Wolontariusze Śląskiego Patrolu Ratowniczo-Poszukiwawczego wrócili właśnie z Lesbos, gdzie pomagali greckim służbom nieść ratunek tonącym na Morzu Śródziemnym.

Ludzie dobrej woli pomagają ofiarom wojny i przemytników ludzi. fot. facebook.com/ Śląski Patrol Ratowniczo-Poszukiwawczy
Ludzie dobrej woli pomagają ofiarom wojny i przemytników ludzi. fot. facebook.com/ Śląski Patrol Ratowniczo-Poszukiwawczy

Śląski Patrol Ratowniczo-Poszukiwawczy to organizacja społeczna, którą powołali do życia ludzie dobrej woli w lutym tego roku w Bytomiu. Patrol zrzesza wszystkich zatroskanych o los uchodźców pasjonatów nurkowania, żeglarstwa, pływania i ratownictwa wodnego. Tydzień temu organizacja wysłała do Grecji pierwszą turę ochotników, którzy pomagali ratować uchodźców. Właśnie wrócili do kraju, na Lesbos już wybierają się następni.

– Naszym celem jest niesienie pomocy wszędzie tam, gdzie jest ona potrzebna – komentuje Wojciech Lempart z Patrolu. – Inspiracją naszej działalności była hekatomba, jaka dzieje się na Morzu Śródziemnym, gdzie ginie tysiące ludzi. Nie możemy na to patrzeć spokojnie. Dlatego chcemy pomagać tamtejszym służbom ratować tych ludzi przed utonięciem. Co będzie z nimi dalej? To już nie nasza rzecz. Nie możemy jednak spokojnie patrzeć, by ci ludzie tonęli kilkaset, kilkadziesiąt, a bywa, że i kilkanaście metrów od brzegu.

Dwaj ochotnicy, którzy właśnie wrócili z Lesbos, relacjonują, że po przyjeździe zgłosili się do wolontariuszy Polskiego Czerwonego Krzyża i wraz z nimi czekali wzdłuż brzegu na pojawienie łodzi dryfujących z uchodźcami, aby móc natychmiast udzielić im pomocy. Usiłowali też namierzać łodzie za pomocą specjalnych aplikacji z GPS.

„Syryjczycy, którzy uciekli z kraju, są tam traktowani jak zdrajcy. Deportacja równoznaczna jest dla nich z wyrokiem śmierci po powrocie do kraju. Opowiadali o tym, że przemytnicy pokazują im fałszywe strony internetowe, zapewniają, że w Europie dostaną dom, pracę. A rzeczywistość ich przytłacza. Nie są agresywni, tylko zrozpaczeni. Ich sytuacja jest beznadziejna. (…) Na miejscu są dwa obozy, (szacuje się, że przebywa w nich obecnie około 3000 osób): rządowy, za murem z drutami kolczastymi i namiotowy. Ludzie, którzy wyjdą poza mury obozu rządowego, nie mają do niego powrotu, ci w obozie namiotowym mają lepsze warunki i opiekę. (…) To porządni ludzie, lekarze, elektrycy, informatycy, którzy stracili i poświęcili wszystko, aby uciec przed dramatem wojny. Nie spotkaliśmy się z najmniejszym przejawem agresji a wręcz przeciwnie z olbrzymią wdzięcznością za obecność. (…) Są tu ludzie chcący nieść pomoc z całego świata, ale z Polski spotkaliśmy tylko jednego dziennikarza radiowego” – piszą wolontariusze na swojej stronie na Facebooku.

Chętni, by przyłączyć się do misji, proszeni są o kontakt z Patrolem pod numerem: 533 653 334.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…