Kto wie o wyczynach „żołnierzy wyklętych” więcej, niż głosi narodowo-katolicka propaganda, lepiej niech przez najbliższy tydzień nie wychodzi z domu i nie korzysta z publicznych mediów. Martyrologiczna opowieść o „niezłomnych” przybiera na naszych oczach nowy, coraz bardziej niestrawny wymiar.
Ton nadał jej list prezydenta Andrzeja Dudy. Okazuje się, że to nie polscy powstańcy czasów zaborów ani nawet powstańcy warszawscy byli największymi bohaterami w dziejach kraju. Nie było bardziej dramatycznej walki niż ta, którą stoczyli „żołnierze wyklęci”. To właśnie dzięki nim, nawet nie dzięki Solidarności, istnieje (oczywiście dopiero od 1989 r.) niepodległa Polska. Wszyscy oni, w każdym swoim czynie, byli „wzorami niezłomnego patriotyzmu i miłości Ojczyzny”, a „prawda o ich heroizmie i tragedii to fundament suwerennej Rzeczypospolitej”. Niestety w ociekających patosem słowach Duda do owej prawdy nawet się nie zbliżył. Wszelkie kontrowersje wokół „wyklętych” skrzętnie pominął, słowem nie zająknął się o tym, jakim niezłomnym patriotyzmem wykazywali się na przykład przy mordowaniu prawosławnych na Podlasiu czy terroryzowaniu mieszkańców Podhala.
Podobny dyskurs płynął z ust mniej lub bardziej oddanych nowej władzy aktywistów w ponad stu miastach Polski – i płynąć będzie dalej, bo najwięcej „niezłomnych” eventów zaplanowano wprawdzie na sobotę, niedzielę i poniedziałek, ale w istocie celebracja wyklętych trwać będzie cały tydzień. Konferencje, odczyty, koncerty, przemarsze, biegi okolicznościowe. W Białymstoku na niedzielę zaplanowano wykład o „wyklętych” przed meczem, na stadionie. W Poznaniu będzie bardziej konwencjonalnie – w centrum miasta staną „Namioty Wyklętych”, a w nich patriotyczni rekonstruktorzy, którzy na prawdziwą walkę z komuną się nie załapali. Nie zabraknie otoczki klerykalnej – mieszkańcom Gdańska poruszanie się po mieście utrudni uliczna Droga Krzyżowa, w kilkudziesięciu miastach przewidziano msze święte. Sporo miejscowości nadrobi również straty w zakresie pomników „niezłomnych”. W końcu już niedługo ich nieposiadanie może być poczytywane za nielojalność, ba, zdradę stanu.
Dziś marsz na cześć „Rajsa” Burego terroryzował podlaską Hajnówkę. Już wkrótce bardziej obszerny materiał na ten temat na stronach naszego portalu.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Potomkowie bandytów i morderców czczą pamięć swoich pamiętamy o ich zbrodniach
Czy wszyscy „wyklęci” to są osoby rzędu „Burego”? Chyba nie…
A jadłeś kiedyś kota?
AK została rozwiązana bodajże w lutym 1945r. Członkowie mojej rodziny złożyli wtedy broń (poza tymi, którzy prosto z partyzantki trafili na front), zaczęli odbudowywać kraj oraz układać swoje życie prywatne. Ci, co zostali w lesie to już nie żołnierze. Za niewykonanie rozkazu dowództwa w sytuacji wojennej należy się kulka, a nie pomnik. Za mordy ludności cywilnej i grabieże tym bardziej. Zresztą czasem rodziny ofiar same wymierzały sprawiedliwość, bo wiele osób miało jeszcze broń, a w kraju panował chaos. Ale tym cywilom, którzy walczyli, i to skutecznie, z „wyklętymi” pomników nie postawimy, bo pozostają anonimowi – sąsiedzi zazwyczaj nabierali wody w usta. Ot, taka tam ówczesna „samopomoc chłopska”.
20 minut spacerkiem od miejsca, w którym obecnie mieszkam, na cmentarzu na Perlacher Forst w Monachium są groby kilkunastu żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Czasem zachodzę tam i rozmyślam.
