Po kilkunastu latach od Arabskiej Wiosny Tunezja wciąż zmaga się z bezrobociem, ubóstwem, rażącymi nierównościami i przemocą policji wobec obywateli. Na tym tle wybuchł kolejny protest.

Robotnicze, ubogie dzielnice Tunisu – Ettadhamen, Sidi Hassine i Intilaka – były w ostatnich dniach areną regularnych starć demonstrantów z funkcjonariuszami. Stanęły barykady, płonęły opony, w policjantów rzucano kamieniami. Ci odpowiadali na razie gazem łzawiącym.

To kolejna konfrontacja obywateli – ubogiej pracującej większości – z władzami i policją. Potężne protesty, podczas których wznoszono hasło „Policja jest wszędzie, sprawiedliwości nie ma nigdzie” miały już miejsce pod koniec stycznia. Tym razem iskrą, która wyprowadziła ludzi na ulice, była śmierć 32-letniego Ahmada ben Ammara na komisariacie w Sidi Hassine. Mężczyzna został odprowadzony na komisariat jako podejrzany o handel narkotykami. Na miejscu został pobity; zmarł.

„Państwo policyjne się skończyło”

Oburzeni z powodu śmierci sąsiada, mieszkańcy Sidi Hassine zgromadzili się najpierw przed feralnym komisariatem. Krzyczeli „Wolność, wolność, państwo policyjne się skończyło”. Rodzina mężczyzny, który z komisariatu nie wyszedł już żywy, oskarżyła policjantów o celowe zabójstwo. Głos w sprawie zabrał sam premier Tunezji Hiszam Mesziszi, który stwierdził, że to nieprawda. Mesziszi łączy kierowanie radą ministrów z tymczasowym kierowaniem ministerstwem spraw wewnętrznych i jest bezpośrednio odpowiedzialny za policję.

Protestujący nie ustąpili i w kolejnych dniach nadal gromadzili się na ulicach Tunisu. Ich gniew napędzały dodatkowo kolejne informacje o okolicznościach zatrzymania Ahmada ben Ammara: mężczyzna szedł ulicą z narzeczoną, nic nie wskazywało na to, że jest handlarzem niedozwolonymi substancjami. Dodatkowo w internecie pojawiło się kolejne nagranie z agresywnymi funkcjonariuszami: na ujawnionym filmie rozbierają do naga i biją nastolatka.

Mieszkańcy robotniczych dzielnic Tunisu czują, że policja traktuje ich gorzej niż lepiej sytuowanych mieszkańców. Ale nie tylko: adres zameldowania w Sidi Hassine czy Ettadhamen poważnie komplikuje także np. poszukiwanie lepszej pracy poza dzielnicą. W piątek demonstrowano już nie tylko w pobliżu komisariatu. Demonstranci wyszli do centrum miasta, po stronie robotników opowiedziało się Stowarzyszenie Dziennikarzy Tunezyjskich. Wywalczyli pozorne ustępstwo – władze przestały zarzekać się, że na komisariacie w Sidi Hassine nic się nie stało i obiecały „szczegółowe śledztwo”.

Nierówności, bezrobocie i brak stabilnego zatrudnienia pozostają koszmarem tysięcy mieszkańców Tunezji. Ustanowienie liberalnej demokracji po obaleniu dyktatury w czasie Arabskiej Wiosny nie zmieniło nic w tym zakresie, a pandemiczny kryzys tylko pogłębił istniejące problemy. Pozbawiona perspektyw młodzież, ale też starsi ludzie z klasy pracującej walczą o przetrwanie, a gdy zostają dodatkowo upokorzeni przez policyjną przemoc – wychodzą na ulice. Potem jednak nadal nikt z polityków nie chce naprawdę ich reprezentować.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…