Rodzina Darrena Raineya, chorego na schizofrenię więźnia, który zmarł w 2012 roku pod przymusowym prysznicem – według świadków bardzo gorącym – jest „załamana” decyzją. Prokuratura nie dopatrzyła się w działaniu więziennego personelu żadnego przestępstwa.
O sprawie pisaliśmy na portalu Strajk.eu w styczniu zeszłego roku. 50-letni Darren Rainey odsiadywał dwuletni wyrok w więzieniu Dade w Miami, został skazany za posiadanie narkotyków. Chorował na schizofrenię i na serce. 23 stycznia 2012 roku, w stanie psychotycznym zdefekował w celi, a następnie wysmarował kałem siebie, ściany i pościel, za co – w ramach kary – został przez straż więzienną wsadzony pod prysznic, skonstruowany w taki sposób, że temperaturę wody reguluje się na zewnątrz. Więźniowie twierdzą, że regularnie służył do torturowania osadzonych. Spędził tam dwie godziny; według świadków umyślnie polewany był bardzo gorącą wodą; krzyczał z bólu, przepraszał i błagał o darowanie kary, mówiono też o obszernych poparzeniach na jego skórze. Jednak prokuratura uznała, że to nie one, a nieleczona choroba serca, doprowadziła do śmierci Raineya, w związku z tym strażnikom nie postawiono żadnych zarzutów.
W obszernym, 72-stronicowym raporcie, prokuratura przedstawiła wyniki śledztwa, które rozpoczęto dopiero 4 lata po śmierci więźnia, kiedy sprawą zainteresowały się media. Głównym sprawcą zamieszania był kolega Raineya z celi, Harold Hempstead. To on twierdził, że Rainey błagał o wypuszczenie spod prysznica i oskarżał strażników o umyślne zadawanie mu krzywdy. – Zabili go, bo życie czarnych się nie liczy – mówił osadzony, który sam jest biały. Zeznania Hempsteada uznane jednak zostały za niewiarygodne, podobnie jak świadectwa innych osadzonych, którzy mówili o poparzeniach na skórze Raineya – zdaniem personelu Dade, ślady powstały w wyniku prób reanimacji więźnia, a nie kontaktu ze zbyt gorącą wodą. Prokuratura w pełni zawierzyła wersji strażników, według której więzień znalazł się po prysznicem, bo trzeba było z niego zmyć kał, którym się wysmarował – Rainey nie chciał tego zrobić, dlatego spędził tam tak dużo czasu. Kabina jest ponoć obsługiwana z zewnątrz po to, żeby więźniowie nie mogli sami wyłączać strumienia wody w sytuacjach takich jak ta, zaś temperatura nie była wyższa od normalnej.
– Nie ma sprawiedliwości dla Darrena, dla jego bliskich ani dla tysięcy innych chorych psychicznie więźniów, którzy padają ofiarami znęcania się i przemocy – mówił po ogłoszeniu decyzji prokuratury prawnik, reprezentujący rodzinę Raineya. Stwierdził też, że bliscy mężczyźni są głęboko rozczarowani i załamani brakiem zarzutów wobec personelu placówki, który ich zdaniem umyślnie znęcał się nad chorym psychicznie więźniem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…