Ci młodzi, 20-letni chłopcy nie mieli pewnie wpływu na decyzję swoich przełożonych o współpracy z hitlerowskim okupantem. Czy wiedzieli o rzezi jaką Niemcy urządzili w Warszawie? Może.
Ich dowództwo jednak wiedziało na pewno. I wiedząc o fabrykach śmierci, o ludobójstwie, którego Niemcy się dopuścili na Woli, zdecydowało się zawrzeć z nimi sojusz. Postanowiło walczyć tylko z Ruskimi i „proruskimi” Polakami. Niemcy otworzyli im drogę na Zachód, dostarczali zaopatrzenie i zaczęli szkolić w akcjach dywersyjnych, pozwolili nawet na „akcję rekrutacyjną” wśród wypędzonych po Powstaniu Warszawskim i… w obozach koncentracyjnych.
III Rzesza upadła a Amerykanie zrobili z nich specjalną formację wartowniczą. Drogę do Polski mieli na zawsze zamkniętą.
Leżą teraz w odległym zakątku cmentarza, Polski Konsul czasem położy wiązankę. Rozmyślam sobie że to nie jest wina tych młodzików co tu leżą, pewnie chcieli walczyć z wrogiem i uwiedzeni orzełkiem na czapce wstąpili do oddziału jaki był w okolicy. Przysięgali lojalność i posłuszenstwo.
A ich dowództwo poprowadziło ich drogą zdrady.
Kulka w łeb to należy się czerwonym szmatom, którzy udzielali się w walkach z Niezłomnymi i utrwalaniu władzy ludowej, a kop w dupę należy się załganym szmatom zakłamującym nadal historię niezłomnych bohaterów.
Obywatelska korekta: Rajs „Bury”, nie odwrotnie
Sąsiad był w AK, walczył w Powstaniu, odznaczenie w walce zdobył. Po wojnie włączył się do odbudowy Warszawy. Był budowlańcem, odgruzowywał i budował.
Gdyby kogoś zabił, coś wysadził czy spalił, miałby dzisiaj pomnik.
Ale on domy budował, Warszawę z gruzów podnosił, dzięki niemu ludzie mieli znowu dach nad głową. Nie dla niego pomniki. Gdyby kogoś zabił, coś wysadził czy spalił…
Dziadek ruskich i komunistów z całego serca nienawidził.
Podczas okupacji był w AK, ludzi przed gestapo ostrzegał. Do Powstania nie dotarł.
Po wojnie włączył się do odbudowy, Warszawę odgruzowywał.
Gdyby „komunistę” zabił, coś wysadził lub spalił, miałby dzisiaj pomnik.
Ale on wraz z sąsiadami w czynie społecznym drogę przez osiedle zbudował, ludzie mogli z pracy wracać nie tonąc w błocie. Nie dla niego pomniki.
Bo gdyby kogoś zabił, coś wysadził lub spalił….
Powyżej dwie prawdziwe historie, ludzi mi bliskich, którzy nie zasługują dzisiaj na uznanie bo …. odbudowywali Polskę.
I tu masz rację.
Polacy mają dziwny problem
Nieważne, że iluś ludzi PO OBYDWU STRONACH IDEOLOGICZNEJ BARYKADY zginęło walcząc o kraj. To wszystko nieważne. Tak samo jak Polska Ludowa przemilczała, czy zniekształcała wkład AK, Armii Andersa, tak teraz przemilcza się wkład AL, BCh, obu Armii Ludowego Wojska Polskiego…
Przemilcza się ogromne dzieło odbudowy kraju, obrabowanego przez oba totalitaryzmy z substancji materialnej, z ludzi, zrujnowanego w stopniu, o którym Zachodnia Europa nawet nie miała pojęcia…
nie trzeba i nie wolno tego przeczekiwać. Trzeba pisać i powtarzać: oprócz Pileckich i Inek było tam zwyczajne bezwzględne bandziorstwo, które wynoszą teraz na pomniki.
Wzmożenie moralne. III RP rehabilitowała złodziei, IV rehabilituje bandytów.
