W Bośni i Hercegowinie 2 października odbyły się wybory lokalne. Wyniki nie przyniosły niespodzianek. Wygrały partie o orientacji nacjonalistycznej. Znacznie jednak ciekawsza od rezultatu elekcji była jej otoczka.
Dziennikarze z Radio Free Europe/Radio Liberty – czyli dawnej znanej nam Wolnej Europy i nadającej po rosyjsku rozgłośni Swoboda – opisują proceder kupowania głosów. Faktem jest, że zjawisko handlowania głosami występuje w wielu krajach. Thomas Rymer, rzecznik agendy OECD powołanej do monitorowania wyborów twierdzi, że ma dowody na kupowanie głosów w wielu spośród 57 państw należących do organizacji. Specyfika Bośni polega jednak na tym, że cała ta maszyneria działa w sposób jawny. Oferty sprzedaży głosów były umieszczane na portalu olx, który działa również w Polsce i około 40 innych krajach.
Jeden z mieszkańców Sarajewa relacjonuje w jaki sposób przebiega cała ta procedura. Najpierw zarejestrował się w komisji obwodowej a następnie, w dniu wyborów spotkał się z pewną kobietą przed wejściem do lokalu wyborczego. Wręczyła mu listę z nazwiskami osób na które ma oddać głos i obiecała wypłatę w tydzień po wyborach. Kiedy zgłosił się po pieniądze zobaczył swoje nazwisko zaznaczone kolorem zielonym, co oznaczało, że faktycznie wziął udział w głosowaniu. Nazwiska osób, które nie przyszły do punktu wyborczego były zaznaczone na czerwono. W sumie było tam ok. 150 nazwisk, co oznaczało, że tylu osobom sprzedano lub usiłowano sprzedać głosy.
Oczywiście, tego rodzaju „potwierdzenie” nie jest stuprocentowe, nie ma bowiem pewności, że ktoś zagłosował akurat tak jak został poinstruowany. Thomas Rymer podaje, a może tym samym podpowiada, również inne sposoby wymuszania bądź weryfikacji głosowania zgodnie z umową kupna-sprzedaży. Niektórzy wyborcy dostają bowiem już gotowe karty do głosowania z zaznaczeniem odpowiednich kandydatów. Nie wyjaśnia jednak tego w jaki sposób takie karty mogą znaleźć w posiadaniu osób nieuprawnionych. Widocznie w Bośni jest to możliwe. Osoba głosująca otrzymuje zatem gotowca, co oznacza, że wszelkie zmiany na karcie zostaną uznane jako głos nieważny. Znacznie skuteczniejszą metodą jest wymaganie zrobienia fotografii z karty do głosowania przed wrzuceniem jej do urny.
Na kupnie głosów można co prawda zarobić, nie są to jednak kokosy. Jeden z kandydatów startujących w wyborach w Sarajewie wyjawił wspomnianej na wstępie rozgłośni, że za oddany na siebie głos płaci 25 euro. Ponadto, jak twierdzi na podstawie osobistych obserwacji, na wsiach często płaci się w naturze np. za każdy głos przysługuje 10 litrów oleju jadalnego lub 10 kg cukru.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
„Wygrały partie o orientacji nacjonalistycznej”? A jaki nacjonalizm może być w tej krainie? Pewnie tybetański albo inuicki.