnego rodzaju formy – mówi szefowa MEN, podczas gdy faktycznie, jak już pisał Portal Strajk, nauczyciele w szkołach, gdzie referenda już się odbyły, w zdecydowanej większości opowiadają się za strajkiem.

Zalewska jednocześnie utrzymuje, że nie ma sobie nic do zarzucenia w kwestii podwyżek, jakich żądają nauczyciele, a ZNP zaprasza na “dalsze rozmowy”, oskarżając jednocześnie związek o niechęć do dialogu. Czołowy nauczycielski postulat podniesienia wynagrodzenia zasadniczego o 1000 zł określiła jako “zaporowy” i niemożliwy do realizacji ze względów budżetowych. Mówi, że budżet na ten rok jest już zamknięty, nie odnosząc się jednak do faktu, że główny postulat i groźba strajku były przez ZNP artykułowane od połowy roku ubiegłego.

Szefowa ministerstwa uparcie powtarza, że proponowane przez resort symboliczne podwyżki, gdzie nauczyciele dyplomowani dostaną w trzech turach dodatkowe 508 zł, a pozostali mniej, to na razie absolutny pułap. Nie wyklucza co prawda dyskusji o kolejnych podwyżkach w przyszłości i zaprasza ZNP do dalszych rozmów, podczas gdy przez cały ubiegły rok MEN regularnie ignorował głos związku.

– Kompromis zakłada, że my się gdzieś w pół drogi spotykamy – podkreśla przedstawicielka rządu, upominając ZNP, chociaż nie wiadomo, co w świetle dotychczasowych doświadczeń miałoby to oznaczać.

Pani minister nie ma wątpliwości, że jej rząd zrobił dla nauczycieli wszystko, co było możliwe. – Z mojej strony jest wyłącznie dobra wola – powtarza, a sedna problemu z niskimi zarobkami upatruje w polityce poprzedniej ekipy.

– Jestem ministrem edukacji, który oddał nauczycielom wszystko to, co zabrali moi poprzednicy, pamiętając, że nauczyciele zasługują na podwyżki, do których się zobowiązałam. (…) Nie wywołuję żadnych konfliktów. Zapowiedziałam podwyżki i je zrealizowałam przy absolutnym spokoju i aprobacie związków zawodowych.

Demonstracja ZNP w Warszawie, 2018 r.fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Zalewska odżegnuje się od podejrzeń, że jej kandydatura do Parlamentu Europejskiego jest ucieczką od problemów polskiej edukacji, z którymi nie daje sobie rady.

– Jarosław Kaczyński i premier Beata Szydło poprosili mnie, abym z tego mandatu zrezygnowała i poszła do najtrudniejszego resortu z jednym celem: abym przeprowadziła reformy. I tak właśnie się stało. (…) Reforma jest dopilnowana (…) Jesteśmy absolutnie spokojni.

Pani minister zapowiedziała jednocześnie, że będzie walczyć z kartą LGBT w warszawskich szkołach, bo jej postanowienia są jej zdaniem niekonstytucyjne.

– W systemie oświaty nie występuje ktoś taki jak „latarnik”. Jest za to pedagog czy psycholog – zastrzega i zapewnia, że “latarnicy”, czyli osoby sygnalizujące dyskryminację osób LGBT, absolutnie do szkół nie wejdą. – To jest niezgodne z prawem. Będziemy tego bezwzględnie pilnować.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty

W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…