Potomkowie bandytów czczą swoich
jeżeli dla jednych „paradygmatem” założycielskim czegokolwiek po IIWW jest „holokaust” to siłą rzeczy dla innych paradygmatem założycielskim „czegokolwiek” będą np. „żołnierze wyklęci”, „nacjonaliści”, „ksenofoby”, „komuniści”, etc. I z jednego i z drugiego paradygmatu można całkiem nieźle WYŻYĆ i to jest podstawowy problem: KASA. A metody „penalizacji” jednego 'paradygmatu” przez drugi „paradygmat” (i vice versa) niczego nie rozwiązuje bo chodzi o KASĘ!!! Jako wyznawca wiary „transparency” i „freedom of speech” (czyli żadna „politcal correctness” czy „mowa nienawiści”) I FAKTY, FAKTY, FAKTY!!! – NIE OPINIE!!! uważam, że nie da się niczego załatwić ani „zamiataniem pod dywan” ani jakąkolwiek „penalizacją”. Osobiście uważam, że prędzej „wymrą śmiercią naturalną” wielbiciele i „mit” żołnierzy wyklętych, to nie jestem taki pewien czy ktokolwiek będzie skłonny do 'neverending” płacenia w ramach eksploatacji syndromu victimhood. Macie „polska lewico” tą kasę?? bo to z podatków trza PŁACIĆ (NEVERENDING!!!!) Nie macie i mieć jej nie będziecie. Macie jakiś inny pomysł? Nie macie. To won.
I dlatego jestem za tym, aby wrócił system pałowania buractwa, tak jak kiedyś lało się po mordzie, fryzjerów, kelnerów, portierów i to było bardzo pozytywne, bo bydła niecywilizowanego nie da się argumentami naprostować, tylko przemocą, aby wieprze ze wsi nie wylewali jadu z chorych ryjów. To było dobre bo chamowało chama w drgawkach konwulsyjnych nienawiści i to trzeba przywrócić, bo bydła nie udało się cywilzować, i szpicrutą przez ryja tak jak mojego dziadka, mego papcia i mnie bili gdy jeszcze w czworakach kwiczałem.
@glob / głąb / miriam tranzystor / inne ciele znaczy inne twoje wcielenia
Czy poza kopuluj – wklej posiadasz jeszcze jakieś inne umiejętności?
Aparat propagandowy nakurwia jak za starych dobrych Goebelsowskich czasów.
Te zjebane czasy trzeba po prostu przeczekać.
Masz rację, a szkoda…
@Lej
To w końcu „mam rację” czy „a szkoda”?
Czy może „szkoda że mam rację”?
Masz rację.
A ja żałuję ze ją masz.
Przeczekać? A kiedy te czasy miną? Jeśli ci, którzy znają prawdę o tych bandziorach będą niemi, to co się zmieni?
Gówno się zmieni!
Ale dobra, siedźcie cicho, nikt wam tego nie broni. Tylko potem nie płaczcie, że jest coraz gorzej.
Połowa znanych mi ludzi (w tym nawet członkowie najbliższej mi rodziny) 1 marca będzie drzeć ryja o bohaterskich wyczynach tych popierdoleńców; a ja swoim zwyczajem wywoływać będę oburzenie dyskredytując „osiągnięcia” żołnierzy wyklętych i wypominając ich zbrodnie. Jest to w chuj mało, ale zawsze coś. Ale lepsze to niż przeczekanie do lepszych czasów…
@ Defetysta
Przy każdej możliwej okazji zwracam uwagę na to że tzw. „Żołnierze Wyklęci” szkodzili Polakom, nawet jeżeli mieli inne intencje.
Fakty są takie że to nie oni przepędzili hitlerowskich morderców z polskiej ziemi.
Próbowali rozpalić wojnę domową, lecz wbrew temu co dzisiaj wyją w telewizjach, społeczeństwo ich nie poparło.
Nawet jeżeli ktoś gdzieś coś, to i tak owo poparcie było rachityczne. Dlatego tak szybko ta wojna wygasła.
Bo zdecydowana większość Polaków wolała odbudowywać swój kraj. I to nowe „komunistyczne” i podległe ZSRR władze prowadziły tę odbudowę.
To te władze uruchomiły szkoły i odbudowały polską kulturę. Może nie dokładnie taką jak się dawnym elitom śniło ale jednak z Mickiewiczem, Słowackim, Szopenem i Moniuszką.
