Dziw doprawdy bierze, jak mocno jednym zawiniła, a innym przyszła w sukurs twórczość towarzyszek i towarzyszy z „Praktyki Teoretycznej”.
Nie zabierałbym znów głosu na temat wiadomego listu, ale po ostatnich enuncjacjach, które wdarły się na portal Strajk.eu, czuję się wywołany do tablicy. Uspokajam jednak, iż nie zamierzam pastwić się nad krytyką przedstawioną przez Piotra Szumlewicza. Temat podjęty przez autorów, tzn. miejsce lewicy w Polsce w warunkach prawicowej nawały z pewnością wart jest niejednej polemiki, ale jakakolwiek dyskusja wymaga zachowania minimum dobrej woli.
Towarzysz Szumlewicz zarzuca mi m. in. popieranie obecnej władzy i wspieranie jej dyskursu. I byłbym to jeszcze zniósł, gdyby nie fakt, iż Szanowny Polemista dobrze wie, że mam zupełnie inne inklinacje i że nigdy nie popierałem Prawa i Sprawiedliwości.
Dość specyficzna okazała się krytyka krytyki, którą przyrządził Łukasz Moll z partii Razem. Powodów, dla których zdecydował się zareagować na tekst Szumlewicza mogę się tylko domyślać, jednak niezmiernie żałuję, że tak słabo sobie w tej bijatyce poradził. Cały tekst jest opowieścią o sponiewieranym, acz wspaniałym we wszystkich wymiarach „ludzie”. O „ludzie”, który czeka, aż ktoś szczekający podobnie jak jego główny nurt poprowadzi go za rękę gdzieś indziej niż prawicowi populiści, bo wiedziony jest tylko prymitywnymi atawizmami ekonomicznymi. Nie wiem czy tow. Moll naczytał się „Nowego Obywatela”, czy może puszczał sobie do snu teksty kazania Józefa Glempa, tymczasem co ma piernik do wiatraka? Tow. Szumlewicz moim zdaniem przekłamał rzeczywistość i nie odczytał prawidłowo przesłania listu, zapisując nas do obozu władzy. „Lud” pracujący miast i wsi ma się do tego nijak, a póki co ma i nas, i naszych krytyków w dupie.
Dlatego zamiast bić pianę skupmy się lepiej na tym co należy zrobić, aby wspomnianą okoliczność zmienić. Rację ma Piotr Kuligowski z „Praktyki Teoretycznej”, iż najważniejszą bodaj zaletą tego listu jest efekt odsiewu. Już sama zbiórka podpisów rychło wyłoniła ekipę polemistów, których argumenty przeciw podpisaniu tego mikro-manifestu wstyd doprawdy cytować. Potem objawili się wahliwcy, sceptycy i fanatycy „demokracji” oraz tacy jak tow. Szumlewicz, którzy poczuli się w obowiązku wysłać nas na drzewo i odciąć się od wszelkich mogących wyniknąć z tego inicjatyw. I bardzo dobrze. Niech sobie idą robić te swoje łańcuchy światła i bębnić nogami w barierki policyjne przez Sejmem. Uprzejmością, na którą niezbyt jednak liczę, będzie z ich strony, jeżeli zechcą nie przeszkadzać. W czym – już wyjaśniam.
Proponowałem już nieraz i postulat ten powtarzam – nieśmy swój kaganek tam, gdzie chcą nas słuchać. Zacznijmy od związków zawodowych, bo adresatem naszych postulatów jest zasadniczo klasa pracownicza. Potem, jeżeli okaże się, że dość jest sił, ludzi i środków – można zakres działalności rozszerzać. Póki co każdy może dziś zorganizować publiczną dyskusję i zaprosić na nią dowolne osoby. Robią to od lat rozmaici prawicowi guru, nie ma powodu, abyśmy nie mieli z nimi konkurować. Spotykajmy się też we własnym gronie i prowadźmy wszelki dialog, nie unikając najbardziej krytycznego (tylko nie przenośmy go do internetu, gdzie rządzą demony polaczkowatości). Zacznijmy to robić jeszcze we wrześniu i postarajmy się wypracować jakąś systematykę, zanim cały potencjał zdyskontuje lewica nacjonalistyczna, ta kryptopisowska, która dobije sobie punktów i da tej KOD-einistycznej materiał do uzasadnionego stękania przez następne miesiące.
Poza tym niezbędne jest sformułowanie dodatkowego manifestu sensu stricto – w którym wyłożymy najważniejsze cele i założenia naszego aktywizmu. Bez oglądania się na rząd czy opozycję i ich chore narracje, bez zbędnych sentymentów, asertywnie i kulturalnie, z otwartą przyłbicą, bez kamuflażu i chowania radykalnych żądań do gaci. Nie mamy niczego do stracenia. Póki wszyscy są zajęci hypem przeciw „faszystowskiej dyktaturze” lub trwają pogrążeni w postmodernistycznej zadumie o zapachu marihuany – działajmy. Cokolwiek zrobimy jak trzeba, bez typowego dla polskiej lewicy lamerstwa i bałaganu, zaprocentuje.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …