Minister zdrowia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki schował nagle swoją socjalną twarz. W programie „Jeden na jeden” w TVN24 stwierdził, że pielęgniarkom chodzi „po prostu o kasę”, chociaż ich zarobki są stosunkowo wysokie. Dał wyraźnie do zrozumienia, kto zostanie ukarany, jeśli resort znudzi się obserwowaniem sporu i straci cierpliwość.
Konstanty Radziwiłł swoimi ostatnimi wypowiedziami udowadnia, że swoje nazwisko nosi godnie – jego postawa wobec strajku w Centrum Zdrowia Dziecka przypomina ni mniej ni więcej, jak grożącego palcem feudała. Strajk trwa już ponad tydzień – i mimo że to Ministerstwo Zdrowia sprawuje bezpośredni nadzór nad placówką, Radziwiłł od początku wyraża się o pielęgniarkach protekcjonalnie i wrogo. Odkąd włączył się do sprawy, zdążył już stwierdzić:
– że jego resort nie jest stroną w sporze, a kłopoty finansowe Centrum to efekt zaniedbań poprzednich rządów, zatem on nie poczuwa się do odpowiedzialności;
– że osią problemu są podwyżki, a pielęgniarki przekroczyły pewną granicę, powinny więc natychmiast powrócić do pacjentów;
– zasugerował, że istnienie Centrum stoi pod znakiem zapytania i „w razie czego” wszystkiemu winna będzie postawa strajkujących;
– to dyrekcja oraz związki zawodowe muszą się porozumieć, ministerstwo będzie monitorować całą sprawę, nie ma jednak specjalnej woli rozmów z protestującymi;
– „W tym strajku chodzi tylko o kasę” – to wczorajsze stwierdzenie właściwie pogrzebało nadzieje pielęgniarek na jakiekolwiek wsparcie ze strony rządzących. Dodana na chybcika deklaracja, „jeżeli będę tam potrzebny na miejscu, to oczywiście pojadę” – nie jest wiele warta (ostatecznie minister zjawił się dziś w Centrum i włączył do negocjacji).
Radziwiłł od początku zdaje się nie rozumieć, jak ciężka jest sytuacja polskich pielęgniarek – nie tylko w CZD, ale we wszystkich placówkach, gdzie dramatycznie brakuje personelu, pielęgniarki starzeją się, są przeciążone pracą, a nowych adeptek zawodu nie przybywa, bo zarobki w polskiej służbie zdrowia odstraszają. Absurdalne stwierdzenia, że „zakładnikami tej sprawy są ciężko chore dzieci” nie pomagają, tym bardziej, że protestujące od początku podkreślały, że małym pacjentom nic nie zagraża. Radziwiłł pospołu z Jerzym Owsiakiem apelują, by pielęgniarki wyrażały swój sprzeciw w sposób bardziej „adekwatny”. Co to znaczy? Nie wiadomo. Być może rządzący poparliby strajk, gdyby pielęgniarki żądały głowy poprzedniego premiera.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…