Z rosnącym zażenowaniem przyglądam się grom i zabawom toczącym się wokół wyboru nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. W gruncie rzeczy żadna ze stron sejmowej prawicowej większości Zjednoczona Prawica i Klub Obywatelski) nie ukrywa, że bierze udział w czymś w rodzaju berka kucanego czy jakiejś innej dziecięcej przepychance. Jedynie kandydaci Lewicy wyróżniali się kompetencjami wynikającymi z doświadczenia i wykształcenia. Ale od tego nikomu nie jest łatwiej oglądać kolejne odsłony żałosnego spektaklu.
Kandydaci przepychani przez pisowską większość w Sejmie, po wygranym głosowaniu mają zazwyczaj kamienne twarze, wiedzą bowiem, że w Senacie nie przejdą, bo tam zablokuje ich liberalna opozycja.
Dodatkowej kompromitacji dodają przesłuchania kolejnych kandydatów PiS. Jednak PiS z uporem godnym lepszej sprawy wyciąga z kapelusza kolejne króliki i potrząsa nimi, choć wszyscy wiedzą, że to tylko sztuczka prestidigitatora.
Popatrzmy na kolejnych: Wawrzyk, któremu suflowano odpowiedzi, Wróblewski, którego jednostronne zaangażowanie po stronie antykobiecej dewocyjnej narracji dyskwalifikowało go już na samym wstępie, no i wreszcie Lidia Staroń, która dzisiaj udowodniła, że nie ma ani przymiotów wiedzy, ani charakteru, by brać się za tak odpowiedzialną robotę. Zaszczuty człowiek i jego skok z 10 pietra, a także nagonka na kolejnego i jego po latach uniewinnienie, też nie dodały jej autorytetu.
Naprawdę, kiedy człowiek sobie przypomni niemal wszystkich poprzedników na stanowisku RPO, poczynając od prof. Ewy Łętowskiej, to widzi, jak nisko upadła powaga tego urzędu.
Nie mam żadnych wątpliwości, że winnym tego stanu rzeczy jest nigdy przecież nie wypowiedziany i wciąż podskórnie istniejący układ POPiS. Z Rzecznika Praw Obywatelskich uczynili pretekst do kolejnego okładania się po swoich łbach. W tej bijatyce RPO i jego rola w systemie prawnym jest najmniej dla nich ważna. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że idzie o rzecz fundamentalną: poczucie obywateli, że jest ktoś, kto weźmie ich w obronę, kiedy będzie im się działa krzywda. I nie będzie patrzył kim są i skąd są.
Poważne państwa bowiem wiedzą, że warunkiem koniecznym dla wzrostu ich potęgi i znaczenia jest poważne traktowanie obywateli, by zgodzili się na to, by w tym państwie żyć i je utrzymywać. A państwa-pętaki są zdania, że obywatelami i ich prawami można się bawić.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …