Powybijane szyby, gaz pieprzowy w powietrzu – takie sceny miały miejsce dziś przy ulicy Szczytnickiej we Wrocławiu. Od niedawna działa tam skłot „Pandemia”. Jego mieszkańcy twierdzą, że miasto próbowało ich wyrzucić siłą z budynku, który przerobili na centrum kultury i pomocy wzajemnej.
Kamienica przy Szczytnickiej należy do miasta. Miesiąc temu władze próbowały rozpocząć procedurę jej sprzedaży. Cena wywoławcza – 5 mln złotych, zwiastowała spory wpływ do budżetu naruszonego pandemią i pisowską reformą podatkową. Okazało się jednak, że mieszkańcy Wrocławia rozpoczęli wcześniej urządzenia budynku na miejsce spotkań kulturalnych, muzycznych, organizacji zajęć z jogi, krawieckie, malarskie, nauki języków,a także pomocy osobom znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Urzędnicy nie docenili jednak tej inicjatywy.
Osoby związane z „Pandemią” poinformowały dziś, że na teren skłotu próbowała się dostać grupa paramilitarna. Przed budynkiem pojawili się również urzędnicy i około trzydziestu ochroniarzy. „Rzucają gazem w okna, próbują wejść, od tyłu i są też na dachu” – pisała wrocławska Federacja Anarchistyczna. Napastnicy mieli też wybijać szyby. Ostatecznie atak został odparty.
Co na to miasto? Katarzyna Galewska, rzeczniczka spółki Mieszkania Wrocławskie twierdzi, że nie było żadnej próby eksmisji.
– Chcemy po prostu dokonać przeglądu technicznego budynku, a więc zobaczyć, w jakim stanie jest nieruchomość, ustalić, ile osób i kto przebywa w kamienicy, a także sprawdzić m.in. ujęcia prądu, ponieważ mamy informację, że jest on nielegalnie pobierany. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo – podkreśla.
Innego zdania była jedna z aktywistek. – Pracownicy firmy ochroniarskiej są agresywni. Rzucają transfobiczne i homofobiczne hasła. Mi próbowali wyrwać telefon z ręki, gdy chciałam nagrać film – powiedziała.
Ostatecznie, po rozmowie z policją, grupa paramilitarna wycofała się z pobliża budynku. Anarchiści są pewni, że to jednak nie koniec.
Podkreślają, że „Pandemia” to odpowiedź na patologie społeczeństwa kapitalistycznego. „Budynek został także zajęty także po to, aby zwrócić uwagę ludzi na to, że miasto nie dba o ich podstawowe potrzeby: zasób komunalny jest sprzedawany na rzecz deweloperów, czyli drogich biur i „apartamentów” głównie na wynajem. Statystyki mówią, że 1/3 mieszkań deweloperskich stoi pusta, a ogólnie pustostanów jest więcej niż ludzi bezdomnych i czekających w kolejce na przydział. Całe, szerokie środowisko socjalistyczne, w tym anarchistyczne uważa to za skandal” – napisali w mediach społecznościowych przedstawiciele Federacji Anarchistycznej.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…