Partia Konserwatywna i Partia Pracy poniosły straty w wyborach do części brytyjskich samorządów. Na trzecim miejscu uplasowała się proeuropejska partia Liberalnych Demokratów z poparciem 19 proc. Najlepszy wynik w historii zanotowali Zieloni.
To wielki spadek dwóch głównych brytyjskich ugrupowań w porównaniu z poprzednimi wyborami do samorządów w innych okręgach, które odbyły się w 2018 roku. Jak podaje BBC – zarówno Torysi, jak i Laburzyści stracili po siedem punktów procentowych. Największym wygranym wczorajszej elekcji byli Liberalni Demokraci, na których zagłosowało 3 pkt proc więcej niż rok temu. Dobry wynik formacji Vince’a Cabriego jest skutkiem jej jednoznacznego stanowiska w sprawie Brexitu – uważają, że Wielka Brytania powinna pozostać w europejskiej wspólnocie.
Zwolennikami ponownego referendum brexitowego są natomiast Zieloni. I oni również zanotowali wczoraj znakomity wynik. Partia, która dotychczas miała tylko 57 mandatów w samorządach, a w nowej kadencji będzie miała ich aż 220.
Konserwatyści w przeliczeniu na mandaty ponieśli ogromne straty. W nowym rozdaniu będą mieć 3562 swoich przedstawicieli, co nominalnie jest niezłym wynikiem, jednak to aż 1334 fotele mniej niż w 2015 roku
Laburzyści natomiast martwią się raczej tym, że nie zyskali kosztem konserwatystów. Obsadzili 2023 stanowiska w samorządach, czyli o 82 mniej niż w 2015 roku.
Liberalni Demokraci zyskali aż 703 mandaty, w nowym rozdaniu będą ich mieć 1350.
We wczorajszych wyborach nie brała udziału partia Brexit.
Wybór władz lokalnych w Wielkiej Brytanii odbywa się w różnych cyklach wyborczych dla poszczególnych części kraju. W czwartek nie głosowali m.in. Szkoci i Walijczycy, a także mieszkańcy Londynu (poza wyborami uzupełniającymi do rad w dwóch okręgach), Birmingham i Kornwalii.
– Wybory lokalne w tym tygodniu w niektórych regionach Anglii były katastrofą dla rządzącej Partii Konserwatywnej – ocenia wyniki w rozmowie z Portalem Strajk dr Gavin Rae, działacz Fundacji Naprzód i członek Partii Pracy. – Wyborcy torysów są szczególnie niezadowoleni, gdyż rząd nie był w stanie spełnić swojej obietnicy realizacji Brexitu.
Rae wskazuje, że Partia Pracy walczyła o wykorzystanie tego załamania poparcia dla torysów, jednak sami stracili ponad 80 miejsc w wyborach. Warto przy tym zwrócić uwagę na niską frekwencje, która nie przekroczyła 25 proc.
Zdaniem działacza to jednak Partia Pracy prawdopodobnie utworzy następny rząd, pod warunkiem, że zwołane zostaną wybory powszechne. W takim wypadku socjalista Jeremy Corbyn zostanie premierem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Frekwencja 25%? Czy ja dobrze czytam?