Wbrew sugestiom magistratu, bez konsultacji społecznych i choćby odrobiny przyzwoitości. Rada Miasta w Białymstoku postanowiła, ze patronem nowo powstałej ulicy będzie zbrodniarz wojenny Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”.
Podczas dyskusji poprzedzającej głosowanie nie zabrakło mocnych słów. – Jak możemy honorować kogoś, kto ma na rękach krew niewinnych ludzi? – grzmiał radny Stefan Nikiciuk z Forum Mniejszości Podlasia. To jednak do prawicowców nie dotarło.
Celnie całą sytuację skomentował Seweryn Prokopiuk z podlaskiego okręgu Partii Razem. „Nie wiem, co chcieli osiągnąć prawicowi radni. Po tym głosowaniu pewnie dalej będą opowiadali bajki o poszanowaniu wielokulturowości Białegostoku. Po ulicach Lecha Kaczyńskiego, przyszła kolej na „Łupaszkę”. Strach pomyśleć, co będzie dalej. Radni PiS pokazali jaki mają stosunek do dużej cześć mieszkańców miasta dla których Łupaszka nigdy nie będzie bohaterem godnym patronowania jakiejkolwiek ulicy. Po raz kolejny radni PiS kompromitują siebie i niestety całe miasto” – napisał działacz na Facebooku.Prokopiuk przypomniał także, że data ustanowienia nowej ulicy zbiegła się z rocznicę strasznej zbrodni dokonanej przez ludzi „Łupaszki”. W wyniku pacyfikacji dwóch prawosławnych wsi: Potoki (powiat białostocki) oraz Wiluków (powiat hajnowski) zginęło kilkanaście osób, w tym troje dzieci: Mikołaj Gierasimczuk (lat 10), Nina Gierasimczuk (lat 8) i Eugenia Gierasimczuk (lat 6).Najbardziej znanym przykładem ludobójstwa w wykonaniu podwładnych Szendzielarza było jednak zdarzenie z czerwca 1944 roku, kiedy ludzie „Łupaszki” napadli na litewską wieś Dubinki. Zamordowali tam 27 cywilów, w tym kobiety, dzieci i osoby starsze. Wśród ofiar znalazła się również Polka, Anna Górska. Siepacze zabili na jej oczach czteroletniego synka, a chwilę później pozbawili życia również ją. Łupaszka dobierał swoje ofiary według klucza narodowościowego. Jego ofiarami mieli padać Litwini, Żydzi, Białorusini oraz Polacy, którzy próbowali bronić swoich sąsiadów przed śmiertelnym zagrożeniem. Szacuje się, że ok. 75 proc. zamordowanych przez szwadron „Łupaszki” to kobiety i dzieci.
Władze PRL schwytały i osądziły zbrodniarza. Zygmunt „Łupaszka” Szendzielarz został skazany 2 listopada 1950 roku na osiemnastokrotną karę śmieci. Podczas procesu nie okazał skruchy. Wyrok wykonano.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Tym 15 radnym, którzy głosowali za ulicą Łupaszki, powinno się już teraz uświadomić, że kiedy nastąpi dekaczyzacja Polski, cały koszt zmiany nazwy tej ulicy na jakąś nie-bandycką, pokryją ONI z własnych kieszeni.
To jest bohater ? Zamordował tyle niewinnych ludzi , oni przeżyli wojnę a doczekali się śmierci od niby swojego , którego teraz mianuje się bohaterem .To jakieś wynaturzone myślenie, pomylenie całkowite pojęć.
No cóż, białostockie … Siedziba ciemnogrodu i (już od teraz) oficjalnego, rządowego bandytyzmu. Jakie to szczęście, że wojnę wygrała komuna, szkoda tylko, że nie zdążyła wytępić tych bandyckich pogrobowców.
W Olsztynie 5 Wileńska Brygada AK zastąpiła niedawno Pstrowskiego w nazwie ulicy.
A czy aby 5 Wileńska Brygada AK nie walczyła aby urdeutsche Stadt Allenstein wird ewig deutsch bleibt?
