„Przykro nam to słyszeć” – taką odpowiedź po 30 minutach od nadania informacji o ostrzale otrzymał z bazy natowskiej personel szpitala w Kunduz, w Afganistanie, zbombardowanego przez Amerykanów. Zginęło wówczas 30 osób.
Lekarze bez Granic w czwartek opublikowali raport ze śledztwa w sprawie tragedii, do której doszło 3 października br. Wynika z niego, że personel szpitala bezskutecznie usiłował poinformować zarówno Kabul, jak i Waszyngton o tym, że amerykańskie samoloty atakują placówkę medyczną. Nalot zaczął się chwilę po 2 w nocy, pierwsza odpowiedź przyszła dopiero o 2:52. „Przykro nam to słyszeć, wciąż nie wiemy, co się stało” – napisał wówczas oficer z bazy NATO w Afganistanie. Kiedy lekarze zażądali natychmiastowego przerwania bombardowania, oficer – którego nazwisko nie jest znane – odpisał, że zrobi co w jego mocy i że modli się za personel i pacjentów. Atak zakończył się jednak ponad 15 minut po nadaniu tej wiadomości.
Zgodnie z raportem, w szpitalu owszem leczeni byli talibańscy bojownicy, jednak z całą pewnością ani w placówce, ani w jej okolicy nie było żadnych oddziałów zbrojnych. Trwające ponad godzinę bombardowanie doprowadziło do pożaru, większość ofiar spłonęła żywcem. Porównanie zdjęć satelitarnych, wykonanych przed i po nalocie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że to właśnie budynek szpitala – którego lokalizacja i zastosowanie było znane siłom natowskim – był celem atak. Co więcej, z zeznań ocalałych członków personelu wynika, że Amerykanie strzelali do osób, usiłujących uciec z płonącej placówki. Afgańskie siły specjalne przyjechały w tym samym czasie co pierwsze karetki, przewożące rannych do innych szpitali, szukając wśród nich terrorystów.
Okazuje się, że rząd amerykański dzień przed atakiem wysłał do Lekarzy bez Granic oficjalne pytanie, czy w prowadzonych przez organizację szpitalach przebywają talibańscy bojownicy. Odpowiedziano im zgodnie z prawdą, że w kilku placówkach leczeni są weterani walk z natowską koalicją, jednak nie stanowią w tej chwili zagrożenia; LbG wyraźnie zaznaczyli też, że oczekują poszanowania bezpieczeństwa infrastruktury medycznej.
Według oficjalnych komunikatów afgańskiego rządu, siły amerykańskie w momencie nalotu spotkały się z kontrą ze strony talibańskich bojowników, którzy wcześniej opanowali szpital. – Historia o 300 talibach, którzy podobno zrobili sobie z naszego szpitala bazę wypadową, jest po prostu nieprawdziwa – mówił Christopher Stokes, dyrektor generalny Lekarzy bez Granic. – Prezydent Ghani prosi nas, żebyśmy wrócili na misję do Kunduz, ale nie możemy tego zrobić, dopóki nasza placówka jest przedstawiana jako baza terrorystów, nie możemy tego zrobić dla bezpieczeństwa swojego, naszych afgańskich kolegów i pacjentów – wyjaśniał.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…