(Tadeusz Rydzyk skończył 3 maja 76 lat)

Wszystkiego dobrego Panie Tadeuszu! 76 lat, no, no, piękny wiek… To w sam raz czas, żeby spojrzeć za siebie, ocenić osiągnięcia, nabrać pewnego dystansu.

Obiektywnie rzecz biorąc, wiele Pan osiągnął. Naprawdę tak uważam. Trzeba mieć tęgi łeb, żeby w epoce galopującego triumfu Balcerowicza i jego ekipy stworzyć takie radio dla wykluczonych. Pamięta Pan, jak lata dziewięćdziesiąte przetoczyły się po ludziach walcem? Wyrzuciły za burtę przede wszystkim słabo wykształconych, często starych i samotnych i… głęboko wierzących. Pan trafił w ich najgłębsze potrzeby. Serio. Wspólne modlitwy, rozmowy niedokończone… Każdy mógł być wysłuchany, każdy czuł się potrzebny. Widziałem, jak babcia mojej znajomej, którą pies z kulawą nogą się nie interesował, czekała na wieczór i wspólne pacierze. Emeryturka licha, znajomi w grobie albo daleko, zdrowie na spacery nie pozwalało. Pański głos i Pana ludzi działał na nią jak balsam.

Na Pańskie wezwanie, by wpłacać na „ratowanie stoczni” bez wahania poniosła na pocztę wszystkie swoje oszczędności. To był numer! Świetnie pomyślane. Gratuluję. Ani chciała potem słyszeć, żeby się dopominać o zwrot kasy, kiedy okazało się, że stoczni uratować się nie da. Takich pewnie były tysiące. No i dobrze, niechaj Pan używa tego wdowiego grosza na zdrowie. Sami chcieli dać. Grzech byłoby oddawać.

Chcę też przy okazji urodzin zdradzić pewną moją tajemnicę – niesłychanie cenię Pańskie poczucie humoru. No perły dowcipu po prostu. Choćby ten tekst do czarnoskórego księdza, że się nie umył i dlatego taki czarny. Boki zrywać jak świeże wiśnie! Albo o tym, że bezdomny Panu podarował dwa luksusowe samochody i zaraz umarł. Jaja jak spinakery, tarzałem się ze śmiechu, a razem ze mną kilka milionów Polaków. Bo to przecież żart był, prawda? Na pewno. Nawet w jakimś programie telewizyjnym dziennikarz Gościa Niedzielnego zgromił mnie, jak mogłem wyrazić się nieprzychylnie o tej wypowiedzi, skoro Pan żartował.

Tak samo bawią mnie facecje o biedzie, jaką klepią Pańskie media. Naprawdę, wesoły z Pana człek. I tolerancyjny. Bo też w rzeczy samej: niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie ma pokus? To przy okazji oskarżeń hierarchów Kościoła katolickiego o pedofilię lub ukrywanie jej sprawców. Bo prawdziwie tolerancyjny człowiek wie, że pokusy to jedno, a ich urzeczywistnienie to drugie. I wybaczać należy. A jak trzeba, to i chronić przed świecką sprawiedliwością. Schować, niechby nawet przy pracy z dziećmi. Co oni tam wiedzą, jakieś policjanty i prokuratory.

I rzecz ostatnia, choć nie najmniej ważna. Stałość poglądów. Imponuje, słowa nie da się powiedzieć. Homosie muszą wiedzieć, że są wyrzutem na zdrowym ciele świata, lewaki i feministki też muszą znać swoje miejsce. O Żydach nie wspomnę. Sam Pan mówił, że to religia handlowa jakaś.

Tak więc, Panie Tadeuszu – wszystkiego najlepszego. Polska bez Pana nie byłaby taka, jaka jest i jak ją postrzegają na świecie. I polski Kościół katolicki straciłby wiele na tej opinii, którą dzięki Panu się dorobił.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski

Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…