O zadaniach związków zawodowych, ich sytuacji w przedsiębiorstwach i próbie zamknięcia ust aktywnym działaczom związkowym Portal Strajk rozmawia z Piotrem Szumlewiczem, przewodniczącym rady mazowieckiej Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Czy związek zawodowy może działać politycznie?
Piotr Szumlewicz: W wielu krajach związki zawodowe są bezpośrednio związane z partiami politycznymi. Ich naturalnym sojusznikiem jest lewica, w programie której ważnym punktem zawsze były prawa pracownicze, godne wynagrodzenia, wysoka jakość usług publicznych czy niwelowanie nierówności społecznych. Z drugiej strony związki mają ten komfort, że nie są zobligowane do takiej współpracy.
W Polsce przez wiele lat „Solidarność” była podporządkowana interesom politycznym prawicy, a OPZZ był związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. „Solidarność” wciąż w znacznej mierze pełni rolę przystawki rządu, natomiast relacje między OPZZ i SLD znacznie się poluzowały. Wiązało się to głównie z neoliberalnym zwrotem SLD w latach 2001-2005. Potem te relacje nie zostały odbudowane.
Czy upolitycznienie nie prowadzi do rozdziału interesu związku od interesów samych związkowców, pracowników?
Tak naprawdę należałoby zacząć od tego, że w Polsce mamy bardzo niskie uzwiązkowienie, co wiąże się między innymi z wieloma przeszkodami, na które związki zawodowe napotykają . W małych firmach uzwiązkowienie jest bliskie zeru nie dlatego, że ludzie nie chcą należeć do związków, tylko dlatego, że jego założenie jest bardzo trudne, a pracodawcy często nie godzą się na ich funkcjonowanie. Związki są więc strukturalnie słabe. To jest podstawowy problem. Trzeba jednak przyznać również, że istniejące centrale związkowe nie są bez winy. Cierpią na skostnienie struktur, brak kanałów awansu w obrębie ruchu związkowego dla nowych ludzi, niejasność procedur czy kruczki statutowe. W konsekwencji często struktury kierownicze związków pozostają niezmienne od lat i kadry zarządzające nie znają dobrze problemów ludzi pracy.
Czy to stąd bierze się smutna tradycja układania się zarządów związkowych z kapitalistami na szkodę związkowców? Często mają miejsce ugody w budżetówce czy w sektorze prywatnym, które dla członków niższego szczebla są po prostu zdradą, lub działaniem co najmniej niepożądanym.
Takie sytuacje się zdarzają, ale nie ma tu prawidłowości.
Niemniej zdarzać się nie powinny.
Wrócę tu znowu do kwestii słabości związków zawodowych. One w polskim prawie mają ograniczone kompetencje. Kilka miesięcy temu zgłosiłem propozycję, aby zmienić obecne przepisy i żeby etatowi związkowcy stali się oddelegowanymi przez związki zawodowe inspektorami pracy. W razie stwierdzenia naruszenia przepisów taki etatowy związkowiec byłby uprawniony do wydania nakazu usunięcia stwierdzonych uchybień, w tym zaległej wypłaty należnego wynagrodzenia za pracę i innych świadczeń przysługujących pracownikom, jak też ukarania nieuczciwego pracodawcy lub wystąpienia do sądu z wnioskiem o jego ukaranie. Dzięki temu radykalnie zwiększyłaby się skala kontroli firm, a PIP byłaby częściowo odciążona w swoich obowiązkach i mogłaby skierować kontrole na inne przedsiębiorstwa. Etatowi związkowcy mieliby zaś znacznie większe możliwości działania, ale zarazem spoczywałaby na nich o wiele większa odpowiedzialność. Moim zdaniem to pożądany kierunek zmian, który przyczyniłby się do poprawy wizerunku związków zawodowych.
Ponadto w Polsce liczba układów zbiorowych należy do najniższych w Unii Europejskiej. Ich brak sprawia, że stosunki pracy są ustalane na poziomie poszczególnych zakładów pracy, gdzie pracodawca zawsze jest stroną uprzywilejowaną. Potrzeba regulacji prawnych, które sprawią, że układy zbiorowe staną się ustawowym obowiązkiem.