Gdyby jednak było inaczej, gdyby ci „Wyklęci” pociągnęli za sobą społeczeństwo to co by było?
To nie byłoby Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej a Polska Socjalistyczna Republika Radziecka.
Jak Ukraińska SRR, jak Litewska SRR… z urzędowym językiem rosyjskim… bez Biało-Czerwonej, bez Mazurka Dąbrowskiego.
Po prostu, wtedy nie było miejsca na mapie na taką Polskę jak niektórzy Wyklęci sobie wyobrażali. A Stalina nikt nie mógł powstrzymać.
Istnienie Państwa Polskiego (choć z ograniczoną suwerennością) to zasługa nie „Żołnierzy Wyklętych” a opluwanych dzisiaj realistów spod „komunistycznych” sztandarów, którzy uznali że lepsze ułomne państwo niż zbiorowa mogiła.
Kiedy mam okazję to ten pogląd przedstawiam, ale nic nie poradzę na rozprzestrzeniające się szaleństwo. Podobnie jak Ty sądząc z tego co napisałeś.
Nie dokonam samospalenia, przeczekam.
Jeżeli nadal masz zamiar mnie krytykować to przeczytaj jeszcze raz, tym razem uważnie „Nad Niemnem” i zastanów się, który z braci Korczyńskich bardziej zasłużył się Polskiej Sprawie.
Mi bliższy jest nie ten, który zginął, a ten, który przeczekał a jednocześnie przeniósł Polskość w przyszłość.
@Analny
„Tylko potem nie płaczcie, że jest coraz gorzej.”
To, że jest co raz gorzej to podziękuj za to Jaruzelskiemu i Kiszczakowi. Oni do końca swoich dni chlubili się, że „doprowadzili do okrągłego stołu” – czytaj rzucili Polskę na pożarcie potworom z CIA, bez jednego wystrzału.
Zawsze jak słuchałem Jaruzela albo tego przyjemniaczka Kiszczaka to miałem wrażenie, że oni chcą powiedzieć „to prawda w solidarności są skurwiele ale to są NASZE SKURWIELE”.
I to jest jedna rzecz, druga rzecz, że większość Polaków i ja – mamy taki wpływ na to co się dzieje w Polsce jak meteorolodzy na pogodę. O tym kto będzie rządził Polską od stu lat decydują światowe mocarstwa a nie Polski Naród.
@Lej
Dziękuję Leju za wykład z historii lat powojennych i ich interpretacji, ale nie był on zupełnie potrzebny, bo już od dawna moje stanowisko jest zbliżone do tego, które przedstawiłeś. Nie przeczytałem nic nowego, ale nie mogłeś przecież o tym wiedzieć. Cieszę się, że obaj w swoim środowisku głośno wyrażamy dezaprobatę wobec „wyklętych” i smuci jednocześnie, że nasz głos ginie we wrzasku głupców. Jeśli chodzi o moją „krytykę”, to
ujmę to tak: jeśli chcesz, przeczekaj (bo nie jesteś przecież samobójcą), ale pamiętaj, że po tej burzy morze być za późno na cokolwiek. Jeśli ta propaganda, która coraz bardziej upodabnia się do retoryki III Rzeszy nie będzie miała swojej antytezy, to czekają nas mroczne czasy. Wybacz, ale tej zachowawczości zupełnie nie rozumiem – nic ona nie daje na chwilę obecną, a w przyszłości może nie mieć okazji by wydać jakikolwiek owoc.
Czy Ty, który żyjesz za granicą i czekasz na lepsze czasy będziesz miał kiedykolwiek okazję wrócić i przenieść polskość w przyszłość?
@Defetysta
Moja zachowawczość typowa jest dla ludzi starszych. Dziś już rozumiem skąd się bierze – z doświadczenia.
Jako młody człowiek chciałem naprawiać świat. Wierzyłem w Gierka (zresztą szanuję go do dziś) i pomagałem jak mogłem na swoją malutką skalę. Mieliśmy chwilę blasku i zapadła noc.
Potem obalałem komunę stanu wojennego (na swoją malutką skalę), pamiętam radość z jaką gdy po nieprzespanej nocy z 4 na 5 czerwca (byłem mężem zaufania Solidarności) mogłem przekazać „naszym” że zwyciężyliśmy. Dosyć szybko okazało się jednak że to zwycięstwo było w rzeczywistości przegraną ludzi pracy, takich jak ja.
