Protesty przeciw reformie emerytur obejmują kolejne rafinerie, a dokerzy w portach na południu i północy kraju nie przyjmują statków z paliwami. To wróży zwiększenie kłopotów transportowych, już i tak poważnych. Równocześnie doszło do pierwszego rozłamu we wspólnym froncie związków zawodowych. Przebywający w Afryce prezydent Macron zaskoczył decyzją, że da przykład i zrezygnuje z emerytury prezydenckiej.
Macron pozbył się wacików do końca życia, bo to było ponad 6 tys. euro miesięcznie, płatne od zakończenia urzędowania do śmierci. Do tego były prezydent ma jeszcze dożywotni fotel w Radzie Konstytucyjnej za 13, 5 tys. euro miesięcznie. „Ale co to znaczy dla kogoś, kto będzie dyrektorem w Goldman Sachs?” – padło złośliwe pytanie z ław opozycji. Prezydent nie zebrał hołdów za swą rezygnację, gdyż rezygnacja z emerytury to jednak nie jest przykład, który dałoby się brać w szerszej skali.
Tymczasem „czerwone” związki zawodowe CGT podjęły wczoraj decyzję o wyłączeniu urządzeń wielkiej rafinerii Lavéra w Delcie Rodanu. Dzisiaj podobne zgromadzenia robotnicze w trzech innych rafineriach dały ten sam rezultat. To znaczy, że Francja utraci połowę dostępu do paliw. Drugą połowę zapewnia import, lecz on też zostanie utrudniony, gdyż porty mogą go zablokować. Podniosła się wśród ludzi krytyka, że wyznaczenie następnego dnia manifestacji na 9 stycznia jest zbyt dalekie, że trzeba utrzymać strajk.
Jeden ze związków kolejarzy (UNSA) ugiął się pod presją rządu i mediów, by wyłamać się ze wspólnego frontu związkowego, który pozostaje przeciwny zawieszeniu strajku na Święta. Według sondaży, strajkujących popiera większość Francuzów, mimo takiego stanowiska. Przedłużanie się protestu powoduje jednak rosnące kłopoty pracowników, bo przedsiębiorstwa nie płacą za nieprzepracowane dni. Rozlegają się wezwania o solidarność i wspomożenie kasy strajkowej, by protest przetrwał. Jego celem jest odwołanie neoliberalnej reformy emerytur, według której należy wprowadzić prywatyzację systemu, wydłużyć wiek emerytalny do 64 lat i zmniejszyć kwoty wypłat. 17 grudnia przeciw tej propozycji manifestowały prawie dwa miliony osób, ale Macron się upiera.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Nie ma innego rozwiązania, jak zrobić to co u nas. PO była tak samo odporna na sprzeciw społeczny w sprawie emerytalnej. Wystarczyło wybrać PiS i cyk! wiek emerytalny przywrócony. Co by nie mówić, pokazuje to wyższość kartki wyborczej nad demonstracjami.
Imigranci tak bardzo pożądani przez „lewicę” wykonają obowiązki protestantów za ułamek ich pensji i strajk tradycyjnie skończy się niczym. Taka formuła miała sens, kiedy bezrobocie na miejscu było minimalne, a dopływ zagranicznej siły roboczej bardzo mocno ograniczony.
Troszku ułańska fantazja cię poniosła.
Co wykonają ci imigranci? Rowy wykopią?
Urządzeń w rafinerii – nie obsłużą! Nie mają nie tylko uprawnień ale i umiejętności. Pociąg poprowadzą? Terminal paliwowy obsłużą??? To samo co i z rafineriami.
Największym problemem jest to, że centrale związkowe mając rok czasu nie przygotowały się na zderzenie z machiną neoliberalizmu! I brakuje funduszy strajkowych!
Tu jest sedno – brak kasy.
I to złamie (jak w latach 80 ub stulecia w GB) strajkujących.
Maccaron może zrezygnować ze swej prezydenckiej emerytury – bo to faktycznie na papierosy i bilety do kina. Ale PR media z tego zrobią zaje…..ty!
I już zaczyna się wyłamka z frontu strajkowego. Biedniejsi czują już lekkość portfela…
Jezeli dalej tak pójdzie – Maccaron wygra jak wcześniej Żelazna Lady Margaret.
Fakt, że strajk może udać się częściowo w niektórych zawodach regulowanych (np. maszynista), gdzie wyszkolenie pracownika zajmuje nawet do dwóch lat. Ale cały szkopuł w tym, że należą one do absolutnej mniejszości i nie zaliczają się do nich aparatowi w rafineriach ani robotnicy od przeładunku w portach. Nawet w Polsce takie stanowiska coraz częściej zajmują właśnie imigranci, co osłabia presję płacową i degraduje warunki zatrudnienia.
Większość ichnich imigrantów nic nie wykona bo nie umie. To nie emigracja z krajów typu Polska, gdzie wyjeżdżali różni ludzie, całe spektrum od robola/pomocy kuchennej po inżyniera/lekarza/pielęgniarkę. W wydarzeniach francuskich wyczuwam drugie dno…
@ FO-Pa!
Ależ aparatowi to jak najbardziej ROBOTNICY WYKWALIFIKOWANI! I muszą posiadać ŚWIADECTWA KWALIFIKACYJNE. Ukończenie byle jakiego kursu – nie wystarczy. Aby jeździć wózkiem masztowym po magazynie i palety przestawiać istnieje wymóg ukończenia 6-tygodniowego kursu zakończonego egzaminami! Do tego badania psychotechniczne i zdrowotne jak dla zawodowego kierowcy! Na zachodzie (w odróżnieniu od np. Ukrainy) nikt nie zaryzykuje ,,skrótów” bo odpowiedzialność w razie wypadku może poważnie zaszkodzić sporej firmie, a małą doprowadzi do bankructwa. W wielkich przedsiębiorstwach – tym bardziej. Błąd pracownika ( w takiej rafinerii czy porcie paliwowym) może kosztować i miliard ojro.