I jeszcze list Haliny Matejczuk, który został z niewielkimi skrótami został zamieszczony w Przeglądzie:
„Jeszcze o „żołnierzach wyklętych”
Z rozmowy Arkadiusza Panasiuka z Tomaszem Sulimą, opublikowanej w tygodniku „Przegląd” nr 2(836), zatytułowanej „Prawo do pamięci”, dowiedziałam się, że 6 sierpnia 2015 roku, prezydent Andrzej Duda powiedział „Będę robił wszystko, by wiedza o „żołnierzach wyklętych” była obowiązkowym elementem nauczania historii w szkołach”. Taka inicjatywa jest godna uznania, bowiem o zbrodniach „żołnierzy wyklętych, popełnionych na Białostocczyźnie, należy mówić, pisać i nauczać młodzież w szkołach, gdyż jest to część trudnej historii naszego kraju Polski. W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, w aktach sądowych z procesów Zygmunta Szendzielarza pseudonim „Łupaszka” i Romualda Rajsa pseudonim „Bury” oraz w „Księdze pamięci prawosławnych mieszkańców Białostocczyzny ofiar wydarzeń z lat 1939-1056 pod redakcją Konstantego Masalskiego (Białystok 2012 r.) znajduje się bardzo dokładna dokumentacja zbrodniczych wyczynów „żołnierzy wyklętych”, która powinna się znaleźć w podręcznikach. Właśnie ta dokumentacja pozwoli stworzyć rzetelny, prawdziwy obraz, „żołnierzy wyklętych. Trzeba bowiem pamiętać, że był taki czas na Podlasiu, kiedy to żołnierze Oddziałów Zbrojnych Podziemia Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, powstałych z żołnierzy 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, z orzełkami w koronie na czapkach, jeszcze kiedy trwała wojna ( np. 2 maja 1945 r) mordowali między innymi kobiety w ciąży, dzieci, starców, furmanów, którzy pomagali ”żołnierzom wyklętym” się przemieszczać, ale byli prawosławni, więc zostali zamordowani. „żołnierze wyklęci”, pacyfikując białoruskie wioski, mordując grupowo i pojedyncze osoby, siali powszechny trach. Ludzie, którzy przeżyli gehennę okupacji niemieckiej, musieli się ukrywać, a niektórzy z nich w obawie o swoje życie wyjeżdżali do Związku Radzieckiego, opuszczając swoją ojczyznę Polskę, pozostawiając swoje chaty, ziemię. W śledztwie Instytutu Pamięci Narodowej zbrodnicza działalność „Burego” i innych „żołnierzy wyklętych” została jednoznacznie określona jako zbrodnia o znamionach ludobójstwa, czyli taka, która została popełniona ze względu na narodowość, rasę czy religię ofiar. Właśnie dlatego podręczniki powinny poświęcić więcej miejsca tej trudnej dla nas historii, żeby nigdy więcej w naszej ojczyźnie Polsce, obywatele polscy bez sądów, oskarżeń nie mordowali innych obywateli polskich.
Halina Matejczuk (Gródek)”
Przypomnę wpisany przeze mnie w zeszłym roku fragment książki Haliny Matejczuk „Byłam konsulem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”:
„W tym czasie w Supraślu i okolicach było bardzo niespokojnie. Oddziały Zbrojnego Podziemia Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Zygmunta Szendzielarza, pseudonim ‚Łupaszka’, który był dowódcą 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, i ‚Burego’ – Romualda Rajsa, coraz to kogoś mordowały. Znane są morderstwa między innymi mieszkańców wsi Zaleszany, Zanie, trzydziestu prawosławnych furmanów. Mordowano zbiorowo i pojedynczo – starców, dzieci, nawet kobiety w ciąży. Instytut Pamięci Narodowej zakwalifikował zabójstwo furmanów i pacyfikacje wsi przez oddział ‚Burego’ jako zbrodnie przeciwko ludzkości.
W obliczu tak niebezpiecznej sytuacji tata postanowił wyjechać z rodziną do Białegostoku. Wynajął drewniany domek. Pokazał mi go, odwożąc mnie w końcu kwietnia do Białegostoku, skąd furmanką miałam wracać do Gródka. Tata obiecał, że jak tylko domek wyremontuje, przyjedzie do Gródka i zabierze mnie do siebie. Tak się jednak nie stało.
2 maja 1945 roku oddział ‚Łupaszki’ wtargnął do domu taty i w obecności żony Felicji, synka Zdzisia i babci Marii strzałem w czoło zabił mojego ojca. Miał zaledwie 35 lat.
Tata był zwykłym szewcem, wyznania prawosławnego. Ukończył tylko parę klas szkoły powszechnej. Nikomu w swym krótkim życiu nie zrobił krzywdy. Trudno mi do dziś zrozumieć, że po tak okropnej, niebezpiecznej, głodowej okupacji hitlerowskiej, swoi – jeśli w ogóle można tak bandytów nazwać – mordowali niewinnych, bezbronnych ludzi. W imię czego?
W tym czasie wielu ludzi ze wschodniej Białostocczyzny w obawie o swoje życie wyjechało na wschód, do Związku Radzieckiego. Pustoszały wsie. Tylko z krótkiej uliczki Koszarowej wyjechały rodziny Deszczeniów, Karpiuków, Łukaszów i Mazurków. Mój dziadek Iwan nie pozwolił nam wyjechać, w odróżnieniu od brata mojego ojca Antoniego, który z pięcioosobową rodziną wyjechał z Supraśla za wschodnią granicę. Dziadek powiedział krótko: ‚Polska jest naszą ojczyzną, tu się urodziliśmy, tu mieszkali nasi przodkowie od prapradziadów i my też należymy do polskiej ziemi.’ Nad łóżkiem dziadka wisiał duży karabin, a w szafce ściennego zegara stały dwa granaty. Taką bronią chciał nas chronić.
Szczęśliwie przeżyliśmy ten kataklizm. W tym samym dniu, kiedy zamordowano mojego tatę, w Supraślu zabito dwóch milicjantów, jeden nazywał się Budnik i był prawosławny, dwóch osiemnastoletnich bliźniaków, którzy prawdopodobnie należeli do Związku Walki Młodych, staruszkę. Po latach dowiedziałam się od kuzynki z Supraśla, że w czasie okupacji hitlerowskiej tata był ‚skrzynką’ kontaktową Armii Krajowej.”
Myślę, że dobrą odpowiedzią na faszystowskie zawłaszczanie pamięci, byłoby jak najszersze rozpropagowanie filmu opowiadającego o życiu wspaniałej osoby, pani Haliny Matejczuk z Gródka „Konsul całego PRLu”. Film jest dostępny na YouTube.
Warto pamiętać, że do kultu Łupaszki przyczynił się m.in. solidarnościowy Dariusz Fikus, który w 1988 r. opublikował hagiograficzną książkę „Pseudonim Łupaszka”. Na okładce wydania z 1990 można przeczytać: „Łupaszka” to pseudonim partyzancki jednego z najdzielniejszych, najwierniejszych i najbardziej ofiarnych żołnierzy Polski Podziemnej, który do końca walczył o niepodległą i suwerenną Rzeczpospolitą z wszystkimi jej wrogami – zewnętrznymi i wewnętrznymi. Nie złożył broni, gdy zamiast upragnionej wolności z Zachodu przyszło zniewolenie ze Wschodu – siłą bagnetów Armii Czerwonej narzucona i nigdy przez naród nie zaakceptowana samozwańcza władza, wymuszająca posłuch masowym terrorem. Desperaci, którzy wystąpili zbrojnie przeciwko tej władzy, okrzyczani zostali mianem „bandytów”. „Łupaszka” należał do „bandytów” najgroźniejszych i najsławniejszych. Jego leśne imię w komunistycznej propagandzie stało się synonimem wilka, którym straszy się i dzieci, i dorosłych. (…) O drodze życia i walki legendarnego dowódcy V Wileńskiej Brygady AK, tzw. Brygady Śmierci, majora Zygmunta Szendzielarza – „Łupaszki” mówi ta książka.”
„(…) z wszystkimi jej wrogami – zewnętrznymi i wewnętrznymi.” – także z ojcem Haliny Matejczuk…
Książka miała co najmniej 5 wydań i wg KARO obecna jest w wielu bibliotekach na terenie Polski. Pan Fikus uznawany jest za wybitnego dziennikarza, który walczył o wolną Polskę. Podobnie jak bohater jego książki.
Książka Haliny Matejczuk znana jest niewielu…