Potem, w nowej Polsce, jeszcze walczyłem na swoją malutką skalę, wspierając ruchy lewicowe ,klejąc plakaty i do rana pilnując aby nam ich nie zakleili ci „źli”. Daliśmy radę, wygraliśmy wybory. Wygraliśmy? Nie! Przegraliśmy.
To nasi wybrańcy wygrali…
Co wyszło z mojego naprawiania świata? Efekty masz za oknem.
Może lepiej by było gdybym tego świata na swoją malutką skalę nie naprawiał?
Nawdychałem się gazu, przeżywałem chwile grozy gdy zaczęli do nas strzelać – ze ślepaków co prawda ale wtedy o tym nie wiedziałem – w obronie Wałęsy albo Michnika.
Nie warto było…
Tyle tytułem usprawiedliwienia.
Czy będę miał okazję przenieść polskość do przyszłości? Nie wiem. mojego rumakowania już niewiele. Trochę też przekazałem już dzieciom.
Pomyśl że nasi przodkowie przenieśli ją przez 90 lat – od Powstania Listopadowego po odzyskanie niepodległości w XX wieku. Żaden przecież nie doczekał osobiście. Ale jednak dali radę.
No i z tą polskością nie jest jeszcze aż tak dramatycznie, co by nie mówić.
Czytam ze uwagą komentarze ubeckich bękartów. Wzruszony jestem historiami dziadziusiów i sąsiadów, którzy po walce z energią i zapałem pracowali na budowach, inni „dziadziusiowie” harowali w urzędach w znoju przesłuchując i likwidując wrogów umiłowanej ludowej. Potem ci „dziadziusiowie” szczególnie ci pracujący przy utrwalaniu władzy poczuli wdzięczność i opiekę ludowej ojczyzny, otrzymując wysokie benefity w porównaniu z dziadziusiami budowlańcami. Byli też inni „dziadziusiowie”, którym nie podobała się nowa okupacja, tym razem czerwona wspierana przez rodzimych kolaborantów. Tłuki zatem czerwoną zarazę i kapusiów donoszących na swoich sąsiadów, na „leśnych”i na byłych AK-owców. Ci „dziadziusiowie” dobrze wiedzieli jak wygląda amnestia, którą ogłosili czerwoni, na którą dało się nabrać dziesiątki tysięcy patriotów przepuszczonych przez ubeckie katownie. Mój dziadziuś też walczył w AK na szkieletczyźnie. Trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau. Po powrocie do kraju zainteresowała się nim nowa władza. Pamiątką dociekliwości władzy były zdeformowane palce obu dłoni i problemy z nerkami. Potem jeszcze raz gwarzył sobie z młodymi aktywistami, którzy za pomocą drągów próbowali go przekonać o konieczności kolektywizacji rolnictwa. Walka Niezłomnych miała w rzeczywistości nie wielkie poparcie, bo ludzie sterroryzowani zostali przez czerwonych moskiewskich pachołów, czy jak to określił @Lej realistów takich jak Radkiewicz, Bierut czy inny Szechter.
Cytuję za p. Płużańskim- synem jednej z ubeckich ofiar:
„Ja też uczestniczyłem w tej ostatniej ziemskiej drodze oprawcy mojego taty. Kiedy już po uroczystości spytałem jego żonę, Stanisławę Chimczak, czy zdaje sobie sprawę, co jej mąż robił po wojnie, usłyszałem: „skoro zadaje pan takie pytania, musi być pan synem jakiegoś bandyty, a my z taki robiliśmy po wojnie porządek”. Te ubeckie rodziny, potomkowie sowieckich kolaborantów, opluwają nadal polskich patriotów. A jeśli chodzi o sądzenie stalinowskich zwyrodnialców cofnęliśmy się nawet do czasów sprzed 1956 roku. Ale co tu się dziwić, skoro komunizm w Polsce nie został nawet uznany za zbrodniczy system totalitarny. Jeśli nie nazwie się rzeczy po imieniu, co tu mówić o rozliczeniu…”