Pandemia zabiła już 55 tysięcy polskich obywateli. To mniej więcej tyle, co hitlerowcy podczas Rzezi Woli. Sytuacja wciąż jest niepokojąca. Przed świętami padały kolejne dobowe rekordy zgonów. Każdego dnia ważą się losy osób z grup wysokiego ryzyka. To, czy w kolejnych tygodniach będzie umierało 100, 200 czy 500 osób dziennie, zależy w dużej mierze od tego, w jakim tempie będą podawane szczepionki osobom starszym i schorowanym.
Rzeszów jest siedemnastym miastem w Polsce, jeśli chodzi o liczbę ludności. W rankingu liczby wykonanych szczepień zajmuje jednak siódme miejsce. W zestawieniu dwudziestu największych polskich miast stolica Podkarpacia jest zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o odsetek zaszczepionych mieszkańców. 119 tys. szczepień na 190 tys. mieszkańców daje wynik 63 proc. zaszczepionych, a to oznacza, że Rzeszów wyraźnie dystansuje następne miasta. Spójrzmy – Katowice mają 39 proc., następny Poznań – 36 proc., Lublin – 34 proc. Pierwszą dawkę otrzymało 86 tys. mieszkańców Rzeszowa (45,4 proc.), średnia dla kraju to 11,9 proc. Drugą – 33 tys. osób (17,4 proc. przy średniej krajowej 5,4 proc.). Ponadto politycy opozycji oraz lokalni dziennikarze donoszą, że w ostatnich dniach w mieście Zelmera mógł się zaszczepić każdy. W kilku punktach szczepień obsługiwano dosłownie wszystkich. Co więcej, kolejki ustawiały się nawet w weekend wielkanocny, gdy w pozostałych ośrodkach szczepienia praktycznie zawieszono.
Szczepienia najlepiej idą w Rzeszowie
Wykonano tam już 119 tys. szczepień na 190 tys
mieszkańcówI dawkę otrzymało 86 tys. osób (45,4%),
średnia dla kraju to 11,9%II dawkę otrzymało 33 tys. osób (17,4%),
średnia dla kraju to 5,4%Pozazdrościć dostępności i szybkości pic.twitter.com/L8zqk1mtfS
— Rafał Mundry (@RafalMundry) April 4, 2021
Co się stało w Rzeszowie, mieście, które w ostatnich latach o mały włos nie straciło PKS-u i połączeń z sąsiednimi ośrodkami? Czyżby nadeszła ta słynna „redystrybucja godności”, którą zapowiadał rząd Zjednoczonej Prawicy przy okazji kolejnych umizgów wyborczych? W związku z Wielkanocą oczywiście wszystko jest możliwe, jednak warto zwrócić uwagę, że w Rzeszowie trwa kampania wyborcza. 9 maja odbędzie się pierwsza tura boju, który wyłoni następcę sędziwego Tadeusza Ferenca w lokalnym ratuszu. Opozycja wystawiła (o dziwo – dogadali się) wiceprzewodniczącego rady miasta Konrada Fijołka, a obóz władzy dogadać się nie mógł, więc w szranki stanie kandydat Solidarnej Polski (popierany, co ciekawe, przez starego eseldowca Ferenca) Marcin Warchoł oraz wojewoda podkarpacka Ewa Leniart. Do drugiej tury przejdzie na pewno Fijołek, któremu sondaże dają na razie kilkuprocentową przewagę nad kandydatem rządu.
Dla mieszkańców to scenariusz niezły, bo Fijołek to doświadczony samorządowiec, który zna miejscowe realia i chce pracować dla uczynienia Rzeszowa nowoczesnym miastem. Dla Prawa i Sprawiedliwości jednak każdy inny wynik niż zwycięstwo wojewody Leniart będzie brzemienną w skutkach klęską. Wobec ogólnopolskiego rozgłosu, towarzyszącego rzeszowskiej elekcji, wygrana Fijołka byłaby pozytywnym bodźcem dla elektoratu opozycji. Ale jeszcze gorszym wariantem dla PiS jest zdobycie ratusza przez Warchoła, czyli umocnienie Zbigniewa Ziobry. Minister sprawiedliwości chciałby wysłać na Nowogrodzką sygnał: jestem zdolny do samodzielnych sukcesów politycznych. A to by oznaczało, że Kaczyński musi się z nim liczyć w kontekście wyborów w 2023 roku czy, tym bardziej – ewentualnej przyspieszonej elekcji.
Dla rządu pandemia od początku była polem politycznego zarządzania. Wiosną 2020, nie zważając na znikomą w skali kraju liczbę zakażeń, wprowadzono drakońskie obostrzenia, włącznie z zakazem wychodzenia z domu, a kiedy liczba chorych zaczęła rosnąć, restrykcje zaczęły być stopniowo rozluźniane, bo zbliżały się wybory prezydenckie. Tuż przed wyborami premier stwierdził, że „wirus nie jest już groźny”. Jesienią, w celu odwrócenia uwagi od bezradności rządu wobec rosnącej liczby zachorowań, ogłoszono werdykt pseudotrybunału, depcząc godność kobiet i wyprowadzając je, w geście oburzenia, na ulice. Protesty, pod pretekstem bezpieczeństwa epidemicznego, były brutalnie rozpędzane przez policję.
Wojewoda Leniart jest przedstawicielką rządu, który odpowiada za szczepieniową logistykę, posiada zatem wszelkie narzędzia do przyspieszenia procesu szczepień. Czy rzeszowski cud to po prostu gra na zwiększenie poziomu bezpieczeństwa wśród lokalnej społeczności, jakże ważnego czynnika w kontekście starań kandydatki władzy? Czy tłumaczenia ministra Dworczyka, który twierdzi, że do puli rzeszowskiej zaliczają się zaszczepienia z okolicznych miejscowości, są wiarygodne?
Czy kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości z pełną świadomości podjęło decyzję o przerzuceniu szczepionek, towaru deficytowego i decydującego dla życia i zdrowia obywateli, do stolicy Podkarpacia, aby umożliwić zaszczepienie wszystkich chętnych przed wyborami? Czy decydenci z Nowogrodzkiej zdawali sobie sprawę, że szczepienie młodych i zdrowych w Rzeszowie oznacza, że starsi i schorowani w innych miastach mogą zaszczepienia nie doczekać? Czy byliby zdolni poświęcić tych ludzi dla lokalnego zwycięstwa wyborczego?
Odpowiedzcie sobie sami.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…