Jak podał red. Marcin Miłosz (dziennik.pl) Od 1 listopada 2015 r. do 30 listopada 2016 r. z zawodowej służby wojskowej zostało zwolnionych około 1,1 tys. oficerów, z czego ponad 570 wskutek decyzji wydanych przed dniem 16 listopada 2015 r. Zdaniem redaktora biorąc pod uwagę, że oficerów mamy w armii nieco ponad 19 tys., to w ciągu ostatniego roku odeszło prawie 6 proc. z nich. Przy dobrych chęciach te liczby można uznać za normalną wymianę kadrową. Jednak w tym wypadku bardziej istotna od ilości jest jakość…
Odeszli również (i nadal odchodzą) generałowie, także ci z najwyższych wojskowych stanowisk. Czy wojsko szlocha? Czy komuś tam ich żal? A może wojsko się burzy?
Burzy? Dobre sobie! Zwalniają – znaczy będą awansować! A jak awansują, to więcej płacą. W tym roku żołnierze dostaną średnio po ok. 380 zł podwyżki, co oznacza, że średnie wynagrodzenie żołnierzy będzie wynosić prawie 4,9 tys. zł. Biorąc pod uwagę, że mamy ponad 40 tys. szeregowych, którzy zarabiają znacznie mniej, dla nich taka podwyżka to naprawdę istotny zastrzyk gotówki. – Po ogłoszeniu tej informacji na osiedlach wojskowych strzelały korki od szampana – opowiadał red. Miłoszowi wysoki rangą dowódca, wciąż jeszcze w służbie.
Pieniądze i awanse skutecznie wyciszają żołnierskie sumienia. Nikt w wojsku nie żałuje odchodzących generałów i pułkowników, nawet, jeśli byli kolegami.
Macierewicz tworzy własną kadrę oficerską i dowódczą, która ma dobrze zapamiętać, z której strony jest chleb posmarowany.
Nie inaczej jest wśród oficerów tajnych służb. Tym, którzy są już na emeryturze, wdowom po nich, ale też po milicjantach, 1 stycznia 2017 roku będzie się kojarzył jak najgorzej.
Prezydent Duda złożył bowiem podpis pod ustawą obniżającą świadczenia „ubekom”. Tak o nich mówią – nawet o największych bohaterach, którzy zasłużyli się Polsce. Także „nowej” Polsce. Podciągają ich pod jeden wspólny strychulec z Luną Bristigerową, Różańskim, Fejginem, Bermanem, którzy w latach 50 zapisywali najgorsze karty współczesnej historii Polski. Tyle, że UB zlikwidowano w 56! Jeśli dziś jeszcze ktoś żyje, to ma 90-tkę i ponad. A więc nie o nich chodzi. Jak zauważył na łamach Trybuny Włodzimierz Czarzasty, chodzi o każdego, kto żył i pracował dla Polski Ludowej. Chodzi o upokorzenie całego pokolenia. Robią to ludzie pokroju jakiegoś Zielińskiego z Sejn, czy innego Błaszczaka, ludzie pokroju Dudy, Szydło i Kempy. Ludzie, którzy nigdy tak naprawdę niczym nie ryzykowali, którzy swą byle jakość koniecznie chcą ubrać w heroizm, którzy spali, gdy działa się Historia. Ich najbardziej dojmującym przeżyciem był brak Teleranka… Dziś, gdy się obudzili, umyli ząbki i zjedli śniadanko wzięli się za urządzanie Polski. Pośrodku ustawili wielką symboliczną ramę i przystąpili do selekcji: dobry Polak, zły Polak; do dołu, do góry…
Obserwujący skinienia Ręki pan prezydent podpisał właśnie ustawę wyrzucającą do dołu 30 tysięcy kolejnych obywateli RP. Podpisał tzw. ustawę dezubekizacyjna. Jednym podpisem okradł emerytowanych (milicjantów) policjantów, oficerów ABW, CBA, BOR, Straży Granicznej i Służby Więziennej. Co prawda, gdy przystępowali do służby Polska zawarła z nimi umowę, że oni spędzą życie na baczność, ale za to na starość nie będą się musieli martwić o chleb, ale umowę zawierała inna Polska, nie ta obecna – Tuskowo-Dudowa… Mówią, że czynią sprawiedliwość dziejową.
Swoją drogą bardzo jestem ciekaw jak się czują pomagierzy tej „nowej” Polski – oficerowie służb PRL, którzy z taką gorliwością pomagali zacierać swoje ślady w Polsce Ludowej pozostawione – ci, którzy nakręcili „aferę Olina”, ci od „Jolki”, „Pameli”, „Auganowa”, ci, którzy utrącili Pawlaka, ci, którzy milczeli, albo godzili się na milczenie mimo, że widzieli, bądź domyślali się, co wyprawia Kukliński?
Nie ja jeden zadaję sobie podobne pytania. Zresztą, co tam ja – ja się nie liczę. Ot, prosty dziennikarzyna – pisze, bo pisze. Ale podobne pytania zadają sobie także ludzie z wewnątrz. Powtarzają je – nieliczni, to prawda – ale ci najbardziej odważni i inteligentni, publicznie. Oto autor wielu bestselerowych powieści szpiegowskich, znany czytelnikom jako Vincent Severski Włodzimierz Sokołowski, zamieścił na swoim FB taki oto wpis. Proszę poczytać. Okazuje się, że nie tylko mnie świdrują mózg takie zatęchłe pojęcia jak sumienie, honor, koleżeństwo… Czy to się jeszcze liczy, czy już nie?
„Koleżanki i koledzy, oficerowie polskiego wywiadu. Marcin, Ewa, Anita, Wojtek, Karol, Zbyszek, Kasia, Katarzyna, Tadek, Lutek… Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pytanie, jak się czujecie? Jak się czujecie, kiedy rząd, dla którego pracujecie, nazywa waszych przyjaciół, towarzyszy broni, nauczycieli, partnerów, ludzi, z którymi przeżyliście tyle wspaniałych chwil pełnych chwały, oddania Ojczyźnie i zwykłej przygody, i porażek – „oprawcami totalitarnego państwa”? Jak się z tym czujecie, teraz po 27 latach? Jak się czujecie, kiedy tracimy nasze emerytury, te same, które wam i nam obiecano? Służyliśmy Polsce ramię w ramię, tak samo z pełnym oddaniem, a teraz my jesteśmy „oprawcami”? Zatem kim wy jesteście? Dziećmi „oprawców”? Jak się czujecie koleżanki i koledzy, jak się czujecie? Ja się czuję źle… i wiem, że są pomysły bym poczuł się jeszcze gorzej. Znacie mnie… mogą mi”…
Tekst pochodzi z dziennika „Trybuna”.
Seks biznes w Polsce mówi po ukraińsku
Ponad 9 milionów obywateli Ukrainy uciekających przed wojną wjechało do Polski od początku…
Pomijając naganne roszady motywowany wyłącznie polityką, uszczuplenie korpusów oficerskiego i generalskiego to krok w naprawdę dobrą stronę. Wojsko Polskie liczy więcej generałów niż… US Army. Oficerowie wykonujący zadania podoficerów też nikogo nie dziwią, chociaż bez żadnego poważniejszego uzasadnienia pobierają wyższe uposażenie…
Autor pisze o zupie, a Pan o d…ie. Odebranie godności i należnej emerytury to nie są jakieś tam naganne roszady. Trzeba czytać ze zrozumieniem.