Znów głośno o wrocławskiej spółce transportu miejskiego. Tym razem nie z powodu strajku, a scysji, do jakiej miało dojść pomiędzy dyrektorem MPK Krzysztofem Balawejderem, a motorniczą. Pracownica twierdzi, że prezes w bezceremonialnym sposób zakomunikował jej swoje niezadowolenie z faktu, że tramwaj, który prowadziła wraz z kursantem wypadł z torowiska.
Krzysztof Balawajder to w stolicy Dolnego Śląska postać kontrowersyjna. Podczas styczniowego sporu zbiorowego w MPK Wrocław związkowcy zarzucali mu prowadzenie kampanii dezinformacyjnej w lokalnych mediach, a także lekceważenie i zastraszanie pracowników oraz bezprawne przeniesienie ich lokalu, co zinterpretowali jako utrudnianie działalności związkowej. W pewnym momencie rozważali nawet złożenie pozwu przeciwko zarządcy spółki. Ostatecznie odpuścili, bo MPK spełniło ich żądania i spór został wygaszony.
Minął dokładnie miesiąc i Balawajder znów jest w centrum wydarzeń. 12 lutego za mostem Zwierzynieckim doszło do wykolejenia tramwaju, który prowadziła motornicza wespół z osobą, która pobierała naukę jazdy. Dyrektor był świadkiem zdarzenia. Jak donosi „Fakt”, przyczyną wypadku mógł być zły stan torowiska, jednak zarządca postanowił zrugać swoją podwładną, która została również pozbawiona uprawnień szkoleniowych.
Co dokładnie powiedział dyrektor? Wersje są rozbieżne. Pracownica zgłosiła związkom zawodowym, że została nazwana „kretynką. Centrala stanęła w jej obronie. – Nazwanie jakiegokolwiek pracownika „kretynem” wykracza poza wszelkie normy etyki zawodowej oraz normy kulturalne i społeczne – czytamy w liście Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w RP MOZ Wrocław do prezesa spółki.
Krzysztof Balawejder twierdzi, że „kretynką” nie nazwał bezpośrednio motorniczej, a jedynie wyraził opinię iż kretynem jest osoba prowadząca szkolenie. – W sytuacjach newralgicznych, a takimi bez wątpienia są dla wrocławskiego MPK rozjechania czy wykolejenia, rzeczywiście zdarza się usłyszeć kilka męskich słów. Gwarantuję jednak, że nikogo nie nazwałem „kretynem” czy „kretynką”. Żadne ze słów, które padły z mojej strony, nie miało na celu urażenia któregokolwiek z pracowników. Jeśli wspomniana pani instruktor odebrała to w ten sposób, pozostaje mi ją przeprosić – powiedział Krzysztof Balawejder w rozmowie z „Faktem”.
Związki są zdania, że dyrektor powinien stracić stanowisko. Prezydent Jacek Sutryk jest jednak zadowolony z jego pracy i nie przewiduje żadnych zmian.
– Panie Prezydencie czy w dalszym ciągu będzie Pan milczał i udawał, że wszystko jest ok? – pytają związkowcy, którzy żądają również przywrócenie uprawnień dla pracownicy.
Co na to spółka?
– Należy podkreślić, że pani instruktor nie została w żaden sposób zdegradowana, tylko przesunięta na stanowisko motorniczej, co nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami finansowymi. Wynika to z faktu, że pani instruktor wybrała trasę przejazdu, co do której wiedziała, że nie jest w najlepszym stanie technicznym i motorniczowie muszą zachować tam szczególną ostrożność – wyjaśnił rzecznik MPK Mateusz Lubański.
</
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Naprawdę nie dzieją się w tej chorej krainie większe problemy?
Ot taki lol-news. Fajnie się to czyta.
„Dyrektor nazwał kierownika idiotą, kierownik dyrektora – psim ch_jem. Sprawa swój finał znalazła na ubitej ziemi.”
„Pani Wiesia z panią Krysią, znane warszawskie operatorki magla, wspólnie oświadczyły, że pan Józef, szewc, to d_pek zmarszczony i ch_j zagięty. Pan Józef chcąc się zemścić olał obie panie ciepłym moczem.”
„W pewnym zakładzie pracy w Stalowej Woli wszyscy wiedzą, że prezes to głupek. Kazimierz S. który wykrzyknął to w piwiarni, stracił pracę. Nie za obrazę przełożonego, ale ujawnienie tajemnicy służbowej.”
Wielokrotnie czytając artykuły sygnowane podpisem PN mniemam, iż pisał je kretyn…………………..
Chyba stracę stanowisko……
Pozdrawiam i zgadzam się, że STRAJK w ramach podreperowania budżetu (chyba) otworzył dział maglowania.