– Nigdy niczego nie ukrywałem, nie miałem zamiaru unikać płacenia podatków – powiedział na pierwszym przesłuchaniu przed hiszpańskim sądem Cristiano Ronaldo. Prokuratora oskarża portugalskiego piłkarza o zatajenie milionowych dochodów.
Według „Forbesa” Cristiano Ronaldo to najlepiej zarabiający obecnie sportowiec świata. Według hiszpańskich prokuratorów – oszust podatkowy, który ukrył przed skarbówką ponad 42 mln euro dochodu. Śledczy twierdzą, że Ronaldo od 2010 r. zatajał przychody z wykorzystania swojego wizerunku dzięki zbudowaniu misternej sieci spółek, z których pierwsza była Tollin Associates LTD, zarejestrowana na Wyspach Dziewiczych. To na rzecz tej firmy piłkarz zrzekł się praw do wizerunku… równocześnie będąc jej jedynym udziałowcem. Potem podmiot ten przekazał prawa kolejnym spółkom w Irlandii. A był to dopiero początek skomplikowanej sieci transakcji, która według prokuratury służyła tylko jednemu, nieuczciwemu celowi.
Według prokuratorów w 2011 r. Cristiano Ronaldo zataił 1,4 mln euro dochodu, a potem ukryta przed fiskusem suma jeszcze rosła. W 2013 r. ukrył 3,2 mln dolarów, w 2014 r. – 8,5 mln euro. W następnym roku spółka z Wysp Dziewiczych już nie działała. Łącznie śledczy żądają ukarania piłkarza za oszustwo na sumę 14 mln 768 tys. 897 euro i 40 eurocentów. To tylko część zarzutów – prokuratura twierdzi również, że zawodnik Realu Madryt nie zgłosił urzędowi skarbowemu kolejnych 28,4 mln euro, które zarobił, sprzedając jednej z hiszpańskich firm prawo do używania wizerunku w latach 2015-2020. W myśl oskarżycieli Ronaldo zgłosił zarobienie na tej transakcji „tylko” 11,5 mln euro, czyli prawie cztery razy za mało.
Real Madrid star Cristiano Ronaldo appears before a Spanish judge in £15m tax fraud investigation https://t.co/7KMteCCKk0 pic.twitter.com/bMloppXbqX
— Deshawn Pape (@2014Taxes) 1 sierpnia 2017
Piłkarz od początku utrzymywał, że jest niewinny, a podatki płaci uczciwie, bo nie chce mieć problemów. Twierdził, że spółka z Wysp Dziewiczych powstała, gdy grał jeszcze w Manchesterze United i nie myślał nawet o transferze do hiszpańskiego klubu, więc nie ma mowy o tworzeniu sieci firm, która miała wyprowadzić w pole tamtejszy urząd podatkowy. Wczoraj powtórzył to samo przed sądem w Pozuelo de Alarcon, luksusowej dzielnicy Madrytu, gdzie na co dzień mieszka. Wchodził do niego przez podziemny garaż, by uniknąć dziennikarzy. Przekonywał, że uważa, że każdy powinien płacić według swoich dochodów i trzymał się tej zasady. W pewnym momencie stwierdził, że jest pewien, że został oskarżony tylko za to, kim jest i jak bardzo jest rozpoznawalny.
– Pan się myli. Tutaj, tak samo jak teraz pan siedziało wiele anonimowych ludzi. Pan jest oskarżany w sprawie możliwego oszustwa podatkowego i prowadzone jest śledztwo – upomniała go sędzia Monica Gomez Ferrer. Teraz to ona zdecyduje, czy sprawa będzie kontynuowana, czy też oddalić oskarżenie. Komentatorzy spodziewają się pierwszego scenariusza i rychłego wyznaczenia terminu kolejnych posiedzeń sądu. Jeśli zapadnie wyrok skazujący, najlepiej zarabiający sportowiec świata może zostać skazany na grzywnę w wysokości przynajmniej 28 mln euro, a nawet na trzy i pół roku więzienia.
Grzywnę w wysokości 2,09 mln euro i 21 miesięcy więzienia (zamienione następnie na dalsze 252 tys. euro) zasądzono w ubiegłym roku innej gwieździe światowej piłki – Leo Messiemu, którego sąd uznał za winnego niepłacenia podatków. Kolejny piłkarz, Javier Mascherano, zawarł z prokuratorem ugodę, przystając na wyrok roku pozbawienia wolności w zawieszeniu. Na procesy o oszustwa podatkowe czekają Angel di Maria i trener Realu Madryt w latach 2010-2013 Jose Mourinho.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
W końcu kopanie piłki to taka sama praca jak kopanie wungla i podatki obowiązują wszystkich kopaczy.