Jestem pod wrażeniem reportażu ze Skarbimierzyc w ramach polsatowskiej „Interwencji” (wcześniej pisała o tym TVP Szczecin) o mieszkańcach bloków po byłym PGR-ze, którzy od 14 lat nie mają w mieszkaniach wody. Za PRL-u za wodę dostarczaną do mieszkań pracowników rozliczał się z wodociągami PGR, który potrącał im ryczałtową sumę z wynagrodzeń. Potem PGR przestał istnieć, czyli płacić, woda była dostarczana, a zaległości, już na każde mieszkanie oddzielnie, rosły. Nikt nie zadał sobie trudu, by powiadomić mieszkańców, że teraz oni stali się płatnikami, a ich dług rośnie wraz z odsetkami.
14 lat temu Wodociągi Zachodniopomorskie sp. z o.o. wodę im odcięły, a dla pewności, że nikt jakoś jej nie podciągnie jakimś sposobem, zdemontowano nawet rury w mieszkaniach. Zadłużenia są gigantyczne: 30, 40 i 60 tysięcy. Nie do spłacenia, choć ci nieszczęśnicy jakieś grosze próbują ze swoich żałosnych pensji, rent, emerytur płacić. Od czasu demontażu mieszkańcy muszą chodzić po wodę do punktu oddalonego o kilkaset metrów. Woda jest dostarczana trzy razy w tygodniu po dwie godziny. W zimie zamarza. Wtedy muszą ją kupować.
Taka jest mniej więcej istota tych dobrych dziennikarskich interwencji obu mediów. Nie chodzi o streszczenie, kto chce może sobie obejrzeć i przeczytać. Jednak nie sensacyjność faktu, że ludzie 14 lat sprowadzeni są do sytuacji uwłaczającej ich człowieczeństwu, jest zdumiewająca. Tym, co budzi prawdziwą zgrozę są trzy zdania, które wypowiada przedstawiciel Wodociągów Zachodniopomorskich – Łukasz Szeląg. Oto one, w kolejności wybrzmienia na ekranie
1) „Są to mieszkańcy, którzy w wyniku przemian gospodarczych zostali trochę zapomniani przez los”.
2) „Działamy oczywiście w celu dostarczenia wody i ociągnięcia jakichś tam zysków, ale po pierwsze chodzi o dobro mieszkańców Pomorza Zachodniego”.
3) „Żeby zaległość rozłożyć na jakieś raty, a może podejść do tematu, porozmawiać z prawnikiem o możliwości umorzenia”
„Trochę zapomniani przez los”? Nie, to nie los, to jeden oszalały minister jednym podpisem pozbawił tysiące ludzi pracy, bez żadnego odszkodowania, traktując ich jak mierzwę. I dopiero po 14 (!) latach, kiedy media zrobiły wokół tego hałas, że jest miejsce, gdzie ludzie żyją w warunkach urągających ich godności, ktoś z samorządowej spółki łaskawie mówi o rozłożeniu na raty, nawet, łaskawca, o „możliwości umorzenia”. Jakim trzeba być pozbawionym elementarnych odruchów solidarności międzyludzkiej łobuzem, żeby przez 14 lat upadlać swoich współobywateli, sąsiadów, ludzi i nie reagować. Nie podjąć nawet próby ulżenia ich losowi.
No i oczywiście nieśmiertelne „osiągnięcia zysków”. Tym pozbawionym empatii urzędasom nie przechodzi przez ich uprane przez 30 lat neoliberalne mózgi, że może być inny cel niż „osiągnięcie jakichś tam zysków”. Nie mogą ogarnąć rozumkami, że mogą być spółki samorządowe, państwowe, których zadaniem nie jest zysk, lecz dobro obywateli, dostarczanie im podstawowych usług. I jeszcze mają czelność na tym samym wydechu mówić, że chodzi o „dobro mieszkańców Pomorza Zachodniego”. A tym popegeerowskich blokach to kto mieszka? Podludzie, którzy stali się nimi tylko dlatego, że mają długi, w które wpadli nie z ich winy?
W tych trzech zdaniach, wypowiedzianych beznamiętnym tonem zawiera się cała ohyda tego zasranego państwa, które kolejne kapitalistyczne ekipy doprowadziły do obecnego stanu.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…