Dzisiaj skoczyła liczba zarażonych w Polsce. Znacząco. W mediach nastąpił wysyp różnych ludzi. Każdy lub prawie każdy tytułowany był ekspertem. Niektórzy mieli tytuły naukowe, inni nie. Jedni mieli cos wspólnego z chorobami zakaźnymi, inni prezentowali specjalności dość od medycyny chorób zakaźnych odległe. Wszyscy bez wahania prezentowali swoje, przepraszam za wyrażenie, przemyślenia dotyczące walki z wirusem, organizacji społecznej na najbliższe dni. Jedni mówili, żeby wszystko i wszystkich zamknąć. Inni, żeby te ograniczenia dawkować. Media, niezależnie od prezentowanych naukowców, same z siebie dokładały kolejne elementy układanki, którym na imię „jest strasznie, będzie jeszcze straszniej”, ale za to latały te elementy z napisem „naukowcy mówią”.
Największe wrażenie zrobił na mnie dyrektor dużej naukowej instytucji. Człowiek ze zmęczoną i steraną wiekiem twarzą i z niedogolonym zarostem, który dodawał mu sznytu człowieka obcującego z Absolutem. Ten się nie obcyndalał. Żadne tam powroty do normalności, nic z tych rzeczy. Wirus ma zostać z nami na dłużej. Rok, może dwa, może więcej. Nie miejmy nadziei, że to się skończy. Trzeba zbudować pewne innowacyjności w obiektach użyteczności publicznej, transporcie publicznym i knajpach. Co miał na myśli – nie wyjaśnił, ale można się domyślać, że trzeba wszystkich trzymać krótko za pysk, bo jak tylko im poluzować, to zaraz narobią głupot.
I wszystko to w towarzyszeniu rozbrajającej deklaracji, że nic w gruncie rzeczy nie wiemy: ani o wirusie, ani o jego zjadliwości, ani o kolejnych mutacjach, ani o transmisji tego wirusa do ludzkiego organizmu. Rok od ogłoszenia pandemii nie wiadomo prawie nic.
Nie o to chodzi, że podważam naukowe zasady i porady. Szanuję starania ludzi kompetentnych, by pomóc tym, którzy tej pomocy oczekują. Jednak nie mogę oprzeć się przykremu wrażeniu, że rok po rozpoczęciu pandemii znajdujemy się w tym samym miejscu co 11 marca 2020 roku. Zwiększył się tylko szum informacyjny, zwiększyła się dezorientacja odbiorców i zmniejszyło zaufanie do jakichkolwiek autorytetów. Chyba oblewamy ten egzamin.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …