Wołodymyr Wiatrowycz nie będzie już kierował ukraińskim Instytutem Pamięci Narodowej. Dymisja głównego dekomunizatora i piewcy ukraińskich nacjonalistycznych formacji zbrojnych nie oznacza jednak rewizji tych kierunków polityki historycznej. To raczej symboliczny gest pod adresem Polski.

1 września w Warszawie doszło do spotkania prezydentów Polski i Ukrainy Andrzeja Dudy oraz Wołodymyra Zełenskiego. Jak mówił następnie dziennikarzom Duda, poruszono podczas niego szereg tematów, w tym sprawę dalszego wspierania przez Polskę sankcji przeciwko Rosji, rozwoju wspólnych projektów w obszarze transportu, a także kwestię polityki historycznej. Zełenski zapewnił, że doprowadzi do tego, by polscy historycy znowu mogli prowadzić na Ukrainie ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. Miał być to główny gest Kijowa pod adresem Warszawy, prowadzący do poprawy wzajemnych stosunków.

Kijów, maj 2017: Firmowana przez IPN Ukrainy wystawa o UPA / fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Zezwolenie na ekshumacje dotąd wydane nie zostało, ale dziś posadę stracił Wołodymyr Wiatrowycz – szef ukraińskiego IPN. To też niewątpliwie gest pod adresem Polski, bo wśród polskich historyków nazwisko tego badacza było niemal synonimem fałszerza historii. Wiatrowycz w swoich pracach poświęconych Ukraińskiej Powstańczej Armii i innym zbrojnym formacjom ukraińskich nacjonalistów przekonywał, że nie było żadnej „rzezi wołyńskiej”, a wojna polsko-ukraińska, rozpoczęta zresztą przez Polaków. Sugerował, że polskie szacunki liczby zamordowanych cywilnych Polaków (60 tys. na Wołyniu i nawet dwa razy tyle w Galicji)  są zawyżone, relatywizował wreszcie udział UPA w pogromach ludności żydowskiej oraz fakty współpracy ukraińskich nacjonalistów z III Rzeszą przed II wojną światową, do 1941 r.

Na Ukrainie nazwisko Wiatrowycza bardziej nawet niż z UPA kojarzy się z dekomunizacją. W ciągu kilku lat zmieniono tysiące nazw ulic i kilkadziesiąt nazw miejscowości, usunięto niemal wszystkie pomniki rewolucjonistów i radzieckich działaczy państwowych, zastępując je, gdzie się dało, upamiętnieniami ukraińskich nacjonalistów lub Majdanu 2016 r. Instytut zakazał również posługiwania się terminem „wielka wojna ojczyźniana” także w kontekście walki samych Ukraińców w Armii Czerwonej i zadbał o odpowiednią treść wystaw w regionalnych muzeach, by zwiedzający dowiadywali się, że socjalizm i komunizm zostały Ukraińcom narzucone przez Moskwę i żaden Ukrainiec tych idei nigdy nie popierał (w domyśle: i popierać również dziś nie może).

Odchodząc z Instytutu Wiatrowycz zapewnił, że te kierunki polityki historycznej Ukrainy nie zostaną zmienione.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. No gratulacje ,że dopiero teraz to zauważyliście. Wojna ukraińsko -polska trwa już od powstania Jakuba Szeli.
    Pod koniec Wielkiej Wojny (I w.ś.) na terenach Galicji i Wołynia dochodziło do mordów na Polakach. Sam pułk. Lis Kula zginął z ręki chłopów galicyjskich gdy eskortował do Polski kolejny oddział Polaków z armi zaborczych. Palono i bezczeszczono wtedy kościoły,mordowano księży i ludność mówiącą po polsku. A u naszych historyków tylko Wołyń 43

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…