Problemy należy omijać – mówią sprytni. Problemy trzeba rozwiązywać – twierdzą mądrzy. Tak naprawdę jednak należy je ignorować.
Wraz w wystąpieniem pierwszych problemów codziennej egzystencji, pojawia się zwykle bezsenność. Wiercący świadomość problem skutecznie utrzymuje swą ofiarę w stanie ciągłego czuwania. Pojawia się cowieczorne pytanie – jakby tu zasnąć?
Gdy już jednak cała ta fala nieszczęść i zbiegów okoliczności przewali się przez życie, odchodząc wraz z majątkiem, pozycją, pracą, rodziną i mieszkaniem – odejdzie również problem. Wciąż pozostanie jednak to upierdliwe pytanie, w nieznacznym tylko stopniu zmodyfikowane – gdzie by tu zasnąć?
Problemy należy omijać – mówią sprytni. Problemy trzeba rozwiązywać – twierdzą mądrzy. Tak naprawdę jednak należy je ignorować. Tak normalnie – mieć w dupie. Takie podejście, umiejętnie zastosowane, naprawdę ułatwia życie. A na pewno poprawia jego jakość.
Pamiętam to z czasów, gdy zaczynały się moje pierwsze zgrzyty finansowe, kłopoty ze spłatą rat, kredytów, zobowiązań i rachunków.
Kilkudniowy poślizg spędzał sen z powiek, dłuższy wpędzał w nerwicę. Każdy monit z banku – bezsenna noc. Przypadkowe spotkanie na ulicy pracownika banku powodowało zażenowanie i niekontrolowany zalew wstydu. Nieważne, że on tak naprawdę miał to w dupie, a najprawdopodobniej nie miał pojęcia o zadłużeniu.
Spłacałem jedne długi, zaciągając następne, aż do momentu, gdy zaświeciła się w głowie lampka. Przecież to nie jest mój problem. Bo jeśli jakiś frajer pożyczył mi forsę, to on dopiero ma problem, nie ja.
I od tamtej pory śpię sobie spokojnie. Nic się specjalnego nie zmieniło, monity przychodziły nadal, spotykałem kasjera czy nawet dyrektora oddziału banku w którym miałem zadłużenie. Ale już nie zmieniałem kierunku marszu, nie przechodziłem na drugą stronę ulicy.
Gdy któregoś dnia pan dyrektor zapytał mnie kiedy zamierzam zrobić cos z rosnącym zadłużeniem, roześmiałem się i odpowiedziałem, że jeśli chce, to możemy zmienić kwotę – jeżeli tylko jeszcze trochę mi pożyczy. Posyłałem również w cholerę przedstawicieli kolejnych prowidentów i firm temu podobnych. Tylko bardziej agresywnie. Odczepili się.
Trudno jest wartościować problemy, niezależnie od szczebla tej drabiny społecznej.
Na ulicy znalezienie odpowiedniej ilości dobrych niedopałków daje spokój i zadowolenie.
„Na górze” rozkmina o sensie istnienia, zdrada żony, zły kolor auta, zepsute kiepskim hotelem wakacje czy chwilowa czkawka finansowa stanowią problemy tak daleko odciskające piętno w mózgu, że ból życia przesłania cały stan posiadania.
Problem ze spłatą jednej raty i wstyd przy spotkaniu kasjera lub nawet sprzątaczki z banku może doprowadzić do paranoi. Ktoś z dna zwyczajnie to wyśmieje ponieważ wie, że prawdziwy problem to brak papierosa, nieplanowana przerwa w jedzeniu, potłuczona butelka zwrotna i utrata 35 groszy, co bywa przyczyną konfliktów, a nawet bójek.
Na dnie łatwiej jednak sobie z tym zjawiskiem poradzić.
Największym problem człowieka, niezależnie od stanu, jest utrata tak zwanej „twarzy”, czyli inaczej „honoru”. Ze wszystkich strat, jakie w życiu poniosłem, tych akurat żałuję najmniej. Powiem więcej pozbyłem się tych dziwnych tworów kulturowych z niejaką ulgą. To było takie uwierające jak kamień w bucie przekonanie, że trzeba zachować się tak, a nie inaczej.
Okazuje się, że takie zjawisko jak „problem” – tak naprawdę nie istnieje. To tylko fantom. Szkoda, że można to dostrzec jedynie z dna.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …
A ja tam nie wiem. Każdy, nawet ten ,który jest na dnie stara się siebie ochronić. Tak działa nasz mózg. Nawet w najgorszej sytuacji podpowiada nam, że mamy rację. Ludzie dość dobrze umieją się adaptować. Nawet, gdy są na dnie. W końcu zawsze znajdzie się ktoś, kto jest w gorszej sytuacji. Porównamy się z nim i powiemy, że nie jest wcale źle. Stan posiadania ma dość istotny wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości. Czy problem ze spłatą raty dla człowieka mającego pieniądze jest mniej istotny od potrzeby zapalenia papierosa przez bezdomnego? Nie wiem. Pytanie jest
dość zasadnicze. Czy to byt kształtuje świadomość, czy odwrotnie?
Przeczytałem i nic dodać nic ująć. do tego rodzaju tekstu ciężko powiedzieć fajny, bo to nie oto chodzi to nie ma być fajne. Podobać to się może kotek, kobieta albo kwiatek. To zupełnie inny zakres rzeczywistości. Nie podlegający wartościowaniu typu ładny, brzydki. Opis jest bardzo prawdziwy, rzetelny i po prostu przedstawia fakty i zmianę oraz przewartościowania w umyśle.