Inny przepis, który tylko pozornie sprzyja związkom zawodowym, to promowanie wielości związków na poziomie dużych zakładów pracy. Każdemu związkowi mającemu 150 członków przysługuje jeden etat związkowy. Tymczasem dla ruchu związkowego byłoby lepiej, gdyby na terenie zakładu funkcjonowało kilka silnych związków niż wiele słabych.
Ale czy duże instytucje związkowe mają jeszcze możliwość demokratycznego procesu decyzyjnego?
Myślę, że demokratyzacja i transparentność to podobne wyzwanie jak w partiach i organizacjach pozarządowych. Dlatego odkąd jestem szefem rady OPZZ województwa mazowieckiego, dbam o te kwestie w szczególny sposób. Między innymi jestem za pełną jawnością płac.
Ale znów – niskie uzwiązkowienie rodzi inne, równie poważne niebezpieczeństwo, jakim jest podporządkowanie liderów związkowych zarządom firm. Jestem sceptyczny na przykład co do udziału związków zawodowych w zarządach firm lub radach nadzorczych. Związki zawodowe są reprezentacją pracowników i powinni walczyć o godne warunki pracy. Czy wprowadzenie pojedynczych osób ze związków do zarządzania firmą czy do rady nadzorczej naprawdę na tym polu przyniesie coś pozytywnego? Moim zdaniem związki powinny raczej mieć dostęp do większej liczby informacji na temat funkcjonowania firmy i szersze możliwości interweniowania, gdy prawa pracowników są naruszane.
Jak więc wyobrażasz sobie sprawnie funkcjonujący związek zawodowy?
Związki zawodowe powinny łączyć wiedzę, odwagę i zdolność strategicznego planowania. Powinny odważnie przedstawiać zarządom przedsiębiorstwa propozycje płacowe, bezwzględnie bronić zwalnianych pracowników, sprzeciwiać się mobbingowi i dyskryminacji, używać argumentów prawnych, a w razie potrzeby organizować pikiety i strajki.
Przykładem takiego odważnego, solidarnego i skutecznego działania był protest w Polskich Liniach Lotniczych LOT, w którym miałem zaszczyt brać udział. Wybuchł strajk, któremu zarząd spółki przeciwstawił olbrzymie siły prawne i propagandowe, a mimo to zwolnieni pracownicy zostali przywróceni do pracy i obecnie trwa dyskusja na temat regulaminu wynagrodzeń.
Ostatnie doniesienia z OPZZ bardzo niepokoją m.in. związkowców z LOT, których wtedy wspierałeś. Jak opisywał Portal Strajk, 5 lutego ma rozstrzygnąć się sprawa twojego dalszego członkostwa w centrali. Co takiego się naprawdę dzieje?
Niestety, wiele wskazuje na to, że komuś bardzo zależy, aby się mnie pozbyć z OPZZ i osłabić ruch związkowy na Mazowszu. 24 stycznia przewodniczący komisji rewizyjnej OPZZ Jarosław Czarnowski poinformował mnie, że zostałem usunięty z międzyzakładowej organizacji związku zawodowego Konfederacja Pracy przez jego zarząd krajowy. Jest to o tyle istotne, że jako członek Konfederacji Pracy startowałem w wyborach na szefa struktur warszawskich, a potem mazowieckich OPZZ. Celem usunięcia mnie jest zatem pozbawienie mnie funkcji przewodniczącego struktur mazowieckich.
Decyzja zarządu Konfederacji Pracy z Michałem Lewandowskim na czele jest skandaliczna i w wielu punktach łamie statut Konfederacji Pracy. Statut KP jest w pełni otwarty i zgodnie z nim do każdej organizacji zakładowej związku może należeć każdy pracownik niezależnie od rodzaju umowy, miejsca pracy czy miejsca zamieszkania. Także osoby bezrobotne, renciści i emeryci. Nie ma też przewidzianej możliwości usuwania kogokolwiek z organizacji z powodu zmiany miejsca pracy. Lewandowski argumentował, że do organizacji, do której należałem (na dodatek będąc jej wiceprzewodniczącym), mogą należeć tylko osoby pracujące zawodowo w OPZZ, Fundacji Wsparcie i Konfederacji Pracy. Innymi słowy uznał, że Rada OPZZ województwa mazowieckiego nie jest częścią OPZZ. Tymczasem w ostatnich miesiącach do mojej organizacji zakładowej przyjęto kolejne osoby, które pracowały poza wymienionymi trzema podmiotami. Dlatego nie mam wątpliwości, że usuwanie mnie ze związku to jawna dyskryminacja.
W procedurze usuwania mnie złamano też wszelkie standardy proceduralne. Nikt z Konfederacji Pracy nie informował mnie o wszczęciu postępowania ani nawet o usunięciu ze związku. Informację przekazał mi szef Komisji rewizyjnej OPZZ, a decyzja o usunięciu ponoć została podjęta ponad miesiąc przed przekazaniem mi decyzji. Całe postępowanie było prowadzone za moimi plecami! Do dziś nie otrzymałem żadnego pisma, w którym by mnie o nim powiadamiano.
Z pisma Lewandowskiego dowiedziałem się też, że utraciłem prawo do bycia w związku już 1 lipca ubiegłego roku. Zatem przez pół roku nikt nie zwracał uwagi na brak moich uprawnień i nikomu nie przeszkadzała moja obecność w zarządzie organizacji. Płaciłem też składki członkowskie i znowu – nikt nie miał żadnych zastrzeżeń.
Jak sądzisz, co stoi za takim postępowaniem?
Najwyraźniej są w OPZZ osoby, które nie życzą sobie mojej obecności w centrali i które nie akceptują moich działań jako szefa struktur mazowieckich OPZZ. W ostatnich miesiącach zwraca się do nas coraz więcej osób i organizacji, które chcą z nami współpracować. To m.in. pracownicy sektora kulturalnego, transportowego. Może ktoś z centrali obawia się wzrostu znaczenia naszej Rady.
Wydaje mi się, że pierwszy raz usłyszano o niej po waszych akcjach w PLL LOT.
Widzę trzy przyczyny akcji przeciwko mnie. Po pierwsze, chodzi właśnie o branżę lotniczą. Przedstawiciele władz centrali wielokrotnie krytykowali moje zaangażowanie na rzecz związkowców PLL LOT i starali się osłabić moje działania w branży.
19 lipca, wiceprzewodniczący OPZZ i zarazem członek zarządu Konfederacji Pracy, Piotr Ostrowski w imieniu kierownictwa centrali przekazał mi pismo, w którym odniósł się do moich działań w PLL LOT, zarzucając mi, że łamię statut OPZZ i przekraczam swoje kompetencje. Na jego pismo odpisałem krytycznie, nie zgadzając się z jego zarzutami i podkreślając poparcie związków zawodowych w PLL LOT dla moich działań. Tydzień później prezes PLL LOT, Rafał Milczarski przysłał mi pismo przedprocesowe, oskarżając mnie o psucie wizerunku firmy. Można mieć wątpliwości, czy korelacja tych dat jest przypadkowa, tym bardziej, że potem kierownictwo nie chciało udzielić mi żadnego wsparcia w procesie sądowym. Wielokrotnie za działania w PLL LOT krytykował mnie też szef Branży Transport OPZZ, Leszek Miętek.
W styczniu bieżącego roku zwróciłem się o wsparcie do władz centralnych OPZZ odnośnie sytuacji w Państwowych Portach Lotniczych. Po ponad dwóch tygodniach odpisał mi Piotr Ostrowski, nie oferując żadnej pomocy pracownikom. Wreszcie kilka dni przed poinformowaniem mnie o usunięciu z Konfederacji Pracy Leszek Miętek jednoznacznie dał mi do zrozumienia, że nie życzy sobie, abym angażował się w pomoc ludziom pracy w spółkach skarbu państwa. Dowiedziałem się też, że Miętek wniósł punkt poświęcony mojej działalności w branży lotniczej na najbliższe posiedzenie branży transportu, które odbędzie się 4 lutego.
Zarząd OPZZ źle przyjął również twoje wystąpienie w siedzibie partii Razem, gdy była mowa o tworzeniu wspólnej listy lewicy na wybory do europarlamentu.
Kierownictwo OPZZ bardzo ostro skrytykowało mnie za udział w tej konferencji prasowej. Również wtedy otrzymałem pismo oskarżające mnie o przekraczanie uprawnień, chociaż z nikim nie podpisałem żadnego porozumienia ani nie zadeklarowałem współpracy z żadną określoną partią. W swoim wystąpieniu na konferencji Razem wyraziłem satysfakcję z poparcia organizacji lewicowych dla działań związkowych i powiedziałem, że lewica powinna mieć swoją reprezentację w Sejmie.
Dla działaczy pracowniczych to powinno być oczywiste.
W latach 2007-2015 OPZZ był dość jednoznacznie krytyczny wobec liberalnej władzy i wydawało mi się oczywiste, że będziemy tym bardziej krytyczni wobec rządów PiS. Okazało się jednak, że część działaczy wysokiego szczebla sympatyzuje z obecną władzą, a wspominany Leszek Miętek był na przykład nie raz gościem mediów księdza Rydzyka. Być może więc również moje sympatie lewicowe stały się niewygodne dla części kierownictwa.
Co ciekawe, zarzut politycznego charakteru działań słyszę ostatnio zresztą nie tylko od władz OPZZ, ale też ze strony środowiska „Gazety Polskiej” i to, co ciekawe, w kontekście mojego zaangażowania w pomoc pracownikom Państwowych Portów Lotniczych.
Ciekawe połączenie.
Inną przyczyną niechęci do mnie części wysoko postawionych osób w OPZZ jest mój nacisk na transparentność procedur i pensji. Kilkanaście dni temu w imieniu Rady mazowieckiej zgłosiłem postulat jawności płac. Zadawałem też pytania odnośnie finansów OPZZ na ostatnim posiedzeniu Rady całej centrali. Od początku mojego przewodniczenia Radzie domagałem się pełnej transparentności finansów. Wysokość mojej pensji jest ustalana przez ludzi płacących mi składki, a szczegóły swojej pracy co kilkanaście dni przesyłam wszystkim członkom mojego prezydium. Po objęciu funkcji przewodniczącego Rady zwróciłem się do poprzednich władz, w tym do Michała Lewandowskiego, który był wtedy wiceprzewodniczącym Rady, z wnioskiem o przedstawienie szczegółowych wyjaśnień dotyczących wszystkich operacji finansowych. Jego odpowiedź była odmowna, a część jego umów budziła moje poważne wątpliwości. Czy decyzja o wyrzuceniu mnie z KP może być próbą zemsty za pytania dotyczące finansów? Można się nad tym zastanowić…
Co będzie dalej, jeśli faktycznie zostaniesz usunięty z centrali związkowej? Jak wtedy zamierzasz dalej bronić praw pracowniczych?
Atak na mnie traktuję jako uderzenie w całą Radę OPZZ województwa mazowieckiego. Wszystkie związki, z którymi współpracuję, mogą liczyć na moje wsparcie, liczę więc też na lojalność moich przyjaciół, z którymi na co dzień działam. Moja współpraca z wieloma organizacjami związkowymi na Mazowszu układa się wzorcowo.
Czy to, że mamy rok wyborczy, wpłynie jakoś na twoje działania?
Nie zmieniam zdania i wciąż uważam, że lewicowe związki zawodowe powinny mieć swoich reprezentantów w Sejmie. Jesteśmy dobrze przygotowani merytorycznie, znamy prawo pracy, mamy gotowe projekty ustaw. Jesteśmy też wiarygodni, bo walczymy o prawa pracownicze nie tylko podczas kampanii wyborczej, ale przez cały czas.
Jednocześnie uważam, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma nic wspólnego z wizją państwa i społeczeństwa postępowych związków zawodowych. PiS nie troszczy się o wysoką jakość usług publicznych, wspiera wyłącznie swoje, narodowo-katolickie związki zawodowe, nie dba o godną pracę i płacę nauczycieli czy pracowników służby zdrowia, w wielu urzędach i spółkach skarbu państwa brutalnie łamie pracownicze, broniąc swoich nominatów partyjnych. Ma archaiczną, konserwatywną wizję społeczeństwa, która wyklucza dużą część społeczeństwa. Dlatego od początku rządów PiS jestem w zdecydowanej opozycji. Czas na związkową alternatywę.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …
No cóż Kolego Piotrze, podpadłeś wierchuszcze. I Cię wyp… . Bo związki związkami, a szmal